Film Walka z lodem jest oparty na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w latach 1909-1912. Jest to historia duńskiej ekspedycji, która próbowała obalić roszczenia Stanów Zjednoczonych do północno-wschodniej Grenlandii. Kapitan Ejnar Mikkelsen pozostawia swoją załogę na statku i wyrusza na wyprawę przez skute lodem tereny w poszukiwaniu dowodu na to, że Grenlandia jest jedną wyspą. W tej trudnej podróży towarzyszy mu niedoświadczony członek załogi, Iver Iversen. Mężczyźni muszą walczyć z głodem, zmęczeniem i atakami niedźwiedzi polarnych. Udaje im się osiągnąć cel, ale po powrocie znajdują zniszczony statek i opuszczony obóz. Przez pierwszą część filmu Walka z lodem widzowie towarzyszą w morderczej wyprawie dwóm dzielnym podróżnikom. Mikkelsen, w którego wciela się Nikolaj Coster-Waldau to człowiek surowy, niezłomny i doświadczony. Za wszelką cenę chce osiągnąć cel, który ma dla niego osobisty wymiar. Z kolei Iversen (Joe Cole) to narwany, młody mechanik, zafascynowany kapitanem, pragnący przeżyć przygodę i zapisać się w historii. Szybko też odkrywa, że ta podróż wymaga dużego skupienia i pokory, ponieważ każdy błąd oddala ich od wykonania tego bardzo ważnego zadania i stanowi zagrożenie dla ich życia. W tej części filmu opowieść jest prowadzona bardzo schematycznie. Mężczyźni jadą na saniach, potem dochodzi do kryzysowej sytuacji, Iver próbuje nawiązać rozmowę z markotnym kapitanem, a następnie ruszają w dalszą, malowniczą drogę. Z jednej strony historia opowiadana jest w jednostajnym rytmie, w którym postęp wyprawy odmierza się zmniejszającymi się zapasami prowiantu i podpisami o upływie czasu. Ale z drugiej strony nie powoduje to dłużyzn, dlatego płynnie przechodzimy do kolejnych etapów tej arktycznej misji. Mimo to ogląda się ich zmagania bez większych emocji, jedynie smuci los psów zaprzęgowych.
fot. Netflix
+5 więcej
Niestety, ten narzucony schematyczny styl opowiadania historii sprawia, że nie odczuwa się rozwoju relacji między Mikkelsenem a Iversenem, co powinno być najmocniejszą stroną filmu. Większość czasu ma ona charakter kapitan-podwładny. Nieco zmienia się to dopiero, gdy wyczerpani podróżnicy powracają do opuszczonego obozu. Ich stosunki są już bardziej przyjazne, ale wtedy też dają znać o sobie problemy mentalne Mikkelsena, który tęskni za swoją ukochaną. Dzięki temu film nie jest aż tak zdominowany przez mężczyzn, przy okazji dobrze określa stan emocjonalny tego bohatera. Jest to też czas na aktorski popis Nikolaja Costera-Waldau, który do tego momentu był raczej przyćmiewany przez przekonującego w swojej roli Joe Cole’a. W końcówce historia zaczyna wywoływać trochę emocji i nawet trzyma w napięciu ze względu na coraz mniejsze szanse na uratowanie członków ekspedycji, z powodu kurczących się zapasów i innych groźnych wydarzeń. Historia jest interesująca, ponieważ dobrze oddano wysiłek, jaki musieli włożyć podróżnicy w tę wyprawę. Postawiono na realizm ekspedycji, bez sztucznego i nadmiernego wyolbrzymiania jej trudów. Choć troszkę ją ubarwiono atakami niedźwiedzia, co nie do końca ekscytowało, ponieważ CGI w tym przypadku stało na przeciętnym poziomie. Ponadto stawka też została odpowiednio podkreślona, dlatego widzowie trzymają kciuki za powodzenie wyprawy. Los bohaterów nie jest obojętny, ale i tak historia przesadnie nie angażuje emocjonalnie. Warto dodać, że Walka z lodem to pierwszy islandzki film oryginalny Netflixa. Zdjęcia do produkcji rzeczywiście odbywały się na zlodowaciałych, ale też zróżnicowanych krajobrazowo terenach tej wulkanicznej wyspy. Prezentowały się przepięknie! Dzięki temu, że są to prawdziwe miejsca, a nie wygenerowane w komputerze pejzaże, historia jest dla nas bardziej autentyczna. Strona wizualna sprawia, że film odbiera się bardziej przychylnie, a do tego odczuwa się duży szacunek do aktorów i ekipy filmowej. Te widoki to uczta dla oka. Walka z lodem jest dobrym, choć nieporywający filmem z solidną obsadą. Arktyczny krajobraz wyprawy działa na zmysły, dzięki czemu odczuwa się wylewający się chłód z ekranu. Twórcy wycisnęli maksimum z tej historii o tym heroicznym czynie, chociaż czuć dość spory niedosyt. Mimo wszystko warto obejrzeć - choćby dla tej niesamowitej oprawy wizualnej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj