The Originals: sezon 3, odcinek 19 – recenzja
Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy odcinki, ale The Originals już teraz wrzuca najwyższy bieg. W najnowszym odcinku powracamy w tym samym momencie, w którym zakończył się poprzedni. Cami została ugryziona przez Luciena, co doprowadza do bardzo ciekawych rozwiązań. Twórcy nie zawodzą niemal pod żadnym względem i serwują bardzo dobry odcinek.
Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy odcinki, ale The Originals już teraz wrzuca najwyższy bieg. W najnowszym odcinku powracamy w tym samym momencie, w którym zakończył się poprzedni. Cami została ugryziona przez Luciena, co doprowadza do bardzo ciekawych rozwiązań. Twórcy nie zawodzą niemal pod żadnym względem i serwują bardzo dobry odcinek.
Przez cały odcinek oglądamy tak naprawdę zmagania bohaterów z nadciągającą śmiercią Camille. Wszyscy starają się ją uratować, wykorzystując każdy możliwy sposób. No, prawie wszyscy, bo od kilku odcinków Marcel znów został odstawiony na bok i prezentuje się jedynie jako tło drugiego, a nawet trzeciego planu, nie wnosząc nic do produkcji. Jest to największa bolączka scenarzystów w tym sezonie, a mianowicie duża liczba bohaterów, przez co nie są oni w stanie przedstawić ciekawej historii dla każdego z nich i oglądamy rotację postaciami przez cały czas. Plus tego jest taki, że jak już bohater jest wzięty na pierwszy plan, to twórcy przedstawiają jego poczynania w interesujący sposób.
Przez znaczną część odcinka oglądałem go z przekonaniem, że ostatecznie bohaterom uda się uratować Cami, bo takie są standardy The Originals. Zabijanie głównych postaci przychodzi tutaj z wielkim trudem i nawet wtedy, gdy życiu bohaterów coś zagraża, nie czuć obawy o ich losy, bo jesteśmy przyzwyczajeni, że wyjdą z tego cało. Dlatego tak dobrą decyzją okazało się uśmiercenie Camille. Najjaśniejszym punktem odcinka są jej interakcje z Klausem. Bardzo dobrze udało się przedstawić drogę bohaterki, która od pewnej siebie i gotowej na śmierć przeszła w przerażoną i skruszoną przed obliczem śmierci. Leah Pipes w 19. odcinku pokazała, jak dobrą jest aktorką i że jej potencjał nie do końca w serialu był wykorzystywany. Joseph Morgan już nie raz raczył nas swoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami aktorskimi w The Originals, więc również i w tym przypadku nie zawodzi. Chemia pomiędzy bohaterami jest odczuwalna przez cały odcinek, ale tak naprawdę dopiero w scenie rozgrywającej się w głowie Camille podczas pożegnania wszystko gra idealnie. Ciekawe i nieprzeciętne dialogi, wyśmienita gra aktorska, wykorzystanie bogatej kultury Nowego Orleanu, perfekcyjnie dobrana muzyka - to wszystko przełożyło się na bardzo ujmującą i emocjonalną scenę, która na długi czas pozostanie w pamięci.
W tym wszystkim pojawia się jednak pewien zgrzyt. Kilka odcinków wcześniej, kiedy Cami stała przed trudnym wyborem, czy dokończyć przemianę w wampira, czy też zrezygnować i zakończyć swój żywot, twórcy postanowili zatrzymać tę bohaterkę na dłużej w serialu, przez co podjęła ona decyzję całkowicie sprzeczną do swoich przekonań i charakteru. Jej intencją było wykorzystanie nowo nabytych zdolności do niesienia pomocy ludziom, co zapoczątkował jej wujek. Tak naprawdę nie zrobiła ona jednak nic konkretnego poza ograniczeniem relacji z Klausem. Była to trochę dziwna decyzja ze strony twórców, ale dzięki temu dostaliśmy jeden z najlepszych odcinków w całym serialu, a dodatkowo śmierć wspomnianej bohaterki w tym momencie w ciekawy sposób rozwinie postać Klausa i nada nowej dynamiki przyszłym wydarzeniom, można więc przymknąć na to oko.
Bardzo dobrze również wypada w tym wszystkim postać Luciena. Jako pierwszy z linii Klausa jest do niego bardzo podobny, ale nie jest bezbarwną kopią swego stwórcy. Andrew Lees, zachwycając swoimi aktorskimi zdolnościami, wykreował postać ciekawą i intrygującą, którą ogląda się bardzo dobrze. Uniknięto tutaj błędu w postaci tworzenia drugiego Klausa - umiejętnie stworzono postać podobną, ale posiadającą również odmienne cechy.
W No More Heartbreaks w tle przewija się również wątek Daviny i Kola. Ukochany czarownicy kontrolowany jest przez przodków, a ta za wszelką cenę chce go uratować. Przywrócenie do serialu Kola w jego oryginalnym ciele było dobry zagraniem, bo był on jedną z ciekawszych postaci z całego rodzeństwa. Jednak tutaj, jak i w przypadku pozostałych członków rodziny Mikaelsonów, prócz Klausa, Elijah i Rebeki, postać mająca ogromny potencjał jest marnowana. Trudno stwierdzić, czy twórcy zwyczajnie nie mają pomysłu na niego, czy może skupiają się na wątku głównym, a postać ta będzie mocniej eksplorowana dopiero w czwartym sezonie, o ile do niego dożyje. Jest to kolejny problem trapiący ten serial. Jednak dzięki niemu i Davinie dostajemy następny szokujący cliffhanger. Uśmiercenie jednej z głównych bohaterek było niespodziewane, ale zabicie w jednym odcinku dwóch postaci z głównej obsady to naprawdę odważne posunięcie ze strony twórców. Można jednak założyć, że postać w jakiś sposób powróci, ponieważ odejścia głównych bohaterów w The Originals zazwyczaj poprzedzone są emocjonującymi pożegnaniami, aczkolwiek może scenarzyści naprawdę zdecydowali się na tak odważny ruch.
Najnowszy odcinek to ogromna dawka emocji wymieszanych z akcją. Przez cały czas coś się dzieje, a mimo że tylko kilku bohaterów stoi w centrum, udaje się stworzyć ujmujący klimat i wciągającą historię. Pozostały już tylko trzy odcinki do zakończenia sezonu, ale twórcy już teraz postanowili dać z siebie wszystko i zaserwować odcinek stojący na bardzo wysokim poziomie. Miejmy tylko nadzieję, że nie zwolnią tempa aż do samego końca, a pozostałe epizody będą jazdą bez trzymanki.
Źródło: zdjęcie główne: Bob Mahoney/The CW
Poznaj recenzenta
Maciej LehmannKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat