Trzeci do tanga
Najnowszy odcinek Hannibala całkowicie utwierdza nas w przekonaniu, że serial tworzą kompetentni i niesamowicie utalentowani ludzie. Zwalniając tempo akcji oraz niemal odchodząc od zwyczajowego emploi produkcji i tak serwują epizod, od którego wprost nie można oderwać wzroku.
Najnowszy odcinek Hannibala całkowicie utwierdza nas w przekonaniu, że serial tworzą kompetentni i niesamowicie utalentowani ludzie. Zwalniając tempo akcji oraz niemal odchodząc od zwyczajowego emploi produkcji i tak serwują epizod, od którego wprost nie można oderwać wzroku.
Gdyby ktoś kiedyś przypadkiem trafił na właśnie ten odcinek, przeskakując po telewizyjnych kanałach, mógłby odnieść wrażenie, że ogląda jakiś prawniczy procedural. Rozpoczynamy bowiem proces Willa Grahama, który stanowi główną oś fabularną "Hassun". Brian Fuller i spółka udowodnili tylko, że czego obecnie nie dotkną, zamienia się w złoto, a nawet epizody z pozoru przejściowe to telewizyjne perełki. Można powtarzać w kółko, że nieziemski wizualny styl i hipnotyzujące aktorstwo to główne zalety thrillera NBC, ale umiejętność uporządkowania tych wszystkich elementów to zasługa twórców, którym należą się najwyższe słowa uznania. Co tydzień siadamy bowiem przed ekranem jak do uroczystej i wykwintnej kolacji, delektując się każdą sceną. Niedługo zacznę chyba oglądać Hannibala w trzyczęściowym garniturze.
Początek drugiej serii w odróżnieniu od pierwszej połowy sezonu premierowego niemal całkowicie zrywa z systemem "sprawy tygodnia". Serial już na dobre przeistoczył się w kompleksowy i wielowątkowy dramat, którego motorem napędowym jest pojedynek dwóch wybitnych umysłów. Trudno tutaj jednak mówić o wyrównanych szansach. Rok temu obserwowaliśmy, jak Lecter manipulował Willem, wykorzystując jego chorobę. Tym razem jego zadanie ułatwione jest dzięki kratom, które dzielą jego i Grahama. Hannibal zawsze ma jakąś przewagę, zawsze jest jeden krok do przodu, ale przyjdzie czas, że jego pycha będzie początkiem jego końca. Tytułowy bohater jest bowiem samotny. Jego gra oraz zaspokojenie ciekawości kosztowały go "przyjaciela" i kogoś, kto operował na tym samym poziomie intelektu. Nic więc dziwnego, że Lecter chce nadal się bawić, ale nie ma z kim. Jack to dla niego płotka, a nie rywal. Pozostaje tylko jedno wyjście – doprowadzić do uniewinnienia człowieka, którego sam wrobił.
[video-browser playlist="634952" suggest=""]
Końcówka drugiego odcinka stanowiła impuls, którego Will potrzebował, aby bez wytchnienia dążyć do ujawnienia Hannibala jako potwora. Bez wątpienia trudno będzie to uczynić z wnętrza celi, ale "Hassun" wprowadza nowy i bardzo intrygujący wątek, który zapewne za kilka tygodni uderzy w nas ze zdwojoną siłą. Taka jest chyba główna funkcja trzeciego epizodu – nieco uśpić naszą czujność i zaprezentować bohaterów w nowym dla widza świecie, czyli sali sądowej. Krótka analiza sytuacji każe wysnuć jeden poważny wniosek – trzeci gracz zaczął odważnie poruszać się po planszy zbrodni i komplikować plany maestro Lectera.
Być może niektórym wydawało się to bardziej oczywiste, a innym mniej, ale można chyba bezpiecznie wysnuć konkluzję, że Hannibal nie jest autorem morderczych dzieł sztuki, które przyszło nam oglądać w "Hassun". Jasnych wskazówek jest kilka. Hannibal już bawił się w naśladowcę w pierwszej serii, więc powielanie tego samego zabiegu byłoby wtórne i mało oryginalne, a po tych scenarzystach raczej się tego spodziewać nie można. Poza tym wtedy tylko Will wpadł na trop copycata. Tym razem również FBI połapało się dość szybko. Swoją drogą, mając na uwadze to, jak groteskowo i idiotycznie zachowują się przedstawiciele służb federalnych w telewizji ogólnodostępnej (patrz: Czarna lista czy The Following), ich odpowiednicy w Hannibalu trzymają fason i widać, że nie są w ciemię bici. Sędzia i strażnik zginęli od postrzału, zostali okaleczeni po śmierci i nie brakowało im żadnych organów, które można by było ze smakiem spożyć. Modus operandi nie pasuje więc ani trochę do naszego ulubionego kanibala, nie wspominając o tym, że rozpoczęcie postępowania od nowa tylko szkodzi Willowi i uziemia go w zakładzie psychiatrycznym na dodatkowy czas. Lecter starał się tego uniknąć. Wszystko wskazuje więc na to, że wyłonił się nowy seryjny morderca, który ma niewyrównane rachunki z którymś (a może obojgiem) z głównych bohaterów.
Hannibal to serial wyjątkowy, który zachwyca praktycznie w każdym elemencie. Bez wątpienia telewizyjne dzieło sztuki, które co tydzień dostaje policzek od amerykańskiej publiczności. Niecałe trzy miliony widzów? Litości. Oj, co by to było za arcydzieło na HBO. Aż strach pomyśleć.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat