Wyjście z cienia
Siedemnasty odcinek Agentów T.A.R.C.Z.Y. rozgrywa się równolegle do emocjonujących wydarzeń z filmu Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz i dostarcza wielu wrażeń. Uwaga na możliwe spoilery.
Siedemnasty odcinek Agentów T.A.R.C.Z.Y. rozgrywa się równolegle do emocjonujących wydarzeń z filmu Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz i dostarcza wielu wrażeń. Uwaga na możliwe spoilery.
Twórcy serialu pokazują tym odcinkiem, jak wyśmienicie można powiązać go z widowiskiem, które obecnie jest wyświetlane na ekranach kin. Nie jest to tylko wspomnienie o wydarzeniach, jak to było na przykład z odcinkiem po emisji Mrocznego świata, ale spójne powiązanie fabularne. W Zimowym żołnierzu pokazano zaledwie wierzchołek góry lodowej, natomiast Agenci T.A.R.C.Z.Y. rozbudowują ten motyw i pokazują to, czego można było domyślać się podczas kinowego seansu - cała akcja HYDRY nie rozgrywa się tylko w Triskelionie, ale we wszystkich placówkach T.A.R.C.Z.Y. na całym świecie. Fabuła ta ma w sobie potencjał na bardzo atrakcyjne i emocjonujące odcinki do końca pierwszego sezonu (a może nawet na drugi?). Jako że w Strażnikach Galaktyki sama T.A.R.C.Z.A. ma odegrać epizodyczną rolę, można założyć, że ewentualny drugi sezon mógłby skupić się na jej odbudowie, by w kolejnych filmach rozgrywanych na Ziemi wszystko wróciło jako tako do normy.
Poprzedni odcinek zasugerował dwa elementy fabularne w związku z Melindą May i Victorią Hand. Raczej każdy spodziewał się, że May nadal pracuje dla Fury'ego, więc tutaj akcja rozgrywa się poprawnie. Jednakże przez większość czasu jest budowana bardzo przyzwoita niepewność, czy w istocie Melinda mówi prawdę. Świetnie wypada scena jej rozmowy z Coulsonem, która wyjawia bardzo ważne fakty na temat całej koncepcji serialu oraz dostarcza emocji. Rzadko kiedy rozmowa dwóch postaci w Agentach... niosła za sobą taką dawkę uczucia. Wyraźnie sugerowano, że Victoria Hand mogła być Jasnowidzem, i twórcy bardzo umiejętnie kierują trop w jej stronę. Wątek ten jest jednym z najciekawszych elementów odcinka oferujących dwa solidne zwroty akcji. Do końca nie wiadomo, kto stoi po której stronie, a podejrzenia są kierowany na różne postacie - począwszy od Hand przez Tripletta aż do agentki Simmons.
[video-browser playlist="635381" suggest=""]
Pierwszym ze wspomnianych zwrotów akcji jest postać agenta Garretta (granego przez Billa Paxtona). John od początku sprawiał wrażenie bardzo komiksowej wariacji superszpiega, który rzuca sucharami i jest bardzo twardy. Z uwagi na jego bliską relację z Coulsonem ujawnienie prawdy o agencie Garretcie jest tym bardziej zaskakujące. Niby oskarżają go o bycie Jasnowidzem, ale tak bezpośrednio raczej się do tego nie przyznaje, więc można zacząć podejrzewać, że jednak ma on jakiegoś zwierzchnika, a jego rozmowa z Coulsonem ma na celu raczej zbicie z tropu. Drugi zwrot akcji to już prawdziwy szok. Sam przez cały odcinek, gdy HYDRA wychodziła z cienia, stawiałem na Fitza lub Simmons jako uśpionych agentów, ale w żadnym momencie nie przypuszczałem, że będzie to Ward. Z uwagi na wspólną scenę dwóch bohaterów, gdzie niby coś zaczyna iskrzyć, cliffhanger ma jeszcze mocniejszy wydźwięk.
Pierwszy raz serial Marvela dostarcza tak dużo emocji, ciekawej, nieprzewidywalnej historii i zwrotów akcji. Non stop coś się dzieje i nie ma mowy o nudzie czy zbędnych, niemających żadnego znaczenia dla fabuły zapychaczach. Nigdy przedtem perypetie Coulsona i jego drużyny nie wciągały tak bardzo, że trudno oderwać się od ekranu. Rażą w tym wszystkim jedynie drobne niedopracowania, jak mężczyzna mierzący do agenta z odległości pół metra czy zbyt łatwe poradzenie sobie Coulsona i ekipy z Garrettem oraz jego ludźmi. Są to raczej drobiazgi, bo na ich tle solowa akcja Warda w korytarzu prezentuje się solidnie. Choć scena jest nakręcona raczej typowo mainstreamowo, z poprawną choreografią i zbyt szybkim montażem, to jej efektowność prezentuje się lepiej niż część odcinków Arrow, które irytowały brakiem kreatywności w kręceniu scen akcji.
Agenci T.A.R.C.Z.Y. w końcu prezentują się tak, jak serial Marvela i Jossa Whedona powinien wyglądać. Emocje, delikatne napięcie, świetne powiązanie z filmem Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz, niezła akcja oraz zaskakujące zwroty fabularne zapewniają rozrywkę, jakiej powinniśmy oczekiwać, i obiecują, że dalej może być tylko lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat