Zbędni: przeczytaj fragment nowej powieści Wojciecha Chmielarza
Zbędni to nowy thriller psychologiczny Wojciecha Chmielarza. Mamy dla was fragment tej powieści.
Zbędni to nowy thriller psychologiczny Wojciecha Chmielarza. Mamy dla was fragment tej powieści.
W zeszłym tygodniu do sprzedaży trafił nowy thriller psychologiczny Wojciecha Chmielarza. Zbędni to opowieść o ludziach, o których - pozornie - świat zapomniał i nikt nimi się nie interesuje. Ich tajemnice są jednakże powiązane, a prawda jest straszniejsza niż się początkowo wydaje.
Wydawnictwo Marginesy udostępniło fragment książki - znajdziecie go pod opisem i okładką Zbędnych.
Zbędni - opis i okładka
Pewnej nocy Jan pod wpływem alkoholu śmiertelnie potrąca dziewczynę. Na co dzień opiekuje się polem namiotowym i bezskutecznie walczy z nałogiem, a tamtego wieczoru po raz kolejny pijany wsiada do samochodu. Strach przed przyznaniem się do niezamierzonego morderstwa jest większy niż jego uczciwość. Zakopuje dziewczynę w lesie, ale dręczony wyrzutami sumienia przegląda prasę, rozpytuje i szuka. Kim była ta kobieta? I dlaczego nikt jej nie szuka?
Pochodzący z Belgii Jules, jedyny gość pola namiotowego, mieszka w kamperze i mimo okropnej pogody nie wyjeżdża z Polski. Po co tu jest i kim jest odwiedzająca go osoba?
W Kowarach aspirantka Maria Szulej szuka zaginionej dziewczynki. Ktoś porwał Karolinę, ale nie zgłoszono żądania okupu. Tymczasem rodzina wynajmuje detektywa, by szukał dowodów przeciw matce dziecka.
Coś dziwnego dzieje się także w nowym pensjonacie Aliny i Mirka. Jedna z pensjonariuszek pojawia się i znika. Posiłki stawia się pod jej drzwiami, a kobietę otacza aura tajemnicy. Czemu mieszka tu już od tylu tygodni? Pensjonatu nie opuszcza natomiast dorosły syn właścicieli. Boi się wszystkiego, a najbardziej karzącej go za najmniejsze przewinienie matki.
Oto świat jest pełen sekretów, mroku i występku. Czy ujawniona w końcu prawda zdoła wszystkich wyzwolić?
Zbędni - fragment książki
Jasiek pracował na kempingu już od blisko dziesięciu lat. Właściwie od samego powrotu z Wielkiej Brytanii. W sezonie robił wszystko – sprzątał, obsługiwał klientów, dokonywał prostych napraw, dbał o sprzęt i pilnował porządku. Poza sezonem w sumie było tak samo – też robił wszystko, tylko że pracy było mniej. Zarabiał niewiele, ale dostał domek holenderski, w którym mógł mieszkać przez cały rok. Jemu to pasowało. Pieniądze zawsze mógł dorobić – nająć się do remontów czy innych napraw. Bywało, że rąbał i układał drewno lub sprzątał starszym ludziom w obejściach. Kilka osób miało jego numer telefonu i dzwoniło, jak była fucha. Jasiek pracował sumiennie, cicho i nie brał za wiele.
Wyciągnął papierosa, wsadził go sobie do ust i zapalił. Zaciągnął się głęboko i rozkoszował się słodkim dymem, który drażnił mu płuca, gardło i usta. Kemping znajdował się w okolicach Kowar, na granicy lasu w Rudach Janowickich. Oprócz kilku domków holenderskich stały tu bar, teraz zamknięty, toalety z łazienkami, budynek gospodarczy, w którym trzymali narzędzia, kosiarki i inne niezbędne sprzęty, i drugi, znajdujący się niemal przy samym lesie, w oddaleniu od reszty kompleksu. Była to przepompownia, na terenie kempingu znajdował się bowiem otwarty basen, prawie dwudziestopięciometrowy, do którego wodę pobierano z przepływającej nieopodal górskiej rzeczki. Mieszkańcy położonego niżej Ogorzelca, szczególnie rolnicy, protestowali przeciwko tej inwestycji, bo obawiali się, że zabraknie dla nich wody, ale właściciele długo walczyli i ostatecznie postawili na swoim.
To właśnie tego wszystkiego w miesiącach jesiennych, zimowych i wczesnowiosennych, kiedy w okolicy nie było żadnych gości, pilnował Jasiek.
– Dzień dobry, panie Jasiek! – zawołał niezgrabnym polskim Belg, nadchodzący od strony basenu.
Jasiek skinął mu głową. Miał nadzieję, że to wystarczy, ale Belg, ubrany w prawie nowy dres, właśnie skręcał w jego kierunku. Mężczyzna nabrał w zwyczaju ucinać sobie z nim krótkie pogawędki, ilekroć się mijali. Przed prawie czterema tygodniami przyjechał tu swoim kamperem, jednym z tych większych i nowszych, bardziej luksusowych, jakimi zwykle przyjeżdżają do Polski turyści z Zachodu. Opowiadał, że niedawno stracił żonę. Ich wspólnym marzeniem była taka podróż przez Europę Środkową i Wschodnią, ale nigdy nie udało im się go spełnić. Belg postanowił więc wyruszyć w drogę sam, żeby w ten sposób uhonorować jej pamięć. Jasiek nie rozumiał tego zachowania. Dla niego raczej wyglądało to tak, że mężczyzna czekał, aż małżonka zejdzie z tego świata, żeby cieszyć się wyprawą samotnie. Ale to nie była jego sprawa. Podłączył kampera do mediów i pobrał opłatę. Jeszcze bardziej jednak dziwiło go to, że Belg nie ruszył w dalszą drogę. Został na kempingu i nie wyglądało na to, żeby planował go opuścić w najbliższym czasie. Wypożyczył w Jeleniej Górze auto, zwykłego kilkuletniego volkswagena polo, żeby jeździć nim na zakupy. Dla Jaśka było to dodatkowe utrapienie, musiał bowiem dbać o to, żeby toalety i sanitariaty działały, zamiast zamknąć je do wiosny na cztery spusty. Belg mógłby się myć i załatwiać u siebie w kamperze, ale wolał korzystać z kempingowej infrastruktury.
– Dzień dobry – powiedział Jasiek, kiedy ten znalazł się tuż przy nim.
– Jak się panu spało? – zapytał jedyny gość kempingu, przechodząc na angielski.
– Dobrze.
– I nic panu nie przeszkadzało? Żadnych dziwnych hałasów pan nie słyszał?
– Nie. A czemu?
– A bo ja słyszałem – odparł Belg. – To wycie, jakby szczekanie. Strasznie głośne. Ja kiepsko sypiam, od kiedy żona mi zmarła. Oka nie mogłem zmrużyć.
– To pewnie znowu sarny – powiedział Jasiek.
– Znowu sarny – powtórzył za nim mężczyzna.
Jasiek kiwnął ponuro głową. Po raz ostatni zaciągnął się papierosem, a potem rzucił go pod nogi i przydeptał butem.
– Cholerne sarny – mruknął zamyślony Belg. – Nie wiem, czemu tutaj przychodzą. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, tylko słyszałem,
jak uciekają. I tak za każdym razem. Mogłyby się w końcu nauczyć, żeby tu nie podchodzić.
– Dużo ich tutaj w okolicy i nie są za mądre.
– A nie da się ich jakoś odstraszyć? – zapytał Belg. – Może trzeba bramę na noc zamykać.
– Zamykam – powiedział ponuro Jasiek. – Przez płot przeskakują.
– A tego twojego psa się nie boją?
– Najwyraźniej.
Wzrok Belga powędrował w stronę ogrodzenia: zwykłej drucianej siatki, ale jednak dość wysokiej. Przyjrzał się jej podejrzliwie, a potem wzruszył ramionami.
– Jak pan może spać przy takim hałasie, panie Jasiek? – zapytał.
Jasiek poczuł, jak na policzki zaczyna wypływać mu rumieniec wstydu. Bo co miał poradzić temu Belgowi? Żeby upijał się do nieprzytomności jak on i wtedy żadna sarna nie będzie mu przeszkadzać?
– Mam mocny sen.
– Pozazdrościć. A tak poza tym, panie Jasiek, wszystko w porządku?
– W porządku.
– No to dobrze. Miłego dnia, panie Jasiek! Miłego! – powtórzył na koniec Belg i klepnął go kilka razy w ramię.
Kiedy odchodził, Jasiek śledził go wzrokiem, rozzłoszczony i zirytowany. Przez chwilę było dobrze. Przez chwilę był spokojny i zdołał nawet zapomnieć. A ten Belg wszystko zniszczył. Najchętniej kazałby mu się pakować i go stąd wywalił, ale nie mógł tego zrobić. Nie był właścicielem, a tamten płacił w euro. Co prawda niewiele, bo było poza sezonem, ale przecież na tym polegała praca Jaśka, żeby obsługiwać gości. Nawet późną jesienią.
Zerknął do wnętrza paczki. Zostały mu jeszcze trzy papierosy. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wypalić kolejnego dla ukojenia nerwów, ale zrezygnował. Zrobiło mu się nagle zimno. Poza tym bał się, że wypali wszystkie trzy, zanim zdąży pojechać do miasta po nową paczkę, piwo i coś do jedzenia.
Obejrzał się za siebie, przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie chciał wracać do domku holenderskiego. Nie na trzeźwo. Ale tam zostawił kluczyki od samochodu. Poza tym był już głodny.
Postanowił jednak wypalić jeszcze jedną fajkę. By nabrać sił.
Kilka minut później wszedł do swojego domku i przez trzy sekundy wydawało mu się, że tego dnia ma szczęście. Ale potem ją zauważył. Siedziała sztywno przy stole, z rękami ułożonymi na blacie, i uśmiechała się uroczo, ale jednak drwiąco. Ona. Kobieta, którą przejechał trzy tygodnie temu i pochował w lesie zaledwie parę kilometrów stąd.
Źródło: Marginesy
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat