To zawsze Agatha - sezon 1, odcinek 3 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 18 września 2024Choć oceniłam już dla Was cztery pierwsze epizody To zawsze Agatha, to nie mogłam powstrzymać się przed spoilerowym omówieniem 3. odcinka. Za dużo się w nim wydarzyło.
Choć oceniłam już dla Was cztery pierwsze epizody To zawsze Agatha, to nie mogłam powstrzymać się przed spoilerowym omówieniem 3. odcinka. Za dużo się w nim wydarzyło.
Muszę przyznać, że uwielbiam, gdy odcinki wychodzą co tydzień. Podobnie było w przypadku emisji WandaVision. Taki model umożliwia wspólne dyskutowanie i tworzenie teorii, a dzięki temu przedłuża życie serialu. Spójrzcie chociażby na takiego Fallouta, który był hitem, ale przez to, że cały sezon można było skonsumować w jeden wieczór, rozmowy na jego temat szybko umarły. A zanim pojawi się kontynuacja, zainteresowanie pewnie znacząco zmaleje, ponieważ obecnie platformy streamingowe potrzebują nawet kilku lat, by ukończyć projekt. Kolega z redakcji, Wiktor Stochmal, napisał o tym cały artykuł. Naprawdę tęsknię za dawkowaniem sobie takiej przyjemności.
Dlatego serial To zawsze Agatha jest jak miód na moje zgorzkniałe serce. Fandom, do którego należę od lat, znów dyskutuje, tworzy memy i wydaje się bardziej ożywiony. Takiego poruszenia nie widziałam chyba od emisji WandaVision, przynajmniej po serialowej stronie. Ważne są tutaj detale, teorie i zagadki, które rozwiązujemy po drodze. Właśnie dlatego chciałam nieco bardziej szczegółowo omówić 3. odcinek, choć moje ogólne wrażenia znacie z wcześniejszej recenzji.
Nie wiem, od czego zacząć, ponieważ wydarzyło się naprawdę sporo. Może od tego, że w końcu w MCU wspomniano potężnego Mefisto! Jego pojawienie się przewidywano przed każdym nowym odcinkiem WandaVision, co – jak już wiemy – było błędne. Jest jednak tak blisko powiązany z komiksową historią Scarlet Witch i jej dziećmi, że byłoby dziwne, gdyby Marvel Studios nadal go ignorowało. Szczególnie w świetle najnowszych plotek, że wiedźma ma nie tylko powrócić do uniwersum, ale również stać się kluczową postacią w kolejnych fazach. Jestem ciekawa, czy Mefisto fizycznie pojawi się w kolejnych odcinkach, albo czy będzie miał coś wspólnego z tożsamością Nastolatka.
Uwielbiam fakt, że To zawsze Agatha umiejętnie wplata elementy horroru do serialu. Było to widać już przy otwieraniu Szlaku Wiedźm, gdy Salem Seven próbowało schwytać Agathę. Teraz jednak twórcy postanowili spróbować czegoś nowego. Zamiast opierać się na ciemnych i ponurych pomieszczeniach, które zwykle w horrorze używa się, by pobudzić wyobraźnię widza, wykorzystano jasne i pastelowe wnętrze, pięknie kontrastujące z tym, czego zwykle się boimy. To otoczenie tak nie pasuje do naszych wiedźm, że mimowolnie wydaje się niepokojące i groźne. Widać na pierwszy rzut oka, że znajdują się w obcym i nieprzyjaznym miejscu. To piękny wstęp do tego, co przygotował dla nich Szlak Wiedźm. Oczywiście klasycznego horroru także nie zabrakło w 3. odcinku. Był widoczny przede wszystkim w wizjach, które nawiedziły bohaterki po wypiciu trucizny. W przypadku Lilii Calderu pojawiły się na przykład tradycyjne zjawy. A najstraszniejsza była moim zdaniem halucynacja Jennifer Kale, która została brutalnie podtopiona i pozbawiona mocy. Z tej sceny wylewały się strach, klaustrofobia i bezsilność. Nie wiecie, jak się cieszę, że MCU postanowiło zgłębić tę bardziej horrorową stronę uniwersum.
Porozmawiajmy także o tym, jak serial wygląda. Nie gładko, plastikowo i sztucznie, a prawdziwie i ciekawie. Gdy czytam wywiady z showrunnerką i resztą ekipy, zaczynam coraz bardziej rozumieć, w czym tkwi sekret. Po pierwsze – dbałość o szczegóły. W końcu kilkukrotnie zmieniano koncept na zaklęcie, wiążące usta Nastolatka. Ostatecznie zdecydowali się na coś, co oddawałoby magiczny klimat produkcji. Na początku planowali zrobić pasek z cenzurą, podkreślający działanie czaru. Po drugie, efekty praktyczne. Naciskano na to, by było ich jak najwięcej. Joe Locke przyznał, że na potrzeby serialu zbudowano pełne plany zdjęciowe. Jest to tym bardziej godne podziwu, że pamiętamy, jak aktorzy z MCU, w tym sama Elizabeth Olsen, narzekali, jak trudno jest grać na białej ścianie do niczego. Jeśli czytaliście kilka moich artykułów, to wiecie, że uwielbiam efekty praktyczne, ponieważ zwykle lepiej się starzeją, a także wydają się bardziej namacalne i rzeczywiste. Duże wrażenie w 3. odcinku zrobił na mnie chociażby piekarnik ze zjeżdżalnią. Swoją drogą, to pewnie nawiązanie do historii Hansel & Gretel.
Jeśli chodzi o próbę, było wiele elementów, które mi się podobały. Każda miała zostać skonstruowana na podstawie największych koszmarów wiedźm. W tym wypadku mamy do czynienia z lękami Jennifer Kale, która po spojrzeniu w lustro przyznała, że po wejściu do domu wygląda dokładnie tak, jak jej klientki. Wisienką na torcie był fakt, że Szlak Wiedźm umieścił – jakże ironicznie – jeden ze składników antidotum w kosmetykach, które sprzedaje. Nie powinno go być w „organicznym składzie”, ale Jennifer nie jest zbyt szczerą sprzedawczynią. To zostało dobrze przemyślane, bo gdyby im się nie udało przejść próby, zostałyby utopione – przecież w ten sposób tradycyjnie zabijano wiedźmy. Nie wiem też, czy zauważyliście, ile inspiracji To zawsze Agatha czerpie z Czarnoksiężnika z krainy Oz i innych „magicznych” dzieł kultury. Być może przed finałem napiszę artykuł ze wszystkimi easter eggami i nawiązaniami, ponieważ zdecydowanie zabrałoby to za dużo miejsca w tej recenzji.
Najmocniejszą stroną serialu są bohaterowie i obsada. Sabat w końcu jest w komplecie. I trzeba przyznać, że jest pełen oryginalnych i ciekawych charakterów. Choć większość wiedźm jest co najmniej nieidealna (z podstępną Agathą i oszukującą klientki Jennifer na czele), to wszystkie są po prostu interesujące. I choć fundamentem tej grupy jest antagonistka (bo przecież taką rolę Agatha pełniła w WandaVision), to chce się jej kibicować. A to już połowa sukcesu – w końcu porzuciłam Pierścienie władzy tylko ze względu na to, że Galadriela doprowadzała mnie do szaleństwa. A tu właśnie najbardziej błyszczą bohaterowie i relacje między nimi.
Choć wszyscy radzą sobie świetnie, to przy omawianiu 3. odcinka muszę oddać hołd Debrze Jo Rupp, która gra Panią Hart Sharon Davis. Komediowy talent tej artystki jest nie do opisania. W dodatku czuję się tak, jakby Kitty Forman z Różowych lat siedemdziesiątych przeniosła się do MCU i dołączyła na chwilę do gangu wiedźm. Nawet w najśmielszych marzeniach bym sobie tego nie wyobraziła. Warto też wspomnieć, że w ciągu kilku odcinków stała się ulubienicą fanów. Domyślam się, że Marvel Studios absolutnie nie przewidziało, że wszyscy do tego stopnia oszaleją na jej punkcie. Choć muszę przyznać, że trochę boli mnie serce – postać tak szybko umarła! Miałam nadzieję, że pod koniec serialu stanie się pełnoprawną wiedźmą. Niektórzy twierdzą, że zostanie przywrócona, ale nie byłabym tego taka pewna. Raczej skłaniałabym się ku teorii, że w kolejnych odcinkach pojawi się jeszcze więcej trupów. Nie sądzę, że wszyscy dotrwają do końca Szlaku Wiedźm.
W tym odcinku dostaliśmy też ważne wskazówki co do tożsamości Nastolatka. W pewnym momencie przyznał, że wiele w jego życiu zdarzyło się, gdy miał 13 lat. Czyli w okresie, gdy magia Wandy spowiła Eastview. W dodatku Agatha powiedziała, że jest poniżej tego, by zamknąć komuś usta za pomocą pieczęci. To pokrywa się ze słowami showrunnerki, że taki rodzaj zaklęcia śmierdzi amatorszczyzną. Bardziej doświadczony czar nie objawiałby się w tak oczywisty sposób. To sugeruje, że sam Nastolatek mógł się zaczarować. Jeśli to rzeczywiście Wiccan, być może chciał w ten sposób ukryć swoją tożsamość przed Agathą, by ta pomogła mu przejść Szlak Wiedźm. Z drugiej strony, serial ciągle nawiązuje do Nicholasa Scratcha, jej syna. Skłaniałabym się ku teorii, że albo to haczyk, mający być zasłoną dymną dla Wiccana, albo Marvel Studios znajdzie sposób, by jakoś połączyć te dwie postacie.
Zresztą Agatha wydaje się podejrzewać, że Nastolatek może być jej synem, dlatego mimo wszystko jest wobec niego pobłażliwa. W końcu od 1. odcinka widzimy, że strata dziecka ciąży jej na sumieniu. Poczucie winy i żałoba są silne, niezależne od tego, jak tak naprawdę go straciła. Choć szczerze wątpię, by złożyła go w ofierze. Za to zaczynam wierzyć, że właśnie dlatego pragnęła posiąść moc Scarlet Witch – stąd pytanie do Wandy, czy potrafi wskrzeszać zmarłych w WandaVision.
Zwróćcie także uwagę na to, jak Jac Schaeffer jednym krótkim ujęciem pokazała, jak przerażającą i potężną bronią jest Darkhold, co moim zdaniem wyszło jej o wiele bardziej złowieszczo, niż w filmie Doktor Strange w multiwersum obłędu – księga znajdowała się w kołysce zamiast dziecka. To dobitnie pokazuje, jak artefakt wypacza i sprowadza na złą ścieżkę tych, którzy pragną posiąść jego moc.
To ciekawe, ile detali doceniam przy drugim seansie. Moment, w którym Sharon Davis mówi, że chciałaby zostać „pochowana w tej kuchni”, jest genialnym przykładem foreshadowingu, czyli subtelnego zapowiadania wydarzeń z przyszłości (bo właśnie tam umiera). Jestem także ciekawa, czy Nastolatek – jedyna osoba, która nie wypiła wina, nie miała halucynacji i była głosem zdrowego rozsądku – celowo nie przypomniał reszcie, że nie dodali do mikstury włosa Sharon, przez co pewnie antidotum nie zadziałało. W końcu była prawdopodobnie jedyną osobą, która mogła poznać jego tożsamość. A to zdemaskowałoby go już na samym początku Szlaku Wiedźm.
Tak czy owak, na razie jestem zachwycona serialem. Kocham wiedźmy i magię. Kocham paranormalną stronę MCU z filmem Wilkołak nocą na czele. Był czas, gdy codziennie oglądałam jeden odcinek Buffy: Postrach wampirów. To zawsze Agatha na razie jest kombinacją wszystkiego, co uwielbiam w popkulturze, składającą także hołd swoim poprzednikom. Czas pokaże, czy utrzyma ten status. Jak wiemy, nie wszystkie seriale potrafią utrzymać poziom do końca, a finał często jest ważniejszy niż początek, ponieważ decyduje o tym, jak zapamiętamy daną produkcję.
Poznaj recenzenta
Paulina GuzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat