Czarnobyl: przeczytaj fragment książki o nuklearnej katastrofie
Właśnie do księgarń nowa książka opowiadająca o awarii elektrowni w Czarnobylu. Przeczytajcie fragment książki Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy.
Właśnie do księgarń nowa książka opowiadająca o awarii elektrowni w Czarnobylu. Przeczytajcie fragment książki Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy.
Wiktor Briuchanow, pięćdziesięcioletni dyrektor Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, był członkiem ukraińskiej delegacji na zjazd w 1986 roku. Był to pierwszy zjazd, w którym brał udział po wielu latach lojalnej przynależności do partii i sprawowania wysokiego stanowiska kierowniczego. Trzy czwarte pozostałych delegatów także trafiło tam po raz pierwszy, ale dyrektorzy, tacy jak Briuchanow, w liczbie nieco ponad trzystu pięćdziesięciu stanowili mniej więcej siedem procent łącznej liczby uczestników obrad. Wzrostu mniej niż średniego, szczupły i wyprostowany, o kędzierzawych czarnych włosach, które zaczesywał do góry, i trochę nieśmiałym uśmiechu, sprawiał wrażenie życzliwego i uczciwego człowieka. Jego podwładni cenili go jako dobrego inżyniera i skutecznego menedżera. Alkoholu prawie w ogóle nie brał do ust. Jeśli już miał jakiś nałóg, to był pracoholikiem. Poświęcał pracy dużo czasu, mówił niewiele i uchodził za rzadki gatunek sowieckiego menedżera, który osiągał cele, okazując szacunek swoim podwładnym.
Przywilej zostania delegatem był wyrazem uznania za pracę, jaką Briuchanow wykonał u steru trzeciej pod względem mocy elektrowni jądrowej na świecie. Zbudował ją od podstaw i obecnie elektrownia miała cztery czynne reaktory jądrowe, każdy o mocy tysiąca megawatów (MW). Dwa następne reaktory budowano, a elektrownia wykonała z nawiązką plan na rok 1985, wytwarzając dwadzieścia dziewięć miliardów megawatogodzin energii elektrycznej. Briuchanow otrzymał za swoją pracę od władz sowieckich dwie wysokie nagrody i wielu uważało, że niebawem otrzyma jeszcze wyższe odznaczenie, Order Lenina, a także tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej wraz ze złotą gwiazdą z sierpem i młotem. Pod koniec listopada 1985 roku ukraińska Rada Najwyższa w Kijowie uczciła jego pięćdziesiąte urodziny odznaczeniem. Jego wybór jako delegata z odpowiednim znaczkiem w klapie był sam w sobie wyróżnieniem, równym, jeśli nie większym od większości nagród państwowych.
Gdy w przeddzień urodzin Briuchanowa z Kijowa do Prypeci, gdzie znajdowała się czarnobylska elektrownia, przyjechał reporter, żeby przeprowadzić z nim wywiad i zapytać o osiągnięcia oraz plany na przyszłość, zazwyczaj małomówny Briuchanow nagle otworzył się przed swoim gościem. Wspominał mroźną zimę 1970 roku, gdy przybył do Czarnobyla i wynajął pokój w miejscowym hotelu. Mając wówczas zaledwie trzydzieści pięć lat, został mianowany dyrektorem elektrowni, którą miano dopiero zbudować. „Szczerze mówiąc, początkowo byłem przerażony” – wyznał reporterowi. To było wtedy. Teraz Briuchanow kierował przedsiębiorstwem zatrudniającym tysiące wysoko wykwalifikowanych menedżerów, inżynierów i robotników. Ponosił także faktyczną odpowiedzialność za zarządzanie przyzakładowym miastem Prypeć, w którym zakwaterowano blisko pięćdziesiąt tysięcy robotników budowlanych oraz pracowników elektrowni. Skarżył się nawet reporterowi na konieczność kierowania ludzi i zasobów z elektrowni w celu zapewnienia niezakłóconej obsługi miejskiej infrastruktury. Z roli „ojca miasta”, którą mu narzucono, płynęły jednak również korzyści. Przed zjazdem i podczas jego obrad w prasie lokalnej i regionalnej, z jedną gazetą czarnobylską włącznie, publikowano zdjęcia Briuchanowa i przedstawiano jego sylwetkę.
Fotografie delegatów z regionu Kijowa zrobione na placu Czerwonym podczas zjazdu, a następnie po powrocie delegacji na Ukrainę ukazują Briuchanowa w fantazyjnej futrzanej czapce i krótkim kożuchu z moherowym szalikiem na szyi – rzeczach kosztownych i trudnych wtedy do zdobycia w Związku Sowieckim, świadczących o prestiżu i wpływach ich posiadacza. Briuchanow nie potrzebował sklepów urządzonych dla szeregowych delegatów na zjazd, ale pobyt w Moskwie dał mu sposobność do spotkań z kolegami z branży i zabiegania o względy członków Komitetu Centralnego partii oraz urzędników Ministerstwa Energii i Elektryfikacji, którzy sprawowali nadzór nad elektrownią w Czarnobylu. To zadanie było stosunkowo łatwe, zważywszy na to, że wielu z nich pracowało kiedyś w zakładzie, którym kierował.
W dniu 25 lutego 1986 roku Wiktor Briuchanow i inni delegaci zajęli miejsca w kremlowskim Pałacu Zjazdów pośrodku sali obrad, przed podium. Dla takich jak on, którzy uczestniczyli w zjeździe po raz pierwszy, rytualne otwarcie stanowiło ciekawy spektakl, którego główne elementy wywodziły się z czasów Stalina.
O dziesiątej rano członkowie Biura Politycznego, z Gorbaczowem na czele, wkroczyli na podium. Podobnie jak większość ludzi, Briuchanow znał ich z portretów wywieszonych w budynkach użyteczności publicznej w całym Związku Sowieckim. Był wśród nich przewodniczący KGB Wiktor Czebrikow, którego portret miał przetrwać dziesiątki lat w prypeckim pałacu kultury. Briuchanow, jak wszyscy zebrani, wstał, by powitać przywódców brawami. Gdy oklaski ucichły, na mównicę wszedł sekretarz generalny partii. „Towarzysze delegaci – rozpoczął. – Na zjazdach partii republik związkowych oraz na konferencjach terenowych i obwodowych organizacji partyjnych wybrano pięć tysięcy delegatów na XXVII zjazd Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. W zjeździe uczestniczy cztery tysiące dziewięćset dziewięćdziesięcioro delegatów. Siedem osób jest nieobecnych z usprawiedliwionych przyczyn. Daje nam to podstawę do rozpoczęcia prac”. Nie zgłoszono zastrzeżeń i zjazd rozpoczął obrady.
Źródło: Znak / fot. Znak
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat