W Armii umarłych Zacka Snydera znalazło się miejsce zarówno dla hordy żywych trupów, jak i nieumarłego, morderczego tygrysa. Twórcy opowiedzieli, jak wprowadzili go na ekran.
Pokazanie wygłodniałych zombie w filmowej odsłonie nie stanowi zbyt dużego. Wystarczy zatrudnić kilkudziesięciu statystów, odpowiednio ich ucharakteryzować i poprosić, aby z wrzaskiem pobiegli w stronę głównych aktorów. Gotowe. Problem pojawia się, kiedy chcielibyśmy poszczuć bohaterów wygłodniałym, realistycznie wyglądającym tygrysem zombie. Teoretycznie można przywieźć na plan wytresowane (żywe) zwierzę i odegrać wszystkie sceny z aktorami. Istnieje jednak spora szansa, że tygrys zbyt mocno wczuje się w rolę i pożre biednego statystę.
Przed takim wyzwaniem stanęła ekipa filmowa
Armii umarłych, gdyż jednym z antybohaterów tej produkcji jest zdziczały, nieumarły tygrys o wdzięcznym imieniu Valentine. Twórcy nie chcieli angażować do pracy tresowanego zwierzęcia, wykluczono także pracę w oparciu wyłącznie o cyfrowe modele. Ekipa filmowa skorzystała z metody pośredniej – do zwizualizowania Valentine’a wykorzystano modele referencyjne poddane obróbce graficznej.
Netflix opublikował krótki wywiad ze specjalistami od efektów specjalnych, którzy przybliżyli proces powstawania tygrysa zombie:
Zespół Marcusa Taorminy wybrał się do azylu dla dzikich kotów Carole Baskin, jednej z bohaterek netfliksowego dokumentu
Król tygrysów. Tam wykonano szereg ujęć referencyjnych, które posłużyły do stworzenia szczegółowego, wirtualnego modelu Valentine’a oraz wiernego zreprodukowania ruchu drapieżnika. Następnie graficy nanieśli stosowne modyfikacje, aby przerobić tygrysa na jego nieumarłą wersję. Tak przygotowane materiały pozwoliły skorzystać z ludzkich aktorów ubranych w stroje do motion capture do zgrubnego zasymulowania ruchów i położenia zwierzęcia w kadrze.
Takie podejście ułatwiło m.in. nakręcenie sceny, w której Valentine wskakuje na maskę samochodową, a auto ugina się pod jego ciężarem. Zamiast od zera animować zarówno pojazd, jak i tygrysa, skorzystano z pomocy kaskadera, który swoim skokiem wprawił auto w ruch. W części scen wykorzystano nawet pełnowymiarową atrapę głowy zwierzęcia, aby ułatwić aktorom odegranie konkretnych ujęć, a kaskaderowi – wczucie się w dziką bestię.
On naprawdę poruszał się na kolanach, stał się tygrysem. Nawet jeśli większość ludzi uzna, że te ujęcia wyglądają komicznie, to w rzeczywistości stanowiły doskonały materiał referencyjny i punkt zaczepienia dla zespołu animatorów – powiedział Marcus Taormina.
Armia umarłych dostępna jest na platformie Netflix, naszą
recenzję filmu przeczytasz w tym miejscu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h