Są filmy, które tworzy się z myślą o tym, aby jeść przy nich popcorn, popijać colę i świetnie się bawić. Są też filmy, które z premedytacją zabijają naszą zdolność do głębszej analizy i rozważań na tematy egzystencjalne. Znienawidzone przez krytyków, wielbione przez publiczność, najczęściej i tak są prawdziwymi hitami box office na przekór sarkającym zewsząd recenzentom wyższego szczebla. Może i dają się oglądać tylko, jeżeli zapomnimy na 1,5 godziny o tym, że jesteśmy poważnymi ludźmi i wcale nie bawią nas takie głupawe żarty godne nastolatków walczących z burzą hormonów, ale w momencie, gdy ten stan już osiągniemy, filmy zaprezentowane w poniższym zestawieniu mogą nam sprawić sporo radochy. Każdy z nich przenosi nas w klimat imprezy totalnej, sprawiając, że nieopatrznie dajemy się "ponieść melanżowi", zapominając o tym, iż tak naprawdę to te dziełka nie powinny nas bawić. Nie dajmy się jednak zwieść ich beztroskiej otoczce - często za pomocą kolorowych obrazków reżyserzy mimo wszystko przemycają sporo wartościowych spostrzeżeń. Jak się okazuje, sprzedawanie życiowych prawd pod postacią efektownej zabawy jeszcze nigdy nie było tak rozkosznie łatwe w odbiorze.

1. Projekt X
reż. Nima Nourizadeh

Debiut Brytyjczyka to dziś niemalże już zjawisko popkulturowe, czy tego chcemy, czy nie. Wyrzucony poza nawias akademickiej krytyki filmowej, będąc przykładem najgorszego możliwego mainstreamu (czyt. pełnego nagich ciał, alkoholu, imprez i braku zasad), jest jednak ciekawym przykładem analizy młodego społeczeństwa. Inspirując się historią imprezowego Australijczyka, amerykański twórca zapewne nie przewidział, jaki wpływ będzie miał na młodych ludzi jego film. Projekt X to dzisiaj już symbol i marka, która wiąże się z pewną "jakością". Jak grzyby po deszczu "wyrastały" imprezy określane jako projekt x/xx/xxx, reklamujące się tym, że w poziomie atrakcji przebiją kinowy pierwowzór. Również część nastolatków (w tym z Polski) zapragnęło urządzić domówkę swojego życia, nie zważając na wszelkie ograniczenia. Sam film nie jest może najlepszym imprezowym obrazem, jaki kiedykolwiek nakręcono, niemniej jednak na szczycie tego zestawienia znajduje się dzięki niezwykle dopracowanej stronie formalnej, która przywodzi na myśl relację z autentycznej imprezy, a nie planu filmowego. Projekt X ma niezwykłą umiejętności wprowadzania widza w imprezowy trans i klimat dzikiej balangi rodem z amerykańskich domówek z czerwonymi kubeczkami i psami pojonymi alkoholem na czele.

2. Spring Breakers
reż. Harmony Korine

Najnowszy film nieznośnego dziecka amerykańskiego kina niezależnego był prawdziwym objawieniem 2013 roku. Bezpardonowo rozprawił się z wizerunkiem niewinnych gwiazd Disneya, udowadniając jednocześnie, że James Franco wszechstronnym aktorem jest. Historia bezczelnych nastolatek szalejących podczas ferii wiosennych na Florydzie mało kogo pozostawiła obojętnym. Posługując się ostrą, teledyskową estetyką i natarczywą muzyką, Korine w znakomity sposób portretuje niezwykle przejmujący obraz młodych ludzi szykujących się do wejścia w dorosłość. W swoim unikalnym stylu udowadnia, że nawet w miejscu, gdzie kolorowa parada biustów i pośladków faluje w rytm muzyki Skrillexa, może rozgrywać się prawdziwa tragedia.

3. Kac Vegas
reż. Todd Phillips

Można trzy razy opowiadać mniej więcej o tym samym i nadal całkiem nieźle bawić? Można! Kac Vegas to pyszny filmowy koktajl wpadającej w ucho ścieżki dźwiękowej, dynamicznego montażu, niewybrednych żartów i tłumu pięknych ludzi, którzy uwodzą nas z ekranu. Filmowe wieczory kawalerskie jeszcze nigdy tak nie wciągały, bawiąc nas do rana nie mniej niż samych zainteresowanych. Todd Phillips zabiera widzów na prawdziwie dziką podróż przez najbardziej imprezowe (i mroczne) zakątki a to Las Vegas, a to Bangkoku, opowiadając jednocześnie całkiem ujmującą i sympatyczną historię. Dzięki temu Kac Vegas to nie tylko wielka balanga w odcinkach, ale i historia jednego z najbardziej ujmujących bromance'ów filmowych. Niejeden pan marzył zapewne o tworzeniu ze swoimi kumplami podobnej watahy.

4. Uczniowska balanga
reż. Richard Linklater

Film Richarda Linklatera to znakomity wehikuł czasu, który przenosi nas do ery rock'n'rolla, długich włosów, niegroźnego buntu i wszechobecnego luzu. Krótko mówiąc: Uczniowska balanga to prawie 2-godzinna niezapomniana wycieczka po różowych latach 70. zamglonych od oparów marihuany. Opowiadając o mitycznym pokoleniu, które nigdy nie dorośnie, Linklater prezentuje jednak bardziej popkulturową wizję ery hipisów. Nad bohaterami nie wisi groźba Wietnamu, a jedynym problemem jest to, jak przeżyć najlepszą imprezę w swoim licealnym życiu. Uczniowska balanga wręcz pulsuje klimatem nieskrępowanego luzu i zabawy, którą charakteryzują się czasy młodości. Wzbudza tęsknotę za minioną, dziś wręcz już kultową epoką swobody i otwartości. W obsadzie znalazły się tutaj takie gwiazdy, jak chociażby Ben Affleck czy Matthew McConaughey - młodzi, wyluzowani i jeszcze nieskrępowani wyrzeczeniami związanymi z mającą nadejść za parę lat olbrzymią popularnością.

5. Human Traffic
reż. Justin Kerrigan

Obraz brytyjskiego reżysera jest pozycją w wielu kręgach już kultową. To 1,5 godziny totalnego imprezowego odlotu i narkotykowego transu, który wciąga widza i nie daje mu nawet chwili wytchnienia. Film wyrosły na podobnym gruncie co starsze o 3 lata "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a prezentuje losy grupy przeciętnych młodych Walijczyków. Tydzień mija im na męce w nudnej i nieszczególnie rozwijającej pracy, dlatego każdy z nich żyje z myślą o weekendzie, trzech dniach kompletnego luzu i beztroskiego imprezowania w okolicznych klubach w towarzystwie wszelkiej maści używek. Dynamiczna, wpadająca w ucho i gnieżdżąca się w głowie ścieżka dźwiękowa oraz agresywny montaż sprawiają, że Human Traffic to fantastyczna i emocjonująca podróż przez okolice, gdzie impreza nigdy się nie kończy. Wraz z nastaniem weekendu wkraczamy razem z bohaterami w czas melanżu totalnego, zapominając, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, o swoich problemach. Warto pamiętać o tym, że dając się ponieść dzikiej rozpuście, reżyser nie zapomniał również o psychologii swoich bohaterów, dzięki czemu Human Traffic to nie tylko jeden z najciekawszych imprezowych filmów, ale i znakomity portret młodego pokolenia, które będąc ciągle w ruchu, szuka swojego szczęścia na ziemi.

6. Eurotrip
reż. Alec Berg, David Mandel, Jeff Schaffer

Film tego dynamicznego tria to tak naprawdę historia jednej wielkiej imprezy po najpopularniejszych krajach Europy. Do tego beztroskiego zestawienia trafia jednak balanga z początku filmu, podczas której łysy i rockowy Matt Damon "pomaga" w dość mało subtelny sposób zerwać Fionie (Kristin Kreuk) z naszym głównym bohaterem, który w końcu w rozpaczy przebędzie całą Europę, szukając miłości. Na tej niezwykłej dla głównego bohatera imprezie znajdziemy wszystko to, co typowa amerykańska domówka mieć powinna: czerwone kubeczki, nastolatki z obnażonymi piersiami w basenie, szkolnego frajera, który musi odcierpieć swoje podczas imprezy, oraz oczywiście niezbędną - tak jak ostentacyjnie seksowne nastolatki - grupę szkolnych degustatorów alkoholu, pijących go na szereg różnych (i dziwnych) sposobów. Miejsce w tym zaszczytnym rankingu zostało przyznane jednak przede wszystkim za wypromowanie jednej z najzabawniejszych i najbardziej wpadających w ucho piosenek, jakie można znaleźć w amerykańskich komediach dla nastolatków. Szkoda tylko, że Scotty nie wiedział...

7. "Doghouse"
reż. Jake West

Brytyjski humor albo się kocha, albo nienawidzi. Z pewnością trudno przejść obok niego obojętnie. Jeżeli jeszcze tego typu poczucie humoru charakteryzuje film, który da się określić jako horror komediowy, to możemy być pewni, że rzeczony obraz będzie zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju. "Doghouse" to historia grupki facetów, którzy zabierają swojego kumpla na wieś, aby ten mógł odetchnąć i w męskim gronie zapomnieć o przeżytym dopiero co rozwodzie. Zajęci panowie żegnają swoje lube, pakują manatki i wyruszają na szalony weekend, który ma upłynąć na żeglowaniu po morzu alkoholu, opowiadaniu szowinistycznych, kloacznych dowcipów i narzekaniu na ten babski świat. Sprawy przybiorą jednak nieoczekiwany obrót, gdy okaże się, że w mieścinie, do której zmierzają nasi bohaterowie, rządzą kobiety zainfekowane tajemniczym wirusem, który... zamienił je w zombie. Film Westa to dużo dość niewybrednego humoru. Reżyser ostrze szyderstwa wymierza jednak w przedstawicieli obu płci, a więc oskarżenia o szowinistyczny wydźwięk historii nijak się mają do rzeczywistości, gdy widzimy, że nasi panowie, chcący uchodzić za typowych samców alfa, tak naprawdę poddają się damskiemu urokowi. Niemniej jednak, aby to brytyjskie dziełko znieść przynajmniej w miarę bezboleśnie, wyłączmy szare komórki, uzbrójmy się w spory ładunek dystansu i dajmy się ponieść temu beztroskiemu męskiemu weekendowi, który wbrew pozorom będzie zmierzał do całkiem przyziemnych i sentymentalnych wniosków.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj