The Walking Dead: sezon 7, odcinek 2 – recenzja
Po horrorze z premiery 7. sezonu The Walking Dead dostaje coś kompletnie innego. Odcinek zaskakująco lekki i przyjemny.
Po horrorze z premiery 7. sezonu The Walking Dead dostaje coś kompletnie innego. Odcinek zaskakująco lekki i przyjemny.
Po tak mocnym premierowym odcinku siódmego sezonu The Walking Dead musieliśmy dostać coś na złapanie oddechu. Przedstawienie Królestwa wydaje się tym, czego widzowie potrzebowali. Takim sposobem dostajemy coś spokojnego, w tonie typowym dla tego serialu, jednak nie do końca, bo dużo w tym odcinku bajkowości, luzu i nawet humoru. Cała atmosfera odcinka jest pod wieloma względami inna, niż to, co w tym serialu widzieliśmy. To nowe miejsce i te postacie nie są podobne do kogokolwiek, kogo wcześniej przedstawiono. I to sprawdza się na ekranie, bo stworzono interesującą historię, która rozbudowuje ten świat i klimat, który trochę rozjaśnia mrok serialu.
Czytaj także: Jak tworzono tygrysa? Kulisy 2. odcinka The Walking Dead
Królestwo jest w rzeczy samej miejscem dosłownie jak z bajki. Wszyscy są szczęśliwi, bezpieczni, a król Ezekiel ze swoimi rycerzami robi wszystko, aby tak pozostało. W końcu udaje się twórcom wyjść poza dość hermetyczne przygody Ricka i spółki. Zaczynają rozbudowywać ten świat i pokazywać ciut szerszy kontekst. Oby na tym nie zakończono, bo polityczna relacja Królestwa z ludźmi Negana jest czymś, co może z czasem znakomicie zaprocentować. Scena płacenia daniny Neganowi znakomicie pokazuje, jak potężna i wpływowa jest jego grupa. Każdy mu się poddaje, konfrontacja jest zbyt dużym ryzykiem. W tym wszystkim wydaje się zabawne, że wciskają im świnie napakowane mięsem umarlaków. Niby płacą, ale zarazem takim czynem pokazują pewien rodzaj buntu, który może sugerować, że w przyszłości Królestwo prawdopodobnie stanie się sojusznikiem Ricka.
Twórcy mają ostatnio dobrą rękę do wprowadzenia ciekawych, charyzmatycznych postaci. Wejście Negana było niezwykle mocne i obiecuje widzom ogrom emocji w przyszłości. Przedstawienie króla Ezekiela jest inne, ale równie dobre, wartościowe i pomysłowe. Nie można całej zasługi przypisać Robertowi Kirkmanowi, który wymyślił tę postać w komiksie, bo taką osobę można było przedstawić w zły sposób. Dostajemy kogoś, kto sprawia wrażenie, jakby przeniósł się z czasów króla Artura. Sposób w jaki mówi, zachowuje się i działa budzi pozytywne wrażenie, a jego scena otwartej rozmowy z Carol pozwala zobaczyć wyrazistość i niuanse tego bohatera. Bezapelacyjnie ciekawa i świetnie zagrana postać, której nie brak charyzmy, jakiej możemy oczekiwać po kimś nazywającym się królem. No i ma tygrysa, który został przez ekipę zrealizowany wręcz perfekcyjnie. Wspaniała mieszanka efektów komputerowych z animatroniką.
Odcinek jest ważny dla rozwoju Carol i Morgana. Ta pierwsza zachowuje się tak jak zawsze – nieufna, podejrzliwa i sprytna. Jednak jej rozmowa z Ezekielem zwiastuje jakąś zmianę w tej bohaterce. Aura Królestwa coś w niej ruszyła. Tak jakby ta jedna rozmowa z Ezekielem obudziła w Carol coś, co dawno było uśpione. Być może to pierwsze zalążki odbudowy wiary w drugiego człowieka? Niewykluczone, że bohaterka zaufa Ezekielowi, bo widać, że to co oglądamy to początek czegoś większego pomiędzy tą dwójką. Nie można zaprzeczyć, że istnieje chemia pomiędzy postaciami, ale nie jestem przekonany, czy ewentualny romans miałby tutaj sens. Atutem odcinka jest też cały motyw milusińskiej Carol, która w pewnym sensie jest w tym wszystkich zabawna. Zaś Morgan wyraźnie odnajduje w tym wszystkim jakiś cel, który przez wydarzenia z poprzedniego sezonu utracił. Wydaje się on kupować całą ideę Królestwa jako rzecz wartą czasu i zachodu. Dobrze też wygląda cały motyw jego bycia nauczycielem, który powinien mieć duże znaczenie w przyszłości.
Czytaj także: Teoria aktora o królu Ezekielu i Neganie
Nie jest to tak dobry, mocny i wywołujący emocje odcinek jak premiera 7. sezonu, ale to nie znaczy, że jest to coś złego. Dostaliśmy kompletnie inny odcinek, w którym twórcy stawiają kolejny krok w rozbudowie świata The Walking Dead. Spokojnie, lekko, ale przede wszystkim interesująco, bez dłużyzn i z dobrymi momentami dającymi frajdę. Czego chcieć więcej?
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat