„Znalezione nie kradzione” – recenzja
Data premiery w Polsce: 10 czerwca 2015"Znalezione nie kradzione" Stephena Kinga to druga część trylogii o Billu Hodgesie. Historia o obsesji, jaka zawładnęła umysłem tajemniczego mężczyzny, o jej makabrycznych konsekwencjach i o karze, która będzie zbierać swoje żniwa jeszcze długo po jej wykonaniu.
"Znalezione nie kradzione" Stephena Kinga to druga część trylogii o Billu Hodgesie. Historia o obsesji, jaka zawładnęła umysłem tajemniczego mężczyzny, o jej makabrycznych konsekwencjach i o karze, która będzie zbierać swoje żniwa jeszcze długo po jej wykonaniu.
Stephen King podzielił swoją najnowszą powieść na trzy części. Pierwsza z nich odgrywa rolę wprowadzenia czytelnika w świat Morrisa Bellamy’ego. Ma on obsesję na punkcie pewnego pisarza, która prowadzi do stworzenia makabrycznego planu. Bellamy postanawia ukarać autora książki, który w swych powieściach zmienił heroicznego bohatera w zwyczajnego faceta bez charakteru.
W mieszkaniu pisarza Bellamy odnajduje nie tylko pieniądze, ale także ponad sto zapisanych notesów, w których znajdują się dwie niepublikowane dotąd powieści autora. Jest to ciąg dalszy jego wcześniejszych powieści, które zgodnie z życzeniem pisarza miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Nasz bohater postanawia ukryć skradzione rzeczy i w odpowiednim momencie poznać kolejne losy swego ulubionego bohatera, jednak na skutek pewnych okoliczności działania te wydają się być niemożliwe i coraz bardziej odległe. Dlatego też kilkadziesiąt lat później notesy, które od tamtej pory wciąż tkwiły głęboko zakopane w ziemi, zostają odnalezione przez nastolatka o imieniu Pete.
Brzmi skomplikowanie? Nawet jeśli, to Stephen King po przydługim wstępie szybko powraca do znanego przez czytelników świata, stworzonego w pierwszej części serii, zatytułowanej "Pan Merceders". Obie historie łączą się, ale nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Mało tego - King zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy czytali poprzednią część i dokładnie w dwóch akapitach streszcza wydarzenia z "Pana Mercedesa". Dlatego jeśli nie czytaliście początków historii Billa Hodgesa, nie przejmujcie się, bo w "Finders Keepers" w żadnym wypadku nie poczujecie się zagubieni.
To, co w "Finders Keepers" zaskakuje, to niewielka liczba szczegółowych opisów życia głównego bohatera książki - Bellamy'ego. King znany jest ze swoich obszernych, szczegółowych opisów życia bohaterów, czego byliśmy świadkami nawet w "Panu Mercedesie". W przypadku Morrisa Bellamy'ego jest inaczej. Dowiadujemy się o nim tylko podstawowych rzeczy, by złapać sens historii. A przecież, gdy wczytujemy się w historię danego bohatera, pragniemy wiedzieć o nim jak najwięcej, żyć jego życiem i czuć to, co główny bohater. Tymczasem Bellamy to papierowa postać, która w moim odczuciu nie wywołuje żadnych emocji. Niestety, z pozostałymi bohaterami jest podobnie, brakuje im indywidualnych cech, a King w pewnych chwilach skupia się na absurdalnie nachalnych opisach rzeczy, które ich otaczają.
W trzeciej, ostatniej części Stephen King w końcu przechodzi do sedna sprawy i sprawia, że od "Finders Keepers" trudno się oderwać. Ostatnie dwieście stron to naprawdę mocna dawka dobrego kryminału. Wiele niewiadomych, aura makabrycznych zbrodni i ucieczka przed czasem (co w tym przypadku sprawdziło się nadzwyczaj dobrze) sprawiają, że łatwo jest wybaczyć wcześniejsze nużące i mniej interesujące momenty. Pomimo tego, że Stephen King rozpoczął pisanie kryminałów stosunkowo niedawno, można dostrzec, jak łatwo wplata w tego typu historie elementy grozy, doskonale znane z jego starszych powieści.
W przyszłym roku zostanie wydana trzecia, ostatnia część trylogii, która będzie nosić tytuł "End of Watch". Wydaje się, że pisanie całej serii o Billu Hodgesie stało się dla autora nie tylko ćwiczeniem swych umiejętności, ale także całkiem dobrą odmianą od pisania kilkusetstronicowych horrorów. Nawet jeśli kryminalna trylogia odniesie sukces (bo to w końcu King), to mam nadzieję, że autor powróci do tego tego, w czym czuje się najlepiej.
Czytaj również: Najlepsze powieści Stephena Kinga
"Finders Keepers" nie wyróżnia się zbytnio na tle klasycznych kryminałów, ale ostatnie strony napisane są w sposób szczególny i charakterystyczny dla Kinga. I choćby dla zakończenia warto tej książce poświęcić trochę czasu.
Poznaj recenzenta
Izabela MiziaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat