Wikingowie: sezon 4, odcinek 16 – recenzja
Odcinek po kluczowym wydarzeniu w serialu Wikingowie rozczarowuje. Serial nadal traci swój blask.
Odcinek po kluczowym wydarzeniu w serialu Wikingowie rozczarowuje. Serial nadal traci swój blask.
Historia zaczyna być sztucznie i na siłę przeciągana. To jest cały klucz, jaki wynika z najnowszego odcinka, który towarzyszy nam od debiutu sezonu 4B. Zaczynam sądzić, że błędem było rozciąganie na podwójną liczbę odcinków dobrze skondensowanych fabularnie sezonów, które miały sens, cel i sprawdzały się smakowicie. Nawet sezon 4A pomimo kiepskich pomysłów (uzależnienie Ragnara!) sprawiał wrażenie ciekawszego, dopracowanego i mniej przeciąganego niż to, co obserwujemy obecnie. Wydarzenia w Kattegat są tego dowodem. Tak naprawdę dostajemy kilka zwyczajnych scen, które niczego nie wnoszą. Wyzwanie Ivara jest absurdalne i pozbawione najmniejszego sensu. Czy coś to zmieniło? Czy przez to ktokolwiek mógł pomyśleć źle o Lagercie? Jakoś w to wątpię, bo nadal nikt nie traktuje Ivara poważnie. Jedynie zasiał ziarno niepewności w Lagercie co mogło być pokazane w ciekawszej formie. Z samą postacią syna Ragnara też mam problem, bo on w ogóle się nie rozwija. W tym odcinku dostajemy Ivara robiącego groźne miny i patrzącego "spod byka" i nic więcej. Nie czuję charyzmy, emocji i serca tej postaci, która cały czas stoi w miejscu. O jego braciach zresztą też niewiele dobrego można powiedzieć. Jedynie Katheryn Winnick przypomina, że jako Lagertha jest osobą wzbudzają sympatię, dobrze zagraną i wywołującą emocję.
Największym rozczarowaniem jednak jest wyprawa Bjorna i spółki, którzy zatrzymali się w Hiszpanii, by tam też zebrać trochę łupów i zapasów, jak mniemam na dalszą drogę. I takim sposobem twórcy marnują cały potencjał tego wątku. Mam uwierzyć, że w tym mieście nie ma żadnych wojowników? Miasto kompletnie pozbawione obrony? Z perspektywy widza nie zagłębiającego się w fakty historyczne wygląda to niedorzecznie. Żadne wyzwanie dla bohaterów, więc ta rzeź nie ma tym samym sensu, nie wnosi nic do serialu. Michael Hirst jednak wprowadza tutaj osoby wyznania muzułmańskiego, co oczywiście współcześnie z wiadomych przyczyn jest tematem ciągle aktualnym. I tak zamiast oglądać wojowniczych wikingów podbijających miasto, oglądamy Flokiego poszukującego własnego "ja" w muzułmańskiej świątyni. Oglądanie po raz kolejny jakichś wewnętrznych problemów Flokiego w momencie, gdy serial musi nabierać wiatru w żagle, jest nudne, a nawet irytujące, bo zachowanie bohatera jest kompletnie niezrozumiałe. Jest pusty, bo Ragnar odszedł? Jakoś przez wiele lat tego nie czuł, gdy Ragnar uciekł i zostawił Kattegat pod opieką Aslaug, więc skąd mu się to wzięło? I dlaczego Hirst sugeruje, że Floki chciałby zostać muzułmaninem? Przecież jego zachowanie jest absurdalne i sprzeczne z tym, co zawsze robił. W świątyni chrześcijańskiej miał w nosie wszystko i zabijał, a tu nagle w islamskim świętym miejscu Floki ma opory? Niestety, ale ten wątek na razie nie ma w sobie krzty wiarygodności i sensu. Jeśli następny odcinek nie objaśni nagłej fascynacji Flokiego, można pomyśleć, że jest to historia wprowadzona tylko dla kontrowersji. Nie mam obiekcji wobec samego pomysłu, ale po raz kolejny kuleje jego pokazanie.
Tak naprawdę tylko jedna sekwencja odcinka ma klimat i jakość serialu Vikings, który często był gwarantem sukcesu danego epizodu. Chodzi mi o końcowe sekwencje z jednookim mężczyzną, który najprawdopodobniej jest Odynem przekazującym synom Ragnara informację o śmierci ich ojca. Muzyka, dobór scen i poszczególne ich ukazanie - wszystko gra idealnie. Aż szkoda, że to tylko krótka sekwencja, która nie ratuje co najwyżej przeciętnego odcinka.
Mam problem z tym odcinkiem serialu Vikings, ponieważ motyw przeciągania, braku klimatu, nieciekawych bohaterów (nawet Ivar staje się postacią jednej groźnej miny) i dziwnych, nieatrakcyjnych decyzji fabularnych (Floki) sprawiają, że jest gorzej niż kiedykolwiek. Może i z tych pomysłów dałoby się więcej wyciągnąć, by pokazać to w sposób atrakcyjny, sensowny i wiarygodny. Wydaje się to kluczem do problemu sezonu 4B, który ma pomysł, ale jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. Nawet, jeśli od strony czysto technicznej, wszystko stoi na wysokim poziomie, tak rozpisane konceptów na sceny i brak ich atrakcyjności nie oferuje frajdy i satysfakcji.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat