Białoruscy terroryści mówią po polsku, a to dopiero początek absurdu. Chaos w nowym hicie Netflixa
W nowym szlagierze Netflixa terroryści z Białorusi mówią w języku polskim. Na tym jednak wcale nie koniec jeśli chodzi o absurdy związane ze złoczyńcami filmu Znowu w akcji.
W nowym szlagierze Netflixa terroryści z Białorusi mówią w języku polskim. Na tym jednak wcale nie koniec jeśli chodzi o absurdy związane ze złoczyńcami filmu Znowu w akcji.
Dziś na platformie Netflix zadebiutował nowy, potencjalny hit serwisu, film Znowu w akcji. Gwiazdorska obsada, w której znaleźli się Cameron Diaz, Jamie Foxx, Andrew Scott, Glenn Close i Kyle Chandler, nie okazała się jednak kluczem do fabularnego sukcesu, o czym szerzej piszemy w naszej recenzji. Jakby tego było mało, produkcja ma ogromny problem ze sposobem ekspozycji ekranowych złoczyńców. Tak duży, że ci okazują się być białoruskimi terrorystami mówiącymi z niejasnych przyczyn w języku polskim, choć sprawy na tym polu są nawet bardziej skomplikowane.
Zacznijmy od tego, że już na początku filmu jako główny antagonista zostaje przedstawiony Balthazar Gor (w tej roli niemiecko-polski aktor, Robert Besta). Z pokazanego w 2. minucie i 20. sekundzie raportu CIA dowiadujemy się, że jest on narodowości polskiej, lecz w żaden sposób nie przeszkadzało mu to być w przeszłości agentem rosyjskiego KGB, a obecnie szefować terrorystycznej grupie znanej jako Volka. Wydaje się jednak, że twórców niespecjalnie obchodziło to, czym Volka de facto jest - albo przynajmniej skąd pochodzi ta organizacja.
I tak terroryści w 31. minucie i 31. sekundzie filmu są opisywani jako "Białorusini" (tak postrzega ich CIA), w kilku innych miejscach wspomina się o ich "wschodnioeuropejskich" korzeniach, natomiast w 53. minucie i 46. sekundzie Volka znienacka staje się już organizacją czeczeńską - agentka MI6 identyfikuje na ciele nieprzytomnego "czeczeńską dziarę więzienną", która z miejsca podpowiada jej, że poszkodowany musiał być członkiem Volki. To w końcu Białorusini? Czeczeni? A może jednak... Polacy?
Największym absurdem w całej sprawie jest fakt, że grupa terrorystyczna pochodząca albo z Białorusi, albo z Czeczenii porozumiewa się właśnie w naszym języku - wygląda na to, że Gor przeszkolił swoich podwładnych nie tylko z działań w świecie przestępczym, ale i z polskiego. 41. minuta i 11. sekunda filmu, dialog złoczyńcy z innym terrorystą; w łamanej polszczyźnie słyszymy:
- Tu mówi Gor.
- Są tutaj. Heathrow. Parking G.
- Dobra, meldujcie co i jak.
46. minuta i 45. sekunda, znów możemy poczuć się jak w kraju nad Wisłą i Odrą; rozmowa Gora z innym zbirem:
- Co jest grane? Mów.
- Zjechali z drogi. Krążymy.
- Podeślij mi pinezkę.
- Przyślij dodatkową pomoc.
- Okej, dobrze. Przekazuję to teraz.
Zapis przemyśleń twórców Znowu w akcji na temat naszego regionu geograficznego w dużym skrócie musiał więc wyglądać następująco: myślisz "Europa Wschodnia", mówisz "Białoruś, Czeczenia i Polska". Gdyby zdecydowali się nam wysłać pinezkę ze swoją lokacją, może moglibyśmy im wytłumaczyć, że cała sprawa nie jest tak prosta, jak się wydaje.
Najgorsze filmy obecnej dekady. "Sukces" Polski w arcyważnym rankingu
Źródło: Netflix
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 63 lat
ur. 1931, kończy 94 lat
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1969, kończy 56 lat