Kaos to mroczne, komediowe spojrzenie na historie z greckiej mitologii. Serial przedstawi nam życie w świecie podziemnym i poruszy kwestię podejścia do płci i władzy.
Aktorzy:
Jeff Goldblum, Debi Mazar, (47) więcejKompozytorzy:
Isabella SummersReżyserzy:
Georgi Banks-Davies, Runyararo MapfumoProducenci:
Charlie Covell, Becky Page, (15) więcejScenarzyści:
Charlie Covell, Georgia ChristouPremiera (Świat):
29 sierpnia 2024Kraj produkcji:
Wielka BrytaniaDystrybutor:
NetflixCzas trwania:
60 min.Gatunek:
Komedia, Dramat, Fantasy
Trailery i materiały wideo
Kaos - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Kaos od początku zapowiadał się na ciekawą i nietuzinkową produkcję. Myślę, że można to śmiało powiedzieć o wielu tytułach, do których zatrudnia się tego specyficznego i charakterystycznego aktora. Talent i nietuzinkowość Jeffa Goldbluma wrzucono do kotła z mitologią grecką i rozważaniami na temat przeznaczenia. Co z tego wyszło?
Kaos, stworzony przez Charliego Covella, to ciekawa produkcja. Opowiada o tym, co by było, gdyby bogowie greccy rządzili światem zza kulis. Nie jest to współczesność, w której żyjemy. Bohaterowie mają stare telefony i auta. Wszystko jest stylizowane – na moje niedoświadczone tamtymi czasami oko – na końcówkę lat 80. Jest ciepło, słonecznie i klimatycznie – w końcu to Kreta. Ale nie ta Kreta, na której możecie spędzić wakacje. To miejsce ze specjalnymi świątyniami, gdzie odbywają się ceremonie składania ofiar dla Zeusa. Otrzymujemy ciekawą interpretację mitów, która zgrabnie przeplata się z tym, co chcieli powiedzieć twórcy.
W samym środku intrygi znajduje się Zeus. Może to przez moją słabość do tego aktora nie mogłem oderwać od niego wzroku. Kradnie każdą scenę swoją charyzmą i dziwnością. Jeff Goldblum gra dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać. Jego Zeus to ciekawa postać. Może i karykaturalna, ale też niepozbawiona głębi. To istota, która boi się śmiertelności. Gardzi śmiertelnikami, ale też potrzebuje ich do życia – całkiem dosłownie. Pod kilkoma względami przypominał mi Homelandera, który również pragnie uznania i miłości tłumów, by karmić swoje ego. Z Zeusem jest podobnie. Jego skomplikowane relacje z rodziną, która ma go dość, śledzi się fenomenalnie. To zasługa bardzo dobrze dobranej obsady pobocznej. Posejdon jest równie charyzmatyczny. Zimnokrwista Hera to świetny balans dla szarżującego w każdej scenie Goldbluma. Wszystko to dopełnia zestresowany i pochłonięty papierkową robotą Hades, który chciałby postawić się bratu, ale średnio mu to wychodzi. Nie można zapomnieć o Prometeuszu – pełni on funkcję wszystkowiedzącego narratora. Stephen Dillane jest w tej roli świetny, a jego nieustanne łamanie czwartej ściany i komentowanie kolejnych absurdów Zeusa często bawi.
To samo chciałbym powiedzieć o dwóch pozostałych wątkach, ale po prostu nie mogę. Riddy, czyli Eurydyka, w którą wcieliła się Aurora Perrineau, zdaje się główną bohaterką, ale jest kompletnie nieciekawa. Aktorka też niewiele od siebie daje, by ją polubić. Nie ma w niej niczego interesującego. Spełnia zadanie, które powierzyli jej scenarzyści i na tym koniec. Nie porwał mnie też Orfeusz Killiana Scotta. Jego postać jest płytka jak kałuża po jesiennym deszczu, który już niedługo spadnie, ale przynajmniej wątek osobisty pozwala mu na zrobienie czegokolwiek. Podróż do Hadesu jest interesująca, nawet jeśli sam aktor nie ma wiele do zaoferowania. Postać została zbudowana poprawnie i da się jej współczuć. To intrygujący motyw – mężczyzna, który kocha tak mocno, że nie jest w stanie odpuścić i woli skazać ukochaną na wieczny niebyt. Orfeusz nie jest bohaterem. On po prostu naprawił swój błąd.
Podobał mi się natomiast wątek Ari Leily Farzard – tragiczny, idealny dla greckich opowieści, do tego w paru miejscach zaskakujący. Nieco odchodzi od głównej fabuły i dzieje się niejako na uboczu. Jest też bardziej osobisty, ale najczęściej przeplata się z bogami, którzy są najciekawszą częścią tej produkcji. Aktorka bardzo dobrze sobie radzi, a jej charyzma przykuwa nas do ekranu.
Twórcy mieli ciekawy pomysł na postacie i wydarzenia. Motyw przepowiedni i usilnej próby uniknięcia przeznaczenia to samograj – taki grecki klasyk. Dobrze się to oglądało, ale brakowało mi napięcia. Niestety nie poczułem się przywiązany do bohaterów i miałem problem z polubieniem ich. Ciekawie zapowiadał się Dionizos, ale w pewnym momencie niestety został odsunięty na bok. Szkoda, bo był charyzmatyczny i zabawny. Nie daruję też scenarzystom zabicia kotka...
Realizacyjnie jest całkiem nieźle. Podobał mi się czarno-biały filtr w Hadesie, bo dobrze oddawał atmosferę przytłoczenia i przygnębienia. Wszystko zostało wyzute z kolorów, radości i charakteru – zupełnie jak przebywający tam ludzie. Na dobrym poziomie stoi też muzyka, zarówno utwory licencjonowane, jak i oryginalna ścieżka dźwiękowa. Nieco gorzej poradzili sobie eksperci od efektów specjalnych, ponieważ boski Olimp momentami trąci taniością, a green screen jest widoczny bardziej od zmarszczek Zeusa. Twórcy chyba zdali sobie z tego sprawę, bo później jest lepiej. Podsumowując: produkcja Netflixa nie wygląda źle, ale nie wygląda też zjawiskowo.
To nie tak, że Kaos to zły serial, bo daleko mu do takiego. Ma naprawdę niezłą fabułę (nawet jeśli zdarzają się przestoje), bardzo dobre pomysły na stworzenie świata przedstawionego i charyzmatyczne postaci odgrywane przez świetnych aktorów (poza główną parą). Podobała mi się między innymi idea funkcjonowania Hadesu. Mam wrażenie, że to swoista krytyka kapitalizmu. Nawet po śmierci człowiek staje się częścią maszyny, która musi funkcjonować jak idealnie naoliwiony mechanizm. A kto by nie pracował na 200%, gdy szefową jest słynna Meduza? To właśnie światotwórstwo – przeplatane z greckimi mitami i naszą rzeczywistością – jest najciekawsze.
Muszę też wspomnieć o końcówce, która trochę mnie zawiodła. Nie czułem, że nadszedł finał. Niektóre wątki zostały rozwiązane i zrobiono to całkiem zgrabnie, ale przy okazji podłożono fundamenty pod kolejne sezony. Z jednej strony to dobrze, bo oznacza to, że twórcy mają więcej pomysłów. Z drugiej – w obecnej erze streamingu i pogoni za nierealnymi rekordami oglądalności istnieje spore ryzyko, że 2. sezonu po prostu nigdy się nie doczekamy.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Jeff Goldblum ZeusZeus
-
Debi Mazar MedusaMedusa
-
Cliff Curtis PoseidonPoseidon
-
Janet McTeer HeraHera