„Jak upolować faceta” – zapowiedź i fragmenty książki
Już 2 marca w Polsce nakładem Fabryki Słów zadebiutuje książka Janet Evanovicz pt. "Jak upolować faceta? Po pierwsze dla pieniędzy", na podstawie której powstał film z Katherine Heigl pod tym samym tytułem. Hatak.pl jest patronem medialnym wydawnictwa.
Już 2 marca w Polsce nakładem Fabryki Słów zadebiutuje książka Janet Evanovicz pt. "Jak upolować faceta? Po pierwsze dla pieniędzy", na podstawie której powstał film z Katherine Heigl pod tym samym tytułem. Hatak.pl jest patronem medialnym wydawnictwa.

Janet Evanovich - pisarka zajmująca czwarte miejsce listy najbogatszych pisarzy świata. Sławę i rozgłos przyniosła jej właśnie seria ze Stephanie Plum.
Janet Evanovich przez dość długi czas starała się dementować informacje o źródłach inspiracji przy tworzeniu postaci Stephanie Plum.
- Nie chciałbym iść tak daleko, aby powiedzieć, że Stephanie to moja autobiograficzna postać - stwierdza.
Miłośnicy serii wskazują jednak, że Janet nie zaprzecza tylko ogranicza zakres pojęcia inspiracji. Czyli dyskusja pozostaje otwartą. Tym bardziej, że Evanovich, podobnie jak jej Stephanie pochodzi z Trenton, New Jersey.
[image-browser playlist="604790" suggest=""]
Stephanie dorastała w Chambersburg i - jak Evanovich - uczęszczała do Douglass College. Rodzinna miejscowość Stephanie to zwarta wspólnota, rzadko opuszczana przez mieszkańców. Nic więc dziwnego, że ścieżki głównej bohaterki i jej znajomych jeszcze z lat dzieciństwa, niemal co krok się krzyżują. I trzeba przyznać to wyjątkowo barwna społeczność.
Stephanie ma za sobą nieudane, szybko zakończone małżeństwo (powodem była zdrada). Traci pracę (handlowiec od bielizny), popada w coraz większe długi. Ostatnią nadzieją pozostaje kuzyn Vinnie, właściciel Vincent Obligacje Plum Bail. Niestety upatrzona przez Stephanie posada urzędnika w biurze poręczeń, okazuje się być zajętą. W zasięgu wciąż jednak pozostaje egzotyczna profesja łowcy nagród. Co prawda kuzyn Vinnie nieco protestuje, ale niewielki szantaż ze strony Stephanie zdesperowanej swoim finansowym położeniem, wreszcie otwiera drogę do "upragnionej" kariery. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Bo, jak powszechnie wiadomo, łowca nagród to profesja obliczona raczej na twardych i bezpardonowych osobników. zestawienie nowych obowiązków z posturą, charakterem i doświadczeniem Stephanie daje przekornemu losowi szerokie pole do popisu. Dokładając do tego koloryt lokalnej społeczności, humor sytuacyjny, niesamowitą dawkę akcji i elementy rasowego thrillera otrzymujemy serię, której topowa pozycja nikogo już nie powinna dziwić.
Pierwszy tom, One for the money przez rekordowe 16 tygodni okupował pierwsze miejsce zestawienia USA Today. Film pod tytułem "Jak upolować faceta" 9 marca w polskich kinach.
Fragment nr 1
To był duży śmietnik. Wysoki i szeroki na półtora metra, a długi na dwa. Stanęłam na czubkach palców i zajrzałam do środka. Kontener był pełny w jednej czwartej i śmierdział jak zdechły pies. Nie widziałam kluczyków.
Kobieta mniejszego charakteru zalałaby się łzami. Kobieta mądrzejsza miałaby zapasowy zestaw kluczyków. Przyciągnęłam drewnianą skrzynkę i stanęłam na niej, żeby lepiej widzieć. Większość śmieci była w torbach. Niestety niektóre pękły pod wpływem uderzenia, uwalniając na wpół zjedzone kanapki, placki sałatki ziemniaczanej, fusy kawy, tłuszcz z grilla, bliżej nieokreśloną maź i główki sałaty, które właśnie zmieniały się w pierwotną zupę.
Przypomniały mi się rozjechane zwierzątka. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, albo, jak w przypadku majonezu, obrócisz się w rożne składniki. Nie ma znaczenia czy to kot, czy sałatka colesław śmierć jest jednakowo nieatrakcyjna.
W myślach zrobiłam przegląd wszelkich znajomych i nie znalazłam wśród nich ani jednego na tyle głupiego, by wleźć do tego śmietnika zamiast mnie. No dobrze, powiedziałam sobie, teraz, albo nigdy. Przełożyłam nogę przez krawędź i siedziałam tak przez chwilę, zbierając się na odwagę. Opuściłam się wolno, z grymasem obrzydzenia na twarzy. Jeśli poczuję coś, co będzie choćby przypominać szczura, spadam stąd natychmiast.
Fragment nr 2
Otworzył mi mężczyzna i z miejsca uznałam, że to mój NS, ponieważ był goły jak święty turecki.
- Pan Earling?
- Tak, to ja. Jestem w niezłej formie, co nie, kaczuszko? Nie sądzisz, że mam przerażajacy sprzęt?
Nakazałam sobie w myślach nie patrzeć w dół, ale moje oczy natychmiast złamały ten zakaz. Nie tylko był przerażający, ale jeszcze dzwonki miał strasznie pomarszczone.
- Jasne. Jest pan całkiem przerażający. – Wręczyłam mu wizytówkę. – Pracuję dla Vincenta Pluma pańskiego poręczyciela. Nie pojawił się pan na rozprawie wstępnej, muszę więc zabrać pana na ustalenie nowego terminu.
- Całe te cholerne rozprawy to tylko strata czasu – odpowiedział Earling. – Mam siedemdziesiąt sześć lat. Myśli pani, że skażą faceta, który ma siedemdziesiąt sześć lat, za pokazywanie interesu?
Miałam szczerą nadzieję. Jedno spojrzenie na gołego Earlinga i byłam gotowa na celibat do końca życia.
- Musze zabrać pana na posterunek, więc może narzuciłby pan coś na siebie?
- Nie noszę ubrań. Bóg stworzył mnie gołym i tak samo zamierzam opuścić ten świat.
- Nie mam nic przeciwko, ale w tak zwanym między czasie, mógłby się pan ubrać.
- Jeśli mam gdzieś iść to pójdę goły.
Wyciągnęłam kajdanki i zatrzasnęłam mu na nadgarstkach.
- Brutalność policji! – wrzasnął.
- Przykro mi pana rozczarować – wtrąciłam, – ale nie jestem gliną.
- Więc czym?
- Łowcą nagród.
- Brutalność łowców nagród - wrzasnął.
Fragment 3
Zamachnęłam się i rąbnęłam Ramireza w głowę torebką. Miałam w niej pistolet, pager, kajdanki i mnóstwo innych rzeczy, jak nic ważyła dobrze ponad cztery kilo.
Ramirez zatoczył się, a ja rzuciłam się w ku schodom. Nie przebiegłam nawet dwóch metrów gdy złapał mnie za włosy i rzucił przez salę niczym szmacianą lalką. Moje nogi straciły oparcie, poleciałam twarzą w dół, przeszorowałam po podłodze, najpierw rękoma, potem resztą ciała. Siła uderzenia wyrwała mi powietrze z płuc.
Ramirez siadł na mnie okrakiem, tyłkiem przygniótł mi plecy, w garści wciąż ściskał moje włosy. Złapałam torbę, ale nie byłam w stanie wyciągnąć pistoletu.
Nagle usłyszałam strzał i okno rozprysnęło się na milion kawałków. Kolejne strzały. Ktoś opróżniał magazynek. Mężczyźni biegali i wrzeszczeli, szukając jakiegoś schronienia. Ramirez razem z nimi. Też się ruszyłam, jak krab pełzłam do drzwi. Nie byłam w stanie stanąć na nogi. Dotarłam do schodów, podniosłam się z trudem i całym ciężarem oparłam na poręczy. Potknęłam się już na drugim stopniu. Zbyt przerażona by zapanować nad własnym ciałem, pól zeszłam, pół zjechałam, aż wylądowałam na popękanym linoleum na parterze. Jakoś stanęłam na nogach i chwiejnie wypadłam na ulicę, wprost w oślepiający blask i żar lejące się z nieba. Pończochy miałam w strzępach, a kolana mi krwawiły. Wisiałam na klamce starając się zaczerpnąć tchu, gdy jakaś dłoń zacisnęła się na moim ramieniu. Podskoczyłam, ze świstem wciągając powietrze. To był Morelli.
- Na Boga! – jęknął, ciągnąc mnie do przodu. – Nie stój tu tak! Rusz dupę!
Fragment 4
Nikt nie zwracał większej uwagi na babcię Mazurową. Ciągle bawiła się rewolwerem, celując, składając się do strzału, jakby próbowała przyzwyczaić się do ciężaru broni w ręce. Uświadomiłam sobie, ze oprócz pudełka z tamponami, miałam w torbie pudełko z nabojami. Aż ścierpłam na samą myśl.
- Babciu, nie nadawałaś rewolweru, prawda?
- Oczywiście, że naładowałam – odpowiedziała. – Ale jedno miejsce zostawiłam puste, jak widziałam w telewizji. W ten sposób nie strzelisz do niczego przez przypadek.
Odwiodła kurek, żeby zademonstrować swoje zasady bezpiecznego posługiwania się bronią. Rozległ się huk, u wylotu lufy błysnęło, a zwłoki kurczaka podskoczyły na talerzu.
- Święta Matko Boża! – wrzasnęła moja matka, podrywając się na nogi i wywracając krzesło.
- Kurde – skwitowała babcia. – Chyba zostawiłam pustą niewłaściwą dziurę. – Pochyliła się do przodu oceniając swoje dzieło. – Nieźle jak na pierwszy raz. Trafiłam tego skubańca prosto w kuper.
Mój ojciec ściskał sztućce aż mu pobielały kostki, za to twarz miał w kolorze żurawiny.
Pospiesznie okrążyłam stół i ostrożnie wyjęłam rewolwer z dłoni babci Mazurowej. Otworzyłam bębenek, wysypałam naboje i szybko zgarnęłam wszystkie swoje rzeczy do torebki.
- Spójrz tylko na ten rozbity talerz – jęknęła moja matka. – Był od serwisu. Gdzie ja teraz taki znajdę?
Przesunęła skorupy a my zapatrzyliśmy się wszyscy w idealnie krągła dziurkę w obrusie i kulę wbitą w mahoniowy blat.
Babcia odezwała się pierwsza.
- Od tego strzelania zrobiłam się głodna – stwierdziła. – Niech mi ktoś poda ziemniaki.
Fragment 5
W pewnych okolicznościach nagość jest jak najbardziej na miejscu – w trakcie kąpieli, seksu, czy w chwili narodzin. Ale nagość i ociekanie wodą przed Joem Morellim to elementy najprawdziwszego koszmaru.
Zakręciłam wodę i sięgnęłam po ręcznik, ale Morelli zbił moją dłoń i rzucił ręcznik za siebie.
- Dawaj ręcznik – rozkazałam.
- Najpierw wyjaśnimy sobie kilka spraw.
Jako dzieciak Morelli był dziki impulsywny i pozbawiony hamulców. Teraz jednak dochodziłam do wniosku, że dorosły Morelli samokontroli miał dobrze ponad normę. W jego oczach widać było prawdziwie włoski temperament, ale cała ta gwałtowność była ściśle odmierzona. Ubrany był w zmoczone czarne jeansy i koszulkę, a kiedy odwrócił się do wieszaka na ręczniki dostrzegłam pistolet za paskiem jego spodni.(...)
- Gdzie jest moja kopułka rozdzielacza?
(...)Stałam patrząc na niego wrogo. A przynajmniej starałam się patrzeć bardzo wrogo. Prędzej by mnie szlag trafił, niż dałabym mu te satysfakcję i pokazała zażenowanie.
- Zapytam raz jeszcze. Gdzie jest moja kopułka rozdzielacza?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Słuchaj, Cukiereczku, rozniosę to miejsce na strzępy, jeśli będę musiał.
- Nie mam kopułki. Z pewnością jej tu nie ma. I nie jestem twoim cukiereczkiem
- Dlaczego ja? – zapytał. – Co zrobiłem, żeby sobie na to zasłużyć?
Uniosłam brew.
Morelli westchnął.
- Ta – mruknął. - Wiem.
Złapał moją torbę i odwrócił do góry dnem pozwalając by zawartość wysypała się na podłogę. Podniósł kajdanki i podszedł do mnie.
- Dawaj nadgarstek.
- Zboczeniec.
- Chciałabyś. – Zatrzasnął kajdanki na moim prawym nadgarstku.
Wyrwałam rękę i spróbowałam go kopnąć, ale w brodziku miałam ograniczone możliwości manewru. Morelli bez trudu uniknął kopniaka i zatrzasnął drugą bransoletkę na metalowym pręcie, na których jeszcze przed chwilą wisiała zasłonka. Głośno wciągnęłam powietrze i zamarłam, nie mogąc uwierzyć, w to, co właśnie się stało.
Źródło: informacja prasowa



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1970, kończy 55 lat

