„Wolverine: Logan”: Brakujący rozdział – recenzja
Wolverine jest postacią, której historia została już opowiedziana na niemal wszelkie możliwe sposoby; osadzano ją w najróżniejszych kontekstach, ocierając się przy tym o wiele motywów i kliszy. Wciąż jednak wydaje się, że ten kanadyjski bohater kryje pewne sekrety, co całkiem dobitnie potwierdza komiks Wolverine: Logan. I wcale nie potrzeba wielce skomplikowanej fabuły, aby ciekawie opowiedzieć o tak znanej postaci.
Wolverine jest postacią, której historia została już opowiedziana na niemal wszelkie możliwe sposoby; osadzano ją w najróżniejszych kontekstach, ocierając się przy tym o wiele motywów i kliszy. Wciąż jednak wydaje się, że ten kanadyjski bohater kryje pewne sekrety, co całkiem dobitnie potwierdza komiks Wolverine: Logan. I wcale nie potrzeba wielce skomplikowanej fabuły, aby ciekawie opowiedzieć o tak znanej postaci.
Wolverine: Logan to pozornie niewielki tom – zawiera w sobie zamkniętą historię, pierwotnie opublikowaną w miniserii "Logan" #1-3. Nie należy więc oczekiwać fajerwerków fabularnych na miarę śmierci Kapitana Ameryki czy homoseksualnego ślubu dwóch członków X-Menów, ponieważ jest to komiks z gatunku tych, które urzekają swoją prostotą oraz wyrafinowanym kunsztem. Historia opowiadająca krótki epizod z życia Logana to wspaniały twór na temat stawania się mężczyzną w obliczu wiszącej zagłady, tak popularnej w amerykańskiej popkulturze (vide Strażnicy czy X-men: pierwsza klasa). Cała fabuła, osadzona na barkach trzech postaci, traktuje przede wszystkim o powrocie do dawno zapomnianej i pogrzebanej przeszłości, mającej głębokie korzenie w drugiej ojczyźnie Rosomaka – Japonii.
Czytaj także: Śmierć Wolverine'a
Wolverine według interpretacji Vaughana i Risso jest tylko na pozór twardzielem potrafiącym sobie poradzić w każdych warunkach, ponieważ na poziomie emocjonalnym, do którego dopuszcza kobietę, jawi się jako "porcelanowa lalka". Nie jest to bezpodstawne określenie, ponieważ mutant jest tutaj przedstawiony jako postać skrzywdzona i na wpół zdziczała z powodu podłego traktowania ze strony ludzi. Dopiero pod delikatnym i zmysłowym dotykiem płci pięknej ten zmęczony życiem bohater otwiera się na całą gamę uczuć – co ze względu na dobrze rozpisany scenariusz oraz bohaterów wypada zaskakująco wiarygodnie.
[image-browser playlist="582602,582603" suggest=""]
Cała fabuła broni się przede wszystkim prostotą sposobu, w jaki zostaje opowiedziana, co jest zasługą niezwykle płynnej narracji oraz niesamowitych, ekspresyjnych rysunków o stonowanej palecie kolorów, które wyszły spod ręki znanego z kultowej serii "100 naboi" Eduardo Risso. Wydaje się to dość ciekawy wybór na stanowisko rysownika, gdyż jest on kojarzony przede wszystkim z wydawnictwem Vertigo oraz bardziej niszowymi komiksami. Brian K. Vaughan w posłowiu (będącym w rzeczywistości sparafrazowanymi listami twórców) wyjaśnia, iż chciał, aby czytelnicy komiksów ze stajni Marvela poznali prace Argentyńczyka. Jest to niezwykle trafny zabieg, ponieważ komiks sygnowany tymi dwoma nazwiskami po prostu nie mógł się nie udać. Historia, którą kreślą ci dwaj znamienici artyści w tomie Wolverine: Logan, jest zarazem wartościowym i brakującym rozdziałem z przeszłości tego ikonicznego bohatera, który z pewnością warto zgłębić.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat