The Originals: sezon 4, odcinek 11 – recenzja
The Originals w 4. sezonie trzyma dobry poziom, dając rozrywkę do jakiej nas przyzwyczajono. Najnowszy odcinek niestety za bardzo jakością przypomina złe Pamiętniki wampirów.
The Originals w 4. sezonie trzyma dobry poziom, dając rozrywkę do jakiej nas przyzwyczajono. Najnowszy odcinek niestety za bardzo jakością przypomina złe Pamiętniki wampirów.
Twórcy The Originals popełnili tutaj ten sam błąd, który notorycznie miał miejsce w serialu The Vampire Diaries. Kiedy postać ginie, musi pozostać martwa, bo jej powrót niszczy emocjonalny wpływ jej śmierci. Dlatego też wskrzeszenie Daviny jest jednym wielkim niepotrzebnym, ckliwym absurdem. Dla Hollow miało to znaczenie, bo zyskała sojusznika w osobie Kola na jakieś 5 minut, ale koniec końców sensu to nie ma żadnego. Jesteśmy pozostawieni z wrażeniem wymuszonego happy endu dla tej pary, bo fani tego chcieli. Tylko że to jest kiczowate, sztuczne i psuje wrażenie tego naprawdę dobrego w swoim gatunku serialu.
Podobna zasada tyczy się powrotu Jacksona. Nawet w formie halucynacji Hollow jest to decyzja błędna i niepotrzebna. Czuć, że zostaje to wprowadzone dość nieudolnie, bo powinno budować emocje w starciu Hayley z demonem. Tylko że ich nie ma z wielu powodów. Ani Jackson nigdy nie był postacią wartościową dla tego serialu, ani Hayley (a szczególnie też aktorka) nie daje emocjonalnego kopa, by widz mógł cokolwiek poczuć. Takim sposobem mamy sceny rozmowy Hayley z Jacksonem, które zapychają czas i są kompletnie zbędne. Podobnie zresztą jak kiczowata kontynuacja romansu Marcela z Rebeccą. Ta sztampowa scena pocałunku jest sztandarowym przykładem na to, jak tego nie robić.
Najgorzej jednak wypada to bezpośrednie starcie z Hollow. To, że Hope odetnie Davinę od niej, byłoby więcej niż pewne. Wręcz oczywiste. Problem w tym, że to starcie było banalne, nieciekawe i nawet nie stworzono iluzji, że Hollow stara się przeżyć. A to tworzy bardzo złe wrażenie, wręcz sprzeczne z tym, co wiemy o tej istocie. Wróciła po to, by opanować Hope? Przecież to nie ma najmniejszego sensu.
To mógł, a nawet powinien być dobry, ważny i emocjonujący odcinek, ale twórcy zmarnowali potencjał błędnymi decyzjami. Zbyt dużo zapychania czasu wymuszonymi wątkami godnymi Pamiętników wampirów, które jakościowo nigdy nie pojawiały się w takiej formie w The Originals. Mam nadzieję, że nie jest to zła oznaka przejmowania większej roli nad produkcją przez Julie Plec, której romansowe pomysły psuły Pamiętniki wampirów.
Źródło: zdjęcie główne: Annette Brown/The CW
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat