Tożsamość zdrajcy – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 23 czerwca 2017Michael Apted to niegdyś dobry reżyser z kilkoma mocnymi tytułami na koncie. Od lat jednak to tylko przeciętny rzemieślnik, a jego najnowszy film Tożsamość zdrajcy potwierdza, że nie ma już ręki do opowiadania historii. Wyszedł mu bardzo słaby film.
Michael Apted to niegdyś dobry reżyser z kilkoma mocnymi tytułami na koncie. Od lat jednak to tylko przeciętny rzemieślnik, a jego najnowszy film Tożsamość zdrajcy potwierdza, że nie ma już ręki do opowiadania historii. Wyszedł mu bardzo słaby film.
W filmie Unlocked dostajemy typową, schematyczną historię, jakich wiele. Agentka CIA specjalizująca się w przesłuchaniach zostaje wplątana w intrygę związaną z zamachem terrorystycznym w Londynie z użyciem broni biologicznej. Coś, co na papierze może wydawać się sensowne i z potencjałem, w praniu wychodzi po prostu wtórnie. Dostajemy fabułę, która jest sztampową historią, jakich wiele. Takich, w których każdy zabieg fabularny jest przewidywalny, wręcz oczywisty, a rozwój akcji typowy, mało porywający i momentami nudny. Cała fabuła osadzona jest w ogranych schematach, dlatego nie ma mowy o niespodziankach. Co nie oznacza, że Michael Apted się nie stara, są to jednak podejścia nieudolne, bo widz szybko odkryje, kto jest tytułowym zdrajcą.
Tak naprawdę ten film ma dwa problemy. Po pierwsze – kiepski scenariusz oparty na gatunkowych kliszach, które nie są w stanie zaskoczyć, wywołać emocji czy w jakikolwiek sposób zaciekawić. Pod tym względem trudno dostrzec różnice pomiędzy tym dziełem a akcyjniakami tworzonymi na DVD z Jeanem-Claude'em Van Damme'em czy Stevenem Seagalem. Jest to ta sama oczywista i banalna sztampa. Różnica polega na tym, że poziom realizacji lepszy, bo budżet większy oraz nazwiska bardziej znane. Po drugie – pomimo solidnego budżetu realizacyjnie jest zaledwie poprawnie. Niby wszystkie klocki są na swoim miejscu, ale nie ma napięcia, nie ma nic, co zaangażowałoby w oglądaną historię. Trudno się emocjonować, gdy dosłownie żaden zwrot akcji nie działa na ekranie, bo jest tak pokazany, że łatwo przewidzieć, co się stanie z dużym wyprzedzeniem.
W zasadzie wszystkie postacie to chodzące gatunkowe stereotypy. Nie ma tutaj nikogo, kto by wyróżniał się, był w jakimś stopniu ciekawy, inny, czy miał cokolwiek do zaoferowania ponad z góry ustalony schemat. Dlatego tym bardziej szkoda nazwisk, które tutaj zebrano. Każdy w zasadzie wpisuje się w ustaloną kliszę i zbytnio się nie wysila. Noomi Rapace w głównej roli jest poprawna, a reszta? Reszta wywołuje obojętność, a niektórzy pojawiają się w filmie zaledwie na chwilę.
Unlocked to typowy produkcyjniak, gdzie twórcy biorą oklepaną do granic możliwości fabułę, kilka znanych nazwisk i mają nadzieję, że to się sprzeda. Problem w tym, że rozrywka to niskiej jakości. Ogląda się to poprawnie, początek nawet jest w stanie zaciekawić, ale im dalej, tym gorzej. Szkoda czasu.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Multikina
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat