

Willow w przedostatnim odcinku nawet nie udaje przygodowego serialu fantasy. Po raz kolejny widać, że zatrudnienie niedoświadczonego reżysera bez krzty wizji nie było dobrym pomysłem. Pościg na Spękanym Morzu zaczął się nieźle i miał potencjał. Czekaliśmy na przygodę i emocje. Jednak do opowieści szybko wkradł się chaos realizacyjny, a praca kamery była fatalna. Pościg trwał bardzo krótko – można było go przegapić w czasie mrugnięcia. Pozostałe aspekty odcinka nie zaoferowały niczego więcej.
Książę Airk to najgorsza i najbardziej niedorzeczna postać w serialu, a absurdalny pomysł na jego "rozwój" jedynie udowadnia, że twórcy zupełnie nie rozumieli, co mogli osiągnąć i jak wykorzystać ten potencjał. Jego relacja z nową postacią w opuszczonym mieście szybko staje się łopatologicznym i przewidywalnym absurdem. Wiemy, że Elora go kocha, on niby ją też, ale pocałunek nowej księżniczki musiał się pojawić! W tym wszystkim mamy szereg oczywistości: w finale najpewniej się okażę, że to żadna księżniczka, a zła wiedźma. Twist z końcówki, że bohater nie jest już więźniem, tylko najpewniej jej służy, jest zwyczajnie pozbawiony sensu. Twórcy znów przekombinowują. Podejmują takie decyzje, które sprawiają, że zaczynamy wątpić w ich pisarskie umiejętności. Być może w finale zyska to jakiś sens, ale trudno będzie go zbudować. To tak naprawdę niszczy fundament serialu, którego siłą była prostota.
Wyprawa przez Spękane Morze to podsumowanie wszystkiego, co złe w Willow. Karygodne rozpisanie stereotypowych postaci podkreślone zostało złą grą aktorów. Widać, że reżyserzy nie umieli ich poprowadzić. Gdy Elora słyszy wyznanie uczucia, można jedynie poczuć falę zażenowania. Tak samo jak w wątku miłości Kit i Jade. Zasadniczo każdy (poza Boormanem) jest przykładem absurdalnego bohatera. I choć na papierze widać potencjał, twórcy nie mają pomysłu, co zrobić, by postacie zyskały większe znaczenie. Nawet polepszenie relacji Kit z Elorą jest oparte na banałach – jak i wszystko w Willow. Najwyraźniej twórcy nie mają ani ambicji ani pomysłu na coś więcej. Na coś, co byłoby w stanie dostarczać choćby poprawnej i emocjonującej rozrywki. Jednak z drugiej strony dostaliśmy w tym wątku kilka ładnych wizualnie scen, a to w przekroju całego sezonu rzecz dość wyjątkowa.
Willow na tym etapie jest serialem złym i niedorzecznie prowadzonym. Finał raczej tego nie zmieni. Ta ekipa po prostu nie potrafi opowiadać ciekawych historii w klimacie fantasy. Skupiają się na słabo rozpisanych wątkach uczuciowych (obecność w grupie scenarzystów osoby z Arrow nie dziwi...) i nudnych motywach, które nie mają w sobie lekkości, humoru czy przygody. Jest jedynie coraz gorzej. Do tego stopnia, że nawet Warwick Davis w roli Willowa sprawia negatywnie wrażenie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

