Historię z The Lion King zna chyba każdy. Podstępny Skaza, którego spisek doprowadził do śmierci jego brata i króla, Mufasy, wygania prawowitego dziedzica Simbę i sam obejmuje rządy na Lwiej Skale. Dopiero gdy młode lwiątko dorasta i przeistacza się w świadomego i groźnego lwa, powraca w rodzinne strony, by odbić tron z ręki uzurpatora. Główna historia tak naprawdę rozpoczyna się od wyciskającego łzy momentu, jakim było strącenie Mufasy przez Skazę wprost pod kopyta antylop. Poruszało to tym bardziej, że mieliśmy tu do czynienia ze zdradą ze strony rodzonego brata.

Czytaj także: Gwiezdne Wojny: ostatni Jedi - nowa zabawka może zdradzać, jaki dźwięk wydają Porgi

Tymczasem producent filmu, Don Hahn, uważa, że dwaj bohaterowie wcale nie musieli być ze sobą spokrewnieni. Hahn pokusił się o analizę zachowań stadnych lwów i przekładając ją na realia animowane, podkreśla:

Już podczas tworzenia filmu rozmawialiśmy na temat relacji między Mufasą a Skazą. To bardzo prawdopodobne, że nie mieli oni tych samych rodziców. Lwy działają na wolności w specyficzny sposób. Gdy starzeje się głowa rodu, inny młodszy lew po prostu likwiduje przywódcę stada oraz całe jego potomstwo, by samemu stać się przywódcą. Zdarzają się przypadki, gdy w stadzie są dwa samce, które nie rywalizują ze sobą. Zwykle tylko dlatego, że nie są sobie równe - czyli nie mają wspólnych rodziców. W takim układzie jeden z nich zawsze będzie trzymał się na uboczu, w cieniu. Staraliśmy się wykorzystać te prawdy zwierząt, by poprawnie zrozumieć relację Mufasy i Skazy. I doszliśmy do wniosku, że oni nie mogą być spokrewnieni.

Hahn dodaje, że najwyraźniejszą przesłanką, która świadczy za tym, iż rzeczywiście pochodzą oni od różnych rodziców, jest kwestia, jaką wypowiada Skaza do Mufasy. W wersji oryginalnej brzmi: "I'm at the shallow end of the gene pool".

Przypomnijmy, że w produkcji jest nowa wersja historii, jaką jest The Lion King. Być może reżyser Jon Favreau zainspiruje się nowymi teoriami?

Premiera w 2019 roku.