X-Statix. Tom 3: Żyć, nie umierać - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 października 2024Trzeci i zarazem ostatni tom superbohaterskiej serii X-Statix to okazja, by bohaterowie z hukiem pożegnali się z czytelnikami. Tymczasem dostajemy coś zupełnie innego. Coś, co tak naprawdę bardziej pasuje do uciekającej od schematów opowieści Petera Milligana.
Trzeci i zarazem ostatni tom superbohaterskiej serii X-Statix to okazja, by bohaterowie z hukiem pożegnali się z czytelnikami. Tymczasem dostajemy coś zupełnie innego. Coś, co tak naprawdę bardziej pasuje do uciekającej od schematów opowieści Petera Milligana.
Serię X-Statix Wydawnictwo Mucha Comics publikowało w niespiesznym tempie, jakby wiedziało, że tę depresyjno-surrealistyczną opowieść najlepiej dawkować sobie w solidnych odstępach czasu. Teraz, wraz z trzecim tomem, mamy komplet przygód mutanckiej drużyny celebrytów-nieudaczników i możemy razem z nimi smucić się (bo słowo cieszyć jakoś tu nie pasuje) ich dziwacznymi przygodami.
Już od początku czujemy rodzaj dziwnej zmiany, jakby zaczęło się odliczanie do finału, który powinien zatrząść rzeczywistością superbohaterskiej drużyny. I jak zapowiada okładka, trzęsienie zaczyna się od pojedynku X-Statix z Avengersami. Superbohaterowie z pierwszej ligi Marvela jak dotąd sporadycznie występowali w serii Petera Milligana – ich pojawienie się teoretycznie podkręca stawkę, ale tak naprawdę stawki tu nie ma. Albo inaczej – jest, ale nie ma za bardzo sensu.
Pamiętamy dobrze, co zrobił Garth Ennis w Chłopakach. Twórcy w serialu na podstawie tego komiksu postanowili poznęcać się i ponaśmiewać z wizerunku superbohaterów, pokazać ich w innym świetle i wykpić schematy gatunku. Teoretycznie Peter Milligan robi w swoim scenariuszu to samo, ale bliżej mu do podejścia Granta Morrisona z Doom Patrol – jego drużyna to banda zagubionych w świecie blichtru dużych dzieci, które przeżywają więcej rozczarowań i klęsk niż jakakolwiek inna grupa superbohaterska w Marvelu. I płacą za to – co już zostało dowiedzione w poprzednich tomach – najwyższą cenę.
Dlaczego X-Statix walczą z Avengers? Z powodu tego, co przydarzyło się Doopowi, czyli najbardziej enigmatycznemu członkowi drużyny. Zielony stwór został porwany przez Rosjan i poddany eksperymentowi, który może zagrozić Ziemi. Problem jest na tyle poważny, że do akcji wkraczają Avengersi, a potem sytuacja eskaluje w tak dziwaczny sposób, że obie drużyny będą musiały ścigać się w poszukiwaniu rozrzuconych po Ziemi kawałków mózgu Doopa. Dzięki temu dostaniemy zestaw bardzo dziwacznych superbohaterskich pojedynków na czele z groteskową konfrontacją nagiego Iron Mana z Panem Wrażliwcem. Jakby Milligan chciał udowodnić, że można pójść jeszcze dalej i głupiej niż w stałym repertuarze superbohaterskich uniwersów.
Mamy zatem bezlitosną kpinę z crossoverów, która wciąga czytelnika w opary gatunkowego absurdu i każe zastanowić się, czy w tych oparach nie przebywamy za każdym razem podczas lektury superbohaterskiego komiksu. Milligan jakby przewidział też drogę rozwoju kinowego Uniwersum Marvela, które w swej polityce nadmiaru zapędziło się w kozi róg i stało własną parodią – czego dowodzą nieudane, eksponujące przede wszystkim zmęczenie materiału gatunkowego produkcje w rodzaju Ant-Man i Osa: Kwantomania czy Marvels. Tyle że Milligan, robiąc swoją parodię, sprawia, że jakoś nam nie do śmiechu.
Kiedy odnosimy wrażenie, że opowieść się zaczyna rozkręcać, dostajemy jeden zeszyt, w którym X-Statix ruszają na ostatnią akcję i z niej… nie wracają. Oto zakończenie bez fanfar, bez zapowiedzi, w jakiejś bezsensownej fabule, jakby obrazowało zwykłe, banalne życie, na które przychodzi spodziewany kres – to opowieść podana bez emocji, z finałem na zasadzie "co tu się do cholery wydarzyło" oraz z rodzącymi się w głowie pytaniami – czy to rzeczywiście koniec?
Tymczasem to jeszcze nie koniec, bo przecież jesteśmy mniej więcej w połowie trzeciego tomu. I w tej drugiej połowie, w opowieści z zaświatów, w której oprócz członków X-Statix ważną rolę pełni Doktor Strange, Milligan dopiero się rozkręca. Dead Girl ma tyle samo sensu, co poprzednie opowieści, ale w tym właśnie tkwi urok obranej przez scenarzystę konwencji. Na pop-artowych planszach Michaela Allreda oglądamy cudaczną w treści opowieść, w której pałętający się w zaświatach członkowie X-Statix biorą udział w superbohaterskiej rozróbie. Cóż, taki już ich los, wydaje się mówić Milligan, ich przeznaczeniem jest nie zaznać spokoju. I pakować się w kolejne tarapaty. Nieważne, czy to ma sens, ważne, żeby coś się działo i było kolorowo. Tak musi być i tak jest.
Po Dead Girl historia zaś zatacza koło. Pojawia się nowe pokolenie, superbohaterowie, jak to mają w zwyczaju, powracają z martwych. I na to wszystko musi przystać bohaterka, która chciała mieć spokojne życie – córka (wciąż przekonana, że była siostrą) pamiętnej, zmarłej jakiś czas temu Dalej Małej. I co gorsza, mimo jej niechęci i oporu, kibicujemy jej w tym, żeby została superbohaterką. Cieszymy się, kiedy Kathy w końcu zaczyna odczuwać ekscytację z superbohaterskich przygód. Serio, czy coś jest z nami nie tak? Przecież wiadomo, że dziewczyna będzie miała przechlapane! Cóż, po prostu sami nie będąc bohaterami (ani tym bardziej superbohaterami), niezmiennie ich potrzebujemy w kształtującej się nieprzerwanie popkulturowej fikcji.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1977, kończy 48 lat