Jak widać po hatakowej recenzji odcinka "The Watchers on the Wall", Bitwa o Czarny Zamek, ku zaskoczeniu wielu, wzbudziła dość skrajne emocje, zamiast oczekiwanej fali globalnego zachwytu.
W mojej opinii globalny zachwyt definitywnie się należy za stronę realizacyjną i do niej nie mam żadnych zastrzeżeń. Ba! Osobiście uważam, że pod względem efektów specjalnych, scenografii, choreografii (i tutaj dopiszcie sobie kolejne przymiotniki opisujące wizualne aspekty bitwy), odcinek przebił wszystko, co widziałem w telewizji do tej pory. Animacje i wszelkie inne użycie CGI wypadły wyśmienicie, a nawet olbrzymy, o które się lekko obawiałem, były niebywale przekonujące. Dlatego też narzekanie na budżet jest tu dla mnie nieporozumieniem i oznaką malkontenctwa. Jedyne "braki", jakie można zauważyć, to mała liczba żołnierzy na ekranie. Jednakże mając w pamięci imponującą armię Danaerys, sądzić można, że zatrudnienie stażystów bądź komputerowe wygenerowanie tłumu nie stanowiłoby dla HBO takiego problemu.
Dalej mógłbym wychwalać kapitalny rozwój relacji i kapitalne sceny pomiędzy bohaterami takimi jak Sam, Goździk, Ygritte czy rzecz jasna Snow. Jednakże takich opinii w internecie możecie znaleźć tysiące, a ja nie po to piszę tę "recenzję", żeby się powtarzać.
Na tym bowiem Oda do Gry o Tron się kończy. Mimo że rzecz się działa na Północy, która w tym sezonie była moją ulubioną lokacją, przebijając nawet Królewską Przystań oraz dzieje Danaerys, w ocenie całego odcinka należę do krytycznej mniejszości i poniżej chciałbym pieczołowicie wyjaśnić, dlaczego 4x09 mi się nie podobał oraz z czego to wynika.
-------
Pierwszą rzeczą, jaka mnie irytowała podczas oglądania odcinka, była totalna głupota dowództwa Nocnej Straży. Gdy Goździk ostrzegła mieszkańców zamku, że Dzikusy mają zamiar zaatakować od południa, żołnierze pozostali niewzruszeni. Tymczasem ja spodziewałem się po nich, że natychmiast poinformują Lorda Dowódcę o planowanym fortelu i dokonają przegrupowania, wzmacniając obronę na tyłach. Dlaczego Sam, który przecież momentami zgrywał bohatera, nie przekazał natychmiast Jonowi tej informacji?
"Nie musiał. Przecież żołnierze Straży doskonale wiedzieli o planie Mance'a na atak od południa".
W takim razie, dlaczego Lord Dowódca był ewidentnie zaskoczony, gdy zadął drugi róg informujący o ataku "na dole"? Powiedział coś w stylu "jak to teraz?!", czyli... Spodziewał się ataku, ale nie wpadł na to, że odbędzie się on na obu frontach jednocześnie, więc wysłał niemalże wszystkie wojska na Mur?
"Jak to niemal wszystkich? Przecież dziedziniec nie został opustoszony i pozostało na nim sporo walczących. I kto by bronił Muru, gdyby wszyscy udali się na dół? Pamiętaj, że Straż jest zdziesiątkowana!"
W mojej opinii widoczna była zła proporcja w podziale wojsk. Niech za główny argument świadczy fakt, że od południa Dzicy wdarli się do siedziby Nocnej Straży w kilka minut, trup ścielił się gęsto i niewiele brakowało do tego, aby Nocna Straż odniosła porażkę. Krótko mówiąc: na dziedzińcu brakowało ludzi.
Tymczasem liczba łuczników na Murze zdecydowanie przewyższała zagrożenie, jakie stanowił atak od Północy. Z tamtej strony bowiem dzicy mieli dwie opcje na zdobycie zamku. Pierwszą z nich było wspięcie się na Mur, jednakże bądźmy szczerzy - nie było szans na powodzenie tej misji, co zaznaczył sam Jon. Z resztą, kluczową rolę w tym miejscu odegrała niezwykle skuteczna Kosa, do obsługi której potrzebna była bodajże jedna osoba oraz beczki spuszczane przez kilku giermków. Druga, to rzecz jasna wyłamanie bramy przez Olbrzyma, ale o tym wspomnę później. Do czego dążę? Do tego, że tak naprawdę tych kilkudziesięciu łuczników strzelających płonącymi strzałami z Muru równie dobrze mogło by nie być, ponieważ strzały nie odegrały kluczowej roli w walce (Olbrzymowi nie zadawały żadnej krzywdy).
Z tego powodu dziwię się, że Dowódca, otrzymawszy informację o "ciosie w plecy", nie wysłał bezczynnych momentami łuczników (przyjrzyjcie się im: były chwile, w których zastanawiali się, co robić dalej, zamiast walczyć) na dół. Dlaczego? Ponieważ wojska z Ygritte w składzie mogły wyrządzić Straży o wiele większą krzywdę i każdy człowiek (czego dowodem jest rola dziecka!) był tam potrzebny. W zamian, do walki z największym zagrożeniem w postaci Olbrzyma, wysłał... śmieszną liczbę sześciu osób. A przecież nikt oprócz niego nawet nie był blisko do wtargnięcia na teren zamku.
"Nie czytałeś książki! Lord Dowódca nie grzeszył inteligencją. Wcześniej przecież zbagatelizował ostrzeżenie Snowa, toteż teraz zbagatelizował rozmach inwazji od południa".
I tutaj przechodzimy do koronnego argumentu w tej dyskusji. Nie wiem, jak bitwa została przedstawiona w książce, ponieważ jeszcze jej nie czytałem. Doszły mnie słuchy, że Martin w wybitny sposób opisuje tego typu potyczki, także możliwe, że książkowa wersja wydarzeń również mnie zachwyci. Niestety, w serialu wyglądało to o wiele gorzej.
Między innymi dlatego, że Dowódca, owszem, przedstawiony został jako swoisty lekkoduch ignorujący (prawdopodobnie z zazdrości) mądre porady Jona. Jednakże w trakcie bitwy poznaliśmy go jako całkiem niezłego i skutecznego Dowódcę! Wszak nie jednego Dzikusa zabił, dobrze zorganizował obronę Muru oraz zmotywował Straż do walki. Skoro więc nie brakowało mu żołnierskich umiejętności, to spodziewałbym się po nim bardziej racjonalnej organizacji obrony.
"Ale o czym w ogóle ta dyskusja? Przecież Straż wygrała tę bitwę!"
Tak, jednakże niejednokrotnie podkreślano, jak nieliczne są wojska broniące Muru. Dlaczego więc powiększać stos ofiar, zamiast zminimalizować straty, miażdżąc nacierających przeciwników?
"A co by było, gdyby armia od Północy faktycznie liczyła setki tysięcy? Wtedy obrona Muru byłaby o wiele istotniejsza".
Tego argumentu odeprzeć nie mogę. A bynajmniej nie w ten sposób, jak poprzednie. Dlatego też pozostawiłem go na sam koniec.
Powyższy dylemat wyjaśnia zachowanie Dowódcy. Co prawda w tym wypadku mamy do czynienia z dość sporym skrótem myślowym, ponieważ powyższa argumentacja powinna zostać skrótowo przedstawiona na ekranie, ale mniejsza o to.
Nie zmienia to jednak faktu, że skoro ostatecznie starcie ma dopiero nadejść czas, skoro bitwa, którą widzieliśmy w tym odcinku, była jedynie rozpoznaniem, to... dlaczego właściwie poświęciliśmy jej cały odcinek?
Jeżeli ktoś uważnie czytał recenzję Mateusza Dykiera, to odnotuje argument dotyczący tego, że bitwa okazała się nieistotna fabularnie. Fani książki mieli prawo go wyśmiać, ponieważ z tego co mi wiadomo, w książce Bitwa o Czarny Zamek miała zupełnie inny przebieg i faktycznie była przełomowym wydarzeniem na Północy. Jednakże to, co obserwowaliśmy w serialu, nie było decydującym starciem, ponieważ do takowego, zgodnie z tym co usłyszeliśmy, ma dopiero dojść!
W takim wypadku trudno emocjonować się wynikiem bitwy, skoro okazało się, że wbrew pozorom... losy Nocnej Straży wcale się tu nie ważyły. Po co dziesiątki minut sekwencji walki, skoro jedynym ich efektem było to, że anonimowe (czytaj obojętne) dla nas Wrony zostały zdziesiątkowane, zginęło kilka trzecioplanowych postaci (nie liczę Ygritte!), zaś Rayder, z sobie tylko wiadomych powodów, zdecydował się odłożyć ostateczny atak na później.
I tutaj dochodzimy do ostatniej już wady odcinka. Brak Króla za Murem w tej bitwie jest dla mnie zupełnym nieporozumieniem. To tak jakby zekranizować Bitwę pod Grunwaldem nie uwzględniając roli Władysława Jagiełły. Po pierwsze temu brakowi towarzyszy nieodzowne uczucie, że czegoś tu brakowało. Jednak po drugie i najważniejsze - z tego powodu nie dostajemy wyjaśnienia motywacji Mance'a, dla których nie zdecydował się na "Blitzkrieg" i natychmiastowe zdobycie zamku wszystkimi siłami. A bez tego wyjaśnienia cała bitwa dla nieksiążkowego widza po prostu traci sens.
Dlatego też częściowo ocena tego odcinka zależeć będzie od tego, co zobaczymy w finale, ponieważ być może twórcy uchylą rąbka tajemnicy i nagle zastosowane rozwiązania nabiorą sensu. Muszę jednak przyznać, że moja pierwsza myśl po pojawieniu się napisów brzmiała: "jeżeli w ten sposób żegnamy się z Jonem Snowem aż do 5. sezonu, to idź pan w ... z takim zakończenim".
Suma summarum, odcinek był taki, jak ta recenzja. Przerost Muru formy nad Armiami treścią.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat