Dziennikarze Bloomberga postanowili spotkać się z młodym pokoleniem amerykańskich farmerów, które nie stroni od internetu i wykorzystuje go do promocji swojej pracy. Jak się okazało, media społecznościowe nie są dla nich wyłącznie dodatkowym narzędziem marketingowym. Niektórzy zarabiają na nich całkiem pokaźne sumy. W trakcie rozmowy z farmerem Zachem Johnsonem, twórcą kanału MN Millennial Farmer, wyszły na jaw ogromne dysproporcje pomiędzy zarabianiem na roli a opowiadaniem o tym, jak się na tej roli zarabia. Johnson przyznał, że w 2018 roku na prowadzeniu kanału na YouTubie zarobił z żoną pięciokrotnie więcej niż na pracy na rodzinnej farmie. Źródłem przychodów przedsiębiorczego rolnika są m.in. sklep z pamiątkami, publiczne wystąpienia czy materiały sponsorowane emitowane na kanale. Idea stojąca za pomysłem założenia kanału była dość prosta. Johnson chciał pokazać internautom, jak wygląda współczesne rolnictwo i obalić mity krążące na jego temat:
Tak, używamy GMO, używamy pestycydów, drenaży i systemów irygacyjnych. I mamy powody, aby sięgać po te rzeczy - przyznał farmer w wywiadzie dla Bloomberga.
Warto zauważyć, że nie mówimy tu o jednostkowym przypadku. Według naukowców z Uniwersytetu Illinois, którzy powołali do życia projekt Farmdoc, coraz więcej małych gospodarstw rolnych w Stanach Zjednoczonych wykorzystuje nowe technologie do promocji swojej pracy. I coraz więcej farmerów podejmuje decyzję o przebranżowieniu się i rozpoczęciu kariery jako twórca internetowych treści. A zapotrzebowanie na filmy tego typu jest w USA ogromne – niektóre kanały zgromadziły wokół siebie widownię liczącą setki tysięcy subskrybentów. Jeśli więc jesteś w czymś dobry, ale na tym nie zarabiasz, rozważ założenie kanału na YouTubie. Może okazać się, że więcej zarobisz na opowiadaniu o swojej pasji, niż na jej realizacji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj