Żona – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 7 września 2018Björn Runge serwuje nam znakomitą opowieść o poświęceniu i kosztach, jakie może ono za sobą nieść.
Björn Runge serwuje nam znakomitą opowieść o poświęceniu i kosztach, jakie może ono za sobą nieść.
Na pierwszy rzut oka małżeństwo Joanny (Glenn Close) i Joego (Jonathan Pryce) Castlemanów jest perfekcyjne. On kocha ją bezgranicznie. Ona podziwia jego talent pisarski. Kochają się. Wpierają. Choć mają też wiele przeciwstawnych cech. Joe lubi żyć w plasku reflektorów i chce być podziwiany. Joanna natomiast woli się trzymać na dystans i nie rzucać w oczy. Jednak jakoś znajdują balans w swoim związku, który pomógł im przeżyć 40 lat razem. Sytuacja zaczyna się komplikować pewnej nocy, gdy Joe otrzymuje telefon z informacją, że zostanie uhonorowany Literacką Nagrodą Nobla. Wtedy na wierzch wychodzą wszystkie sekrety i głęboko skrywane urazy, które przez lata Joanna w sobie tłumiła. Widz zaczyna powoli dostrzegać, jak silnym wsparciem dla Joego jest jego żona. A zwłaszcza jak istotny jest jej wkład w twórczość męża. Jest ona bowiem przeogromna.
Żona opowiada tak naprawdę dwie równoległe historie o tej samej parze. Jedna opowieść pokazuje nam rodzinę Castlemanów w roku 1993, kiedy to szykują się do odbioru Literackiej Nagrody Nobla przez Joego i tej z późnych lat pięćdziesiątych, gdy dopiero się poznali. Ona była wtedy dobrze zapowiadającą się uczennicą i pisarką, a on jej wykładowcą. Problem polegał tylko na tym, że żaden wydawca nie chciał wyłożyć pieniędzy na publikację powieści, która została napisana przez kobietę. Nikt nie wierzył w skuteczność takiego działania. Björn Runge pokazuje w swoim filmie, z jakimi problemami borykały się kobiety w tamtych czasach. Niezrozumienie. Brak zaufania. Ignorancja. To tylko niektóre z nich. Joanna znalazła jednak sposób, by obejść system i dodatkowo wzmocnić swój związek z Joem. Niestety, sposób, jaki wybrała, będzie miał swoje opłakane skutki w przyszłości. Kobieta dopiero później zrozumie, jaką krzywdę wyrządziła nie tylko sobie, ale także dzieciom i mężowi. Im bliżej ceremonii wręczenia nagrody, tym napięcie w związku małżeńskim bardziej zaczyna narastać. Nerwów nie pomaga koić także młody pisarz Nathaniel Bone (Christian Slater). Chce on napisać nieautoryzowaną biografię Joego, w której znają się nie tylko opowieści o jego dokonaniach literackich, ale także licznych romansach i jednym głęboko skrywanym sekrecie. Gdy ta książka wyjdzie, może zniszczyć wieloletnią karierę pisarza.
Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób reżyser rozkłada akcenty. Pokazuje nam idealny związek, po czym stopniowo zaczyna odzierać nas ze złudzeń, że coś takiego jest możliwe. Pokazuje, że jest to tylko fasada. Dobra mina do złej gry. Tak naprawdę żona gardzi mężem i w głębi serca żałuje, że go nie rzuciła wiele lat temu. Mąż natomiast cieszy się z tego, że ma opiekunkę, bo miłości i pożądania szuka u boku swoich fanek na jeden wieczór. Glenn Close i Jonathan Pryce świetnie wczuwają się w głównych bohaterów. Zwłaszcza Close pokazuje pełen wachlarz swoich umiejętności. Gdy trzeba jest zimna i opanowana, by za moment stać się wulkanem energii rzucającym przedmiotami po pokoju.
The Wife jest opowieścią skierowaną zarówno do kobiet, jak i mężczyzn. Pokazuje widzom, co w życiu jest najważniejsze i jak bardzo trzeba się czasem poświęcić, by czuć się choć przez chwilę szczęśliwym. Udowadnia, że życie w kłamstwie potrafi zniszczyć nawet największą miłość.
Jonathan Pryce idealnie pasuje do roli geniusza, który potrzebuje w życiu ciepła, opiekuńczości i kogoś, kto będzie dla niego cichą przystanią, cokolwiek by się wydarzyło. Jest czasami jak dziecko we mgle, które czeka, aż ktoś go złapię za rękę i poprowadzi w odpowiednim kierunku.
Film to ekranizacja powieści Meg Wolitzer wydanej pod tym samym tytule. Jane Anderson trochę ją jednak przerobiła, by nie zanudzić widza zbyt głupimi przemyśleniami na temat życia. Dostajemy pełną emocji opowieść o parze, która przeżyła wspólnie ogromny wycinek swojego życia. Dochowali się dzieci, a nawet wnuków. Problem w tym, że tak naprawdę wewnętrznie to siebie nie znoszą.
Żonę świetnie się ogląda ze względu na scenariusz i kreacje aktorskie. Postaci są pełnowymiarowe. Dopracowane. Takie, z którymi możemy się łatwo utożsamić. Słynne zdanie, że „za każdym silnym mężczyzną stoi jeszcze silniejsza kobieta”, nabierze po tej produkcji jeszcze mocniejszego znaczenia.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat