

Wczoraj Donald Trump po raz kolejny ogłosił, że jego administracja zamierza wprowadzić nowe cła na filmy produkowane poza Stanami Zjednoczonymi - stawka miałaby wynosić 100%. Prezydent USA wychodzi z założenia, że amerykańska branża kinowa jest "rozkradana" przez inne państwa, więc przyszedł najwyższy czas na interwencję w tej sprawie. Jak sam pisał na swoim koncie w Truth Social:
Sęk w tym, że bardzo podobne słowa prezydent wypowiedział już w maju; w obu przypadkach nie podał jednak żadnych szczegółów wdrożenia swojego planu. To prawdopodobnie dlatego przedstawiciele wielkich studiów filmowych Hollywood i serwisów streamingowych podchodzą do najnowszych gróźb Trumpa ze sporym dystansem, po raz kolejny zastanawiając się nad tym, w jaki sposób wyższe stawki celne miałyby zostać nałożone na coś, co de facto jest "usługą", a nie "dobrem" w typie samochodów, stali czy aluminium. Stephen Weizenecker, zajmujący się branżą rozrywkową prawnik, ocenia:
"To taka jego wersja Zwariowanych Melodii"
Znacznie ostrzej do nowych zapowiedzi Trumpa podchodzi Phil Hunt, brytyjski producent i współprzewodniczący Head Gear Films:
Joshua Astrachan, producent filmu Father, Mother, Sister, Brother, zauważa, że wprowadzenie nowych stawek celnych na filmy produkowane poza USA może najmocniej odbić się na niezależnych twórcach:
Przed popadaniem w panikę przestrzega też Raphael Benoliel, producent takich seriali jak Emily w Paryżu czy The Walking Dead: Daryl Dixon:
W USA jest też głośno o wypowiedzi producenta filmu Kneecap. Hip-hopowa rewolucja, Trevora Birneya, który poproszony o komentarz do zapowiedzi Trumpa odpowiedział krótką uwagą skierowaną do amerykańskiego prezydenta:
Źródło: Variety

