Zamach w Teksasie
Osiemnasty odcinek Revolution to sztandarowy przykład tego, jak nie należy prowadzić historii w serialu.
Osiemnasty odcinek Revolution to sztandarowy przykład tego, jak nie należy prowadzić historii w serialu.
Cały wątek Aarona i jego ukochanej od początku był za bardzo przekombinowany w złą stronę. Twórcy nadal opierają go na pseudoreligijnym bełkocie, który momentami nie ma większego sensu i wprowadza do Revolution niepotrzebny zamęt. Fakt, że robaczki wstąpiły w kobietę, by nauczyć się życia, trąci banałem i prowadzi tę opowieść w bardzo nieatrakcyjnym kierunku. Nie zdziwię się, jeśli z czasem dojdzie do poświęcenia się za grzechy i oddania ludzkości prądu oraz innych dóbr przy jednoczesnym stworzeniu oficjalnej religii hołdującej sztucznej inteligencji.
Jason Neville to postać, która dostaje najwięcej czasu w tym odcinku. Kłótnia z ojcem jest raczej oczekiwana, ale - co ważniejsze - zostaje nieźle pokazana. Serial zyskuje, gdy mamy więcej Giancarlo Esposito, który świetnie bawi się rolą. Zawsze jest wyrazisty i to jedyna postać, która przyciąga do ekranu. Tego samego nie mogę powiedzieć o Jasonie, którego decyzje i zachowanie są jak najbardziej wiarygodne, ale fabularny rozwój postaci oraz prezencja aktora pozostawiają wiele do życzenia. Najbardziej razi scena w tłumie na wiecu, kiedy zostaje pojmany przez jednego żołnierza. Twórcy cały odcinek wmawiają widzom, że Jason jest najlepszym z kadetów, a tu bez walki i prawie żadnej reakcji dostaje się w łapy wroga.
[video-browser playlist="633996" suggest=""]
Jak przez większość sezonu Charlie stała sobie gdzieś obok wydarzeń, wtapiając się w tło, tak w tym odcinku przypomina, dlaczego ta postać wzbudza tyle kontrowersji. Jej reakcja, zachowanie względem Jasona jest irracjonalne, głupie, naciągane i nieprawdopodobnie absurdalne. Brak jakiejkolwiek konsekwencji w budowie tej postaci przypomina wydarzenia z czwartego odcinka The 100, gdzie mieliśmy podobną sytuację z główną bohaterką i jej dziwacznymi, mało prawdopodobnymi reakcjami. Zachowanie Charlie względem Jasona zmienia się drastycznie bez żadnych mocnych fabularnych powodów. Najpierw nienawiść i chęć mordu, potem akceptacja, szacunek wbrew logice, a na koniec smutek i rzewne wypłakanie się nad zmarłym ukochanym. Ten motyw w tym odcinku jest tak dziwacznie pokazany, że aż trudno jednoznacznie nazwać reakcję, którą wywołuje - śmiech wymieszany z wielkim "co ci scenarzyści brali?".
Kiedyś duet Monroe i Miles potrafił cieszyć, dostarczać wrażeń i w jakiś minimalny sposób przekonać. Teraz nawet oni stają się cieniem samych siebie, zachowując się jak nierozgarnięte młokosy. Jak inaczej wyjaśnić fakt, że doświadczeni bojownicy dopuszczają się tak kardynalnego błędu w związku z zamachem na ich sojusznika w Teksasie? Przecież to, że jedna z tych skąpo odzianych kobiet będzie morderczynią, jest aż nazbyt oczywiste. Twórcy w ogóle nie kryją się z tym, kto w grupie Strażników Teksasu jest mordercą. Robią zbliżenie na grupkę i pokazują w centrum osobę, która przykuwa najwięcej uwagi. Nawet Uwe Boll nie stosuje tak amatorskich trików.
Revolution ogląda się nieźle, bo serial potrafi zainteresować tym, w jak bardzo absurdalną skrajność twórcy jeszcze pójdą. Chyba w tym szaleństwie jest jakaś metoda.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat