Groza w irlandzkiej instytucji opiekuńczej. Przeczytajcie fragment powieści Strychnica
Pod koniec miesiąca ukaże się nowa powieść Marka Zychli utrzymana w klimatach grozy. Przeczytajcie przedpremierowo fragment Strychnicy.
Pod koniec miesiąca ukaże się nowa powieść Marka Zychli utrzymana w klimatach grozy. Przeczytajcie przedpremierowo fragment Strychnicy.
John nie akceptował śmierci współmieszkanki, chociaż odczekał swoje na ławeczce przy domu, tym razem jednak nie mówiąc nikomu za wiele o świetlikach, o łąkach, kopułach czy metalowych siatkach. Twierdził uparcie, że Kelly zabrano do szpitala, skąd niedługo wróci, bo szpitali nie cierpiała niczym on wiedźm (przynajmniej raz w tygodniu nazywał kotkę Śnieżkę wiedźmą). Powtarzał, że Kelly zachorowała, bo nie zamknięto u niej okna. Że trzeba zamykać okna, bo wlatują ćmy i włażą pająki! Złościł się nawet na Amy, a ta schodziła mu z drogi, ponieważ nie miała na kłótnie siły.
I coś w tych zarzutach Johna mogło być na rzeczy, skoro Kelly zawsze prosiła o sprawdzenie okien. Tamtego wieczoru panowała w placówce duchota, poza tym podano kobiecie płynną morfinę, więc zasnęła głęboko, a na nocnej zmianie pozostali akurat wolontariusze, niekoniecznie pamiętający o każdym szczególe. Przecież po lekach Kelly i tak nie obudziłaby się aż do rana, więc nie powinna jej zaszkodzić odrobina świeżego powietrza.
– Bała się – mruczał pod nosem John, insynuując, że Kelly umarła ze strachu.
– Nikt jeszcze nie umarł w Irlandii od otwartego okna! – Koordynatorka ucięła rozmowę z rezydentem, jednym zdaniem lekceważąc zapalenia płuc czy napaści. – Umarła od leków! Żaden morderca nie będzie się czaił na odludziu po krzakach, żeby wskoczyć oknem i… – Odpuściła sobie krzyki. – Kelly odeszła, bo była bardzo chora.
Po raz pierwszy od dawna ktoś odważył się podnieść na Johna głos i po raz pierwszy nie spotkało się to z odwetem.
– Przepraszam, że się uniosłam – dodała koordynatorka na widok smutnej miny podopiecznego. – Masz sporo racji. Otwarte okna to przeciągi, a przeciągi to przeziębienia. Słuchaj – często nadużywała tego słowa – wszystkim nam jej brakuje. Dla mnie Kelly była i jest jak rodzina.
John wybaczył, bo wyczuł, że koordynatorkę Amy zżerało poczucie winy, znane mu z relacji z matką. Nie wiedział tylko, że nie z powodu niedomkniętego okna, lecz przez przyzwalanie na zbyt częste podawanie podopiecznej leków morfinopochodnych. Kelly łykała oxycontin zgodnie z zaleceniami lekarza, ale płynny oramorph dostawała jedynie w przypadkach silnego bólu, wyłącznie po konsultacji z koordynatorką właśnie. Z przyzwalania na raz w miesiącu szybko zrobiło się raz w tygodniu, raz dziennie, aż wreszcie po lunchu, a potem często też wieczorem, na dobry sen.
Bo Kelly była po nich taka spokojna i kochana, a przecież sporo już wycierpiała…
John dopiero po tygodniu zgodził się na wspólną modlitwę oraz rozbijanie wraz z opiekunem szklanych butelek – nieakceptowane przez dotujące placówkę ministerstwo zdrowia. Rozwalał je w swoim stylu, praktycznie w drobny mak.
Według koordynatorki inspektorzy nie musieli o wszystkim wiedzieć, a wolontariuszom ufała. Młodzi zawsze bezproblemowo wypełniali powierzone im zadania, wykazując się lojalnością względem przełożonej. Zwykle robili wszystko bez pytań i bez potrzebnych odpowiedzi, udawając mądrzejszych, niż byli. To z opiekunami o dłuższym stażu trzeba było toczyć boje o byle głupstwo. Wszędzie doszukiwali się zagrożeń.
***
Źródło: Mięta
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat