Wojna starego człowieka - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 15 maja 2024Co najlepiej zrobić na starość? Zaciągnąć się do wojska, wyruszać na kosmiczne bitwy i tłuc obcych. Aczkolwiek nie wszystko wygląda tak różowo w powieści Wojna starego człowieka.
Co najlepiej zrobić na starość? Zaciągnąć się do wojska, wyruszać na kosmiczne bitwy i tłuc obcych. Aczkolwiek nie wszystko wygląda tak różowo w powieści Wojna starego człowieka.
Space opera to obecnie chyba najpopularniejszy podgatunek science fiction. Jednakże – poza nielicznymi wyjątkami – prezentuje raczej przeciętny poziom. Autorzy produkują masowo powieści odlane z jednej formy. Ich celem jest dostarczenie czystej rozrywki, co starają się osiągać najprostszymi sposobami. Efektem jest znudzenie czytelnika (chociaż wiadomo, nie każdego). Przy kolejnej podobnej książce następuje przesyt. Tym bardziej że poza dynamiczną fabułą i opisami kosmicznych batalii powieści te nie oferują nic więcej.
Tym cenniejsi są autorzy, którzy próbują choć trochę przełamywać utarte schematy fabularne. Na Zachodzie za kogoś takiego uznawany jest John Scalzi, który karierę rozpoczął już prawie dwadzieścia lat temu powieścią Wojna starego człowieka. I aż dziwne, że ta niegłupia i rozrywkowa seria nie zagościła na dobre w świadomości polskich czytelników. Ale jest na to szansa, bo wydawnictwo Vesper w serii Wymiary wydała właśnie reedycję (to już trzeci wydawca tej książki na polskim rynku).
Starość nie radość. Im więcej lat na karku, tym trudniej unieść ich ciężar. Zdrowie szwankuje, pamięć już nie ta. Nic, tylko czekać na kostuchę, która skróci starcze cierpienia. Jednak wyobraźmy sobie, że jest lepsze rozwiązanie. Kolonialne Siły Obrony szukają żołnierzy. Masz siedemdziesiąt pięć lat i nic cię już nie wiąże z domem? Zaciągnij się! Musisz jedynie przyrzec, że nigdy nie powrócisz na Ziemię, bo jej mieszkańcy nie mogą dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się w przestrzeni kosmicznej. A dzieje się dużo... I niekoniecznie dobrego dla cudownie odmłodzonych rekrutów.
Scalzi garściami czerpie z klasyków gatunku, czego zresztą nie kryje. Sam wzorzec fabularny budzi silne skojarzenia z Kawalerią kosmosu Roberta A. Heinleina, lecz inspiracji dla autora Wojny starego człowieka można doszukiwać się w wielu innych powieściach – zarówno starszych, jak i nowszych. Na kartach powieści przewijają się pomysły zaczerpnięte choćby z książek Joe Haldemana czy Richarda Morgana. Można więc z czystym sumieniem uznać, że Scalzi wzoruje się na właściwych pozycjach.
Nie jest jednak tak, że autor wyłącznie kopiuje czyjeś wizje. Zaczerpnięte inspiracje łączy i przetwarza, dodając sporo od siebie. Ma świeże pomysły i nie waha się ich przedstawiać czytelnikowi. Jednakże największym atutem Wojny starego człowieka jest styl, którego próżno szukać u klasyków. Powieść jest napisana według współczesnych standardów – barwnym i żywym językiem, dzięki któremu z zainteresowaniem śledzimy następujące po sobie w zawrotnym tempie wydarzenia. Lektura wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż po sam koniec, mimo że niektóre zabiegi fabularne są dosyć przewidywalne. Książkę czyta się błyskawicznie. Tym bardziej że nie jest zbyt obszerna, co też jest swego rodzaju ewenementem w dzisiejszych czasach.
Powieść Scalziego to przede wszystkim rozrywka, chociaż można się w tym tekście doszukać pewnych refleksji – choćby w dylematach bohatera dotyczących celowości eksterminacji kolejnych obcych ras. Akcja jest dynamiczna, dialogi i sceny częstokroć zabawne. Bohaterowie budzą sympatię, choć może są zbyt mało zróżnicowani. Cóż, taka konwencja. Kreacja świata i jego realiów jest konsekwentna i niewiele można jej zarzucić. Może tylko to, że starość to nie tylko problemy natury fizycznej (zniwelowane przez zastosowaną na rekrutach kurację), ale też – a może przede wszystkim – pewne przypadłości mentalne. Tymczasem u Scalziego bohaterowie bardzo szybko zaczynają zachowywać się jak dwudziestolatkowie.
Jeśli lubicie niegłupie science fiction z odrobiną niewymuszonego humoru, to śmiało sięgajcie po Wojnę starego człowieka. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem powieść się przebije i doczekamy się wydania całej serii, która liczy już kilka dobrych tomów.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat