Fot. Materiały prasowe
Saturday Night Live uczyniło z Eddiego Murphy'ego gwiazdę komedii, ale to Murphy pomógł programowi stanąć na nogi, gdy był członkiem obsady w latach 1980–1984. Później stał się gwiazdą filmową, jednak jego kariera stanęła pod znakiem zapytania po porażce filmu Wampir w Brooklynie w reżyserii Wesa Cravena. David Spade w 1995 roku zaśmiał się ze słabego odbioru filmu w programie SNL: „Popatrzcie, dzieci, to spadająca gwiazda. Pomyślcie życzenie! Nie ma róży bez kolców”. To właśnie ten żart rozzłościł Eddiego Murphy'ego do tego stopnia, że całkowicie odciął się od produkcji.
Aktor w dokumencie Being Eddie wyjaśnił, że jego złość nie była skierowana w stronę Davida Spade'a, a samego Saturday Night Live. Czuł się przez nich zdradzony, bo właśnie tam zaczynał, a gdy tylko pojawił się pierwszy kryzys, odwrócili się do niego plecami. Twierdzi, że gdyby teraz pojawił się taki żart o jakimkolwiek innym członku SNL, to zostałby natychmiast zdjęty. Warto dodać, że media błyskawicznie podchwyciły dowcip, co jeszcze pogorszyło sytuację.
Davis Spade żałuje żartu
Warto dodać, że David Spade w swoim memoir z 2015 roku także odniósł się do całej sytuacji. Napisał, że reakcja na jego żart była o wiele gorsza, niż się spodziewał. Podziwiał go przez lata i znał na pamięć każdy jego dowcip, a w tamtej chwili jego idol go znienawidził.
Ostatecznie Eddie Murphy przez żart Davida Spade'a trzymał się z dala od SNL przez lata. Wrócił dopiero w specjalnym odcinku z okazji 40. rocznicy w 2015 roku. Później poprowadził świąteczny epizod w 2019 roku. Uznał, że Saturday Night Live to część jego historii, miejsce, w którym zaczynał, więc pragnie znów do niego wrócić. Obecnie nie ma pretensji do Davida Spade'a ani kogokolwiek innego.
Źródło: Variety