

Pomysł na Quibi wydawał się rewelacyjny. Jeffrey Katzenberg postanowił trafić do tych odbiorców filmów, którzy nie mają zbyt dużo czasu na pochłanianie treści i najchętniej obejrzeliby coś podczas przerwy na lunch bądź w drodze do pracy. Serwis miał funkcjonować wyłącznie w formie mobilnej i oferować dostęp do krótkich, kilkuminutowych produkcji do oglądania w pionie i w poziomie.
Z technologicznego punktu widzenia ciężko było mu coś zarzucić. Możliwość przekręcenia telefonu, aby zawęzić bądź rozszerzyć kadr okazała się dość interesującym rozwiązaniem. Z Quibi był tylko jeden problem. Serwis zadebiutował w czasie kryzysu pandemicznego. Kiedy trafił na rynek, pracowników zaczęto odsyłać do pracy zdalnej, a co za tym idzie, drastycznie spadło zapotrzebowanie na krótkometrażowe treści.
Według dobrze poinformowanych ludzi z branży, do których dotarli dziennikarze The Information, Jeffrey Katzenberg powoli traci nadzieję na to, że projekt Quibi zakończy się sukcesem. Założyciel i szef platformy ma ponoć rozważać zamknięcie firmy i sprzedanie dotychczas wyprodukowanych treści podmiotom zewnętrznym. Jeśli plotki potwierdzą się i Katzenberg podejmie decyzję o porzuceniu usługi, produkcje stworzone z myślą o Quibi mogą trafić m.in. w ręce NBCUniversal czy Facebooka.
Taki ruch może zaskakiwać, zwłaszcza jeśli spojrzymy na aktywne próby zmodernizowania serwisu z ostatnich tygodni. Do Quibi trafiło nie tylko wiele oryginalnych treści, które wyróżniają usługę na tle konkurencji, platformę wzbogacono także o obsługę technologii AirPlay oraz Chromecasta. A w dniu opublikowania przecieku The Information przekazano, że aplikacja trafi także na przystawki telewizyjne Android TV, Fire TV oraz Apple TV.
Los Quibi wisi na włosku i jeśli zarządowi nie uda się znaleźć sposobu na przyciągnięcie do usługi nowych, wiernych subskrybentów, wkrótce serwis może na dobre zniknąć z rynku.
Źródło: Engadget

