Ang Lee: "Jedyne co umiem, to reżyserować". Reżyser otrzymał "japońskiego Nobla"

Ang Lee otrzymał prestiżową nagrodę Praemium Imperiale. Opowiedział z tej okazji o życiu i kinie.

Autopromocja

Autopromocja

Ang Lee otrzymał prestiżową nagrodę Praemium Imperiale. Opowiedział z tej okazji o życiu i kinie.

Reklama

Wiktor Stochmal 22 listopada o 10:09

Tagi: Ang Lee

Wiktor Stochmal 22 listopada o 10:09

Tagi: Ang Lee

fot. materiały prasowe

Reklama

Ang Lee to znakomity, taiwański reżyser, który otrzymał w karierze dwie statuetki Oscara za filmy Życie Pi oraz Tajemnica Brokeback Mountain. Legendarny reżyser otrzymał niedawno nagrodę Praemium Imperiale w Tokio, która jest japońskim odpowiednikiem Nobla. W przeszłości nagrodę te w dziedzinie kina otrzymali m.in. Federico Fellini, Akira Kurosawa, Jean-Luc Godard, Martin Scorsese oraz Catherine Deneuve.

Ang Lee w rozmowie z The Hollywood Reporter opowiedział o swoim życiu, planach i opinii na temat obecnego stanu kina.

Dlaczego jego filmy są tak różnorodne?

Taiwański reżyser słynie z tego, że nie boi się eksperymentów z gatunkami filmów, które kręci. Jego filmografia jest bardzo różnorodna pod tym względem. Są tam filmy akcji, filmy romantyczne, westerny, adaptacje książek. Dlaczego tak do tego podchodzi?

Bałem się stać w miejscu. Gdybym zrobił coś, co już znałem, to straciłbym swoje artystyczne dziewictwo i zrobił coś, co nie jest bardzo dobre, a to jest mój największy strach. A może bałem się zostać w jednym miejscu, bo życie takie nie jest po prostu? Życie nie pozwala nam na stanie w miejscu przez długi czas. Gdybym ciągle robił jedno i to samo, to czuję, że nie byłoby to szczere.

Przez całe życie miałem też problemy z tożsamością. Kultura, która mnie ukształtowała zdaje się rozpadać raz za razem. Moi rodzice trafili do Tajwanu z Chin i wszyscy czuliśmy się jak wyrzutki. A potem trafiłem do USA jako przybłęda. Nie wiem, jakie są moje korzenie. Są jak sen. W pewien sposób uciekłem do filmów. Tej fantazji zawsze mogłem zaufać.

Czym zajmowałby się Ang Lee gdyby nie był reżyserem?

Okazuje się, że... Niczym.

Byłem beznadziejny w każdej pracy, którą miałem. Jedyne co umiem, to reżyserować. Nigdy nie potrafiłem skupić się na czymś innym. Jestem bardzo fajtłapowaty. Ale z jakiegoś powodu jak tylko dołączyłem do szkoły filmowej, nawet ledwo mówiąc po angielsku, to wszystko stało się łatwiejsze, a ludzie zaczęli mnie słuchać. Ale po szkole filmowej minęło sześć lat zanim osiągnąłem sukces. W ciągu tamtego szóstego roku zastanawiałem się, czy nie wrócić do Tajwanu i nie zostać asystentem jakiegoś reżysera. Ale wtedy zdobyłem nagrodę za scenariusz i tak rozpoczęła się moja kariera. Musi istnieć jakiś bóg filmów.

Ang Lee o aktualnej sytuacji kina

Wielu reżyserów wypowiadało się już w tym temacie. Jedni stawali w obronie tradycyjnego doświadczenia kinowego, a inni opowiadali po stronie rewolucji streamingowej. Co uważa Ang Lee?

Jeśli branża filmowa nadal będzie podążać tą drogą, co teraz, to czeka nas koniec. Nie możesz prosić młodszą widownię o odłożenie smartfona. Musisz wymyślić coś takiego, co ich do tego przekona. Stara formuła nie jest już atrakcyjna. Ale nie uważam też, że osoby oglądające seriale streamingowe lub krótkie klipy z różnych filmów w samotności są zadowolone z tego doświadczenia.

Zobacz także: