Wynonna Earp: sezon 4, odcinek 1 - recenzja
Wynonna Earp powraca po dwuletniej przerwie i przypomina fanom, dlaczego lubili ten serial. Sprawdzam, jak wypadł pierwszy odcinek.
Wynonna Earp powraca po dwuletniej przerwie i przypomina fanom, dlaczego lubili ten serial. Sprawdzam, jak wypadł pierwszy odcinek.
Wynonna Earp powraca dokładnie do miejsca, w którym zakończył się poprzedni sezon. Szybko przypomina widzom, co się działo i w jakim kierunku fabuła musi się udać. To w tym momencie serial odświeża swój charakter, który ciekawie ewoluował przez te lata. Twórcy nabrali dystansu do wszystkiego i przestali traktować się śmiertelnie poważnie, więc pojawiło się sporo humoru, popkulturowych nawiązań i innych wstawek, które przeważnie obrazowane są przez Wynonnę. Dzięki swojej specyficzności często świetnie puentuje różne wydarzenia i tworzy dość luźną atmosferę. Melanie Scrofario nie straciła nic z charakteru; nadal świetnie się ją ogląda w interakcji z innymi. A cały dystans doskonale też ukazuje się w początkowych scenach z żarcikiem szeryfa o tym, że czeka na nią dwa lata, czy z kwestią schodów. Choć wydarzenia przecież są poważne, bo chcą odnaleźć swoją rodzinę, ten luz może się spodobać.
Tym razem z Edenie Waverly i Doc Holiday odkrywają jakąś tajemniczą maszynę, która coś robi z tym miejscem. Oczywiście nie wygląda ono jak z biblijnych historii, bo przez różne okoliczności jest to wysuszona pustynia. Doc szybko zostaje zepchnięty w tło, czym pozwolono na rozwinięcie wątku Waverly i jej bycia półaniołem. To będzie mieć znaczenie, a kwestia jej krwi oraz czegoś, co wyraźnie zrobiła w momencie podjęcia wyboru księgi, to najbardziej intrygujące momenty odcinka. Twórcy potrafią bowiem w sposób prosty pobudzić ciekawość, a przecież operują naprawdę pozornie banalnymi środkami.
Haught i Wynonna tworzą zabawny duet. Z jednej strony czujemy, że jest w tym szczera więź i przyjaźń, z drugiej wydarzenia z końcówki 3. sezonu wprowadziły zgrzyt, który twórcy wykorzystują do celów humorystycznych. Dzięki temu wątkowi w końcu wychodzimy z Purgatory do innych lokacji, bo jednak przez klątwę trwającą przez 3 sezony serial siłą rzeczy był związany z jednym miejscem. Ich infiltracja laboratorium, która ma związek z celem misji, to zabawa gatunkowa i trochę akcji. Naukowcy zombie oraz bohaterka pokonująca ich machnięciem ręki i rzucająca kąśliwe one-linery to cała Wynonna Earp! Ustalona konwencja, która ma swoją tożsamość i charakter. Nie przeczę, że decyzja Haught o prawdopodobnym uratowaniu Wynonny w kluczowym momencie mogła prowadzić do wielu różnych scenariuszy, ale czy ktoś mógł przewidzieć, że do tego? Wiemy, że w tym miejscu jest wejście do Edenu, ale serial zdradził, że ludzie tam nie mogą wejść. Jak więc Haught dostała się tam i czemu jest naga? Czy umarła? Takie motywy zaskakują i pobudzają zainteresowanie, bo trudno wywnioskować odpowiedź.
Wynonna Earp powraca z dobrym odcinkiem. Serial mocno trzyma się swojej konwencji i daje oczekiwaną, wesoła rozrywkę. Na razie nie wiadomo, jaka będzie główna oś fabularna poza uratowaniem Waverly, ale to dobrze. Twórcy nie wykładają od razu wszystkich kart na stół, dawkując informacje.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat