Wikingowie: sezon 4, odcinek 2 i 3 – recenzja
Wikingowie trochę wolno się rozpędzają, ale w dwóch najnowszych odcinkach udaje się rozwinąć historię, pokazać kilka ważnych elementów, które będą procentować w przyszłości, i zbudować wyjątkowy klimat.
Wikingowie trochę wolno się rozpędzają, ale w dwóch najnowszych odcinkach udaje się rozwinąć historię, pokazać kilka ważnych elementów, które będą procentować w przyszłości, i zbudować wyjątkowy klimat.
Najbardziej zaskakuje mnie wątek Rollo, który w obu recenzowanych odcinkach Vikings niewiele wnosi fabularnie, ale jest siłą rzeczy bardziej humorystyczny. Rollo starający się przystosować do kulturalnego zachowania w Paryżu w wielu scenach wygląda komicznie i działa to tak, jak można by oczekiwać. Różnice kulturowe dobrze napędzają ten humor i pozwalają zaangażować się w historię bohatera. Wiemy, że ostatecznie jest już przeciwko swoim braciom i robi wszystko, aby Paryż był gotowy na obronę przed nadejściem Ragnara. Problem mam z tym, że twórcy nie nakreślają jego motywacji i tak naprawdę musimy się tego domyślać. Nie widać tutaj, co nim kieruje, dlaczego podejmuje takie decyzje i z jakiego powodu stara się zmienić stronę konfliktu. Przypuszczam, że w przyszłości to zostanie rozwinięte, ale to nie ma znaczenia. Ten wątek musi w pełni działać tu i teraz, a ta wada jest dość istotna.
Dobrze wypadają sceny z Ragnarem i Aslaug, który doskonale bawi się z nią w grę w kotka i myszkę. Wygląda to trochę tak, jakby chciał, by sama od niego odeszła, bo on nie jest w stanie podjąć tej decyzji. Aslaug jest już skończona i jej rola powinna zostać zminimalizowana. Na razie nie widać tutaj żadnych szans dla niej, gdy podejście Ragnara jest, delikatnie mówiąc, wrogie. Szkoda, że na razie wątek nowej służącej nie dostaje czasu ekranowego, bo wyraźnie będzie on odgrywać jakąś rolę, ponieważ są ku temu przesłanki w obu odcinkach. Zdecydowanie przykuwa ona zainteresowanie Ragnara.
Ciekawie rozwija się wątek Flokiego. Pogoń za nim w drugim odcinku ma świetny klimat, który bardzo intryguje i buduje zainteresowanie. Naprawdę - to w tym serialu twórcy robią wręcz wzorcowo. Fajnie, że w tym miejscu czas ekranowy dostaje kolejny syn Ragnara. Ponownie udaje się Michaelowi Hirstowi nie tylko stworzyć postać w klimacie, ale jeszcze obsadzić ją aktorem, który idealnie wpasowuje się w tę rolę. Oglądając tego młodego bohatera, widać od razu, że to syn Ragnara. Natomiast sam motyw kary Flokiego pięknie nawiązuje do ukarania Lokiego w mitologii. Pomysłowo, klimatycznie i na pewno nieprzypadkowo wprowadzono to w wątku tej postaci. To musi mieć na niego wpływ i być może doprowadzi do przemiany w kogoś ciekawszego w przyszłości. Kara na swój sposób okrutna i zwieńczona informacją o śmierci córki wydaje się adekwatna do przewinienia. Tytułowa Łaska obiecuje odbudowę Flokiego - miejmy nadzieję, że w kogoś mniej fanatycznego, bo czasem to w poprzednich sezonach irytowało.
Delikatnie zarysowany konflikt Ragnara z Bjornem wydaje się jedynie pretekstem do zmuszenia młodego bohatera do dojrzewania. Jego przygody w dziczy są pozytywnym zaskoczeniem, bo z wątku prawie że o niczym dostajemy piękny pokaz działania bohatera i jego przeistaczania się w kogoś innego. Symbolika walki z niedźwiedziem i późniejszy skok do mroźnej wody zostają zrealizowane rewelacyjnie i jednocześnie tak, by dać do myślenia. Nieprzypadkowo teraz właśnie Bjorn przechodzi swoją drogę do stania się prawdziwym, dorosłym wikingiem. Gdy Ragnar umrze, to on będzie musiał przejąć centralną rolę w serialu i napędzać akcję. Jest tu potencjał. W ogóle ten klimat wątku jest wyśmienity. Moment, gdy Bjorn wydaje z siebie okrzyk, który dociera do Ragnara - ciary!
Powracamy też do bohaterów w Wessex, których wątek jest w tej chwili całkowicie oddzielony od wikingów. Król Egbert nadal świetnie mataczy i ogląda się go wspaniale, a akcja ma dobre tempo. Wprowadzenie motywu buntu w Mercji pozwala swobodnie odseparować tę historię od Ragnara i spółki. Takim sposobem Egbert staje się kimś więcej niż tylko przeciwnikiem Ragnara. Teraz jest równorzędnym graczem, którego wątek jest tak samo ważny jak Ragnara i Rollo. Tutaj dostajemy jedyne sceny akcji z obu odcinków. Końcowe walki w celu odbicia królowej naprawdę mogą się podobać, bo czuć, że twórcy cały czas rozwijają się w tym aspekcie. Jest coraz ciekawiej, brutalniej i z większą dawką emocji. Mieszane odczucia mam wobec wątku księżniczki Judith. Z jednej strony jakby chcieli zwiększyć jej rolę i zarazem pokazać postępowość Egberta, ale z drugiej niewiele to wnosi do historii, bo rola tej kobiety nie ma większego znaczenia w ogólnym rozrachunku. Na razie nie dostrzegam większego pomysłu na Judith, która najwyraźniej ma wyrosnąć na kogoś ważniejszego niż do tej pory.
Chwilowy powrót Athelstana jest związany z dość mało subtelną symboliką. Zrobienie z niego kogoś w rodzaju Jezusa ma znaczenie i ogromny wpływ na Ragnara oraz Egberta. Ten pierwszy na pewno jest trochę świadomy tego, co widzi, z uwagi na opowieści, jakie mógł usłyszeć od Athelstana. Trudno na razie rozszyfrować znaczenie ukazania się Egbertowi, które było ściśle powiązane z wizją Ragnara. Nie da się ukryć, że udaje się Hirstowi znakomicie wprowadzać wszelkie elementy fantasy, bo towarzyszy im wyśmienity klimat. Jednocześnie jest to trochę wciśnięte na siłę - czy naprawdę Athlestan musiał ukazać się w takiej symbolice?
Trzeci odcinek pokazuje też pewną nowość w serialu, gdyż było w nim chyba więcej nagości i seksu niż w trzech poprzednich sezonach razem wziętych. Jest to trochę zaskakujące, że podjęto decyzję o wprowadzenie takich scen, które przecież nigdy temu serialowi nie były potrzebne. Dziwnie to wygląda zwłaszcza w kontekście krytycznych wypowiedzi Hirsta odnośnie nagości w Grze o tron. Podoba mi się jednak podejście, bo tutaj nadal zostaje to zrobione ze smakiem i ma znaczenie, choć nie wszystko jest do końca potrzebne. Najwięcej sensu ma scena z Kalfem i Lagerthą, która pogłębia relację tych postaci. Trudno w tym miejscu nie zastanowić się, czy Kalf mówi prawdę, czy stara się manipulować Lagerthą, która chyba się nim bawi. Skoro chwilę później nasyła na Bjorna zabójcę, wydaje się to co najmniej zastanawiające.
Vikings trzymają mocny poziom w czwartym sezonie, oferując to wszystko, za co ten serial uwielbiamy. Jest klimat, dobry rozwój poszczególnych wątków i ciekawe pomysły. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że twórcy - umyślnie lub nie - starają się trochę naśladować Grę o tron (więcej oddzielonych od siebie wątków dziejących się w różnych miejscach i więcej nagości). Jest to coś, co w tym serialu nie było do tej pory robione w taki sposób, i ta różnica rzuca się od razu w oczy. Pomimo tego jest frajda, więc nie ma co na siłę narzekać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat