COMIC-CON 2014: Age of Nerdgazm
Nigdy, ale to nigdy nie trać czujności i nigdy nie lekceważ fanowskiego oddania tłumu. Czujność, ciągłe sprawdzanie Twittera swoich ulubionych gwiazd czy seriali oraz uważne rozglądanie się na boki będzie docenione. Nieuwaga czy niedocenienie innych? Karana przegapieniem czegoś, co naprawdę chcesz zobaczyć.
Nigdy, ale to nigdy nie trać czujności i nigdy nie lekceważ fanowskiego oddania tłumu. Czujność, ciągłe sprawdzanie Twittera swoich ulubionych gwiazd czy seriali oraz uważne rozglądanie się na boki będzie docenione. Nieuwaga czy niedocenienie innych? Karana przegapieniem czegoś, co naprawdę chcesz zobaczyć.
Comic-Con 2014 już za nami, ale nasi dzielni korespondenci przesyłają kolejne wrażenia. Jakub Ćwiek - polski autor fantastyki (m.in. seria "Kłamca"), pisarz, publicysta, copywriter i scenarzysta, który relacjonował dla nas Comic-Con w 2012 roku, w teren wyruszył z J. Kevinem Whitelockiem - człowiekiem wielu talentów: pilotem śmigłowca, rycerzem turniejowym, członkiem Southern California Browncoats (grupy miłośników serialu Firefly), zapalonym konwentowiczem, od lat regularnym uczestnikiem San Diego Comic-Con, który stał się naszym korespondentem w 2013 roku. Kubie oddajemy głos, by opowiedział Wam o sobocie w San Diego.
Czytaj również: COMIC-CON 2014: Sokół Millennium i kieł Kevina Smitha
Moja sobota to panel Marvela (przede wszystkim) i premiera Gotham (drugie miejsce, choć daleko z tyłu). Planowałem zresztą spędzić cały dzień na Hali H, bo zaczynał się od premier WB, w tym od zapowiedzi Batman v Superman: Dawn of Justice. Ale jeśli coś takiego jest z samego rana, to zapomnij. Nawet sposobami, jeśli nie stałeś pół nocy w kolejce, nie wejdziesz. Więc ten panel odpuściłem, szykując się jednak na późniejsze. Panel Legendary, Sin City: Damulka warta grzechu, panel o kobietach, które naprawdę skopią Wam tyłki… No, a potem kinowy Marvel i zaraz po nim telewizyjne DC.
I już, już zmierzałem w tamtą stronę, gdy nagle bum, tweet od Joe Hilla, świetnego pisarza, a w dodatku syna i godnego następcy Stephena Kinga. Będzie za chwilę podpisywał na stanowisku jakiejś tam księgarni. Nie trzeba kolejkowych opasek, by zdobyć podpis. Przewidziane gifty. No to pognałem i było super, bo załapałem się dość szybko, zdobyłem autograf, a nawet zamieniłem z pisarzem kilka słów. Jest super miły, bardzo otwarty i choć utalentowany jak ojciec, to jeszcze nie znany aż tak, by traktowano go wszędzie jak gwiazdę rocka. Dajcie mu jednak jeszcze ze dwa, trzy lata i nie będzie tak łatwo.
[image-browser playlist="583423" suggest=""]
Po spotkaniu z nim pognałem do kolejki i choć wiedziałem, jak uczynić ją sobie możliwie najkrótszą, to i tak jej początek widniał mi ledwie na horyzoncie. Zaraz zresztą zjawili się ludzie z obsługi, by powiedzieć: "Pewnie czekacie na Marvela, nie? Zapomnijcie. Hala wypełniona po brzegi, nikt nie wychodzi między panelami, dobije się może z dziesięć osób i tyle". Była jedenasta czterdzieści.
Trzeba przyznać, niektórzy trzymali się mocno, z każdą mijającą godziną jednak, z każdym panelem i każdą wizytą obsługi mówiącej: "Nie ma szans", z naszej kolejki wypadało po piętnaście, dwadzieścia osób. Ale ja, choć zza barierki widziałem toczące się konwentowe życie i serce się doń rwało, przetrzymywałem kolejne pokusy z kilku powodów. Po pierwsze, bo miałem komiks Hilla; po drugie, dopóki nie padła mi bateria, miałem komputer, a w nim muzykę i otwarty plik "Chłopców 3"; po trzecie, bo poznałem Gary’ego, który okazał się zajmującym kompanem. To jest właśnie najfajniejsze w kolejkach – poznajesz w nich ludzi, z którymi już na dzień dobry masz o czym gadać. No więc gadaliśmy, czytaliśmy, pisaliśmy, graliśmy w gry, jedliśmy, piliśmy i pilnowaliśmy sobie rzeczy, gdy wzywały potrzeby nie do załatwienia w kolejce. Urządzaliśmy sobie gry z innymi kolejkowiczami i kłóciliśmy się na temat Czystej krwi oraz Arrow. A tymczasem w Hali H (i wszędzie indziej) mijały panele, które chcemy zobaczyć, działy się rzeczy, które zachwycają tych siedzących przy komputerach. Wreszcie skończył się panel Sin City: Damulka warta grzechu i choć od Marvela dzielił nas jeszcze jeden, wiedzieliśmy już, że szanse na wejście nań są w zasadzie żadne. Bolało nas to tym bardziej, że już siedzieliśmy w tak zwanej poczekalni – na osiemnastu krzesełkach, po których przesuwasz się jedno po drugim, a ten na pierwszym jest pierwszy do wejścia. Gary był szesnasty, ja siedemnasty, ale nagle zmiana, spora grupa wychodzi, odpuszczają i ciach, Gary jest piąty, ja szósty. Panel o kobietach kopiących tyłki mija, chwila przerwy. Czy ktoś wyszedł? Nikt, nawet jedna osoba. Toalety są w środku, z drugiej strony hali, więc nie trzeba jej opuszczać, by skorzystać. "Chrzanić to", mówi ktoś. Przesuwamy się. Gary drugi, ja trzeci. Zaczyna się panel Marvela.
Chłopak imieniem Abe – o wyraźnej bliskowschodniej prezencji, kontaktuje się z kimś przez radio i mówi nam na bieżąco, co się dzieje. Prezentacja Strażników Galaktyki, nowy fragment. Słyszymy, że trzydzieści metrów od nas publika szaleje. I to był chyba moment, w którym Gary odpuścił. Pożegnał się, powiedział, że się złapiemy online i że życzy mi powodzenia z tym panelem DC. Abe mówi, że tak, na to są szanse. Gary znika, jestem drugi, mija jakieś dziesięć minut panelu. I nagle bum, szum przez radio – jakaś dziewczyna poczuła się słabo, wyszli wraz z opiekunem i zdecydowali się nie tylko wyjść do lobby, ale opuścić halę. Są dwa miejsca. "Hej, wchodzicie!"
[image-browser playlist="583424" suggest=""]
Nawet sobie nie wyobrażacie uczucia, jakie mną zawładnęło. Obsługa Hali H wita cię zawsze tak, jakbyś dokonał czegoś niebywałego, przebiegł hardkorowy maraton czy coś, i zwykle jakoś tak nie traktowałem tego poważnie. Dziś? Tak, czułem się jak zwycięzca. Tyle godzin w kolejce, a teraz witajcie, Hala H i prowadzenie przez kobietę z latarką do wolnego miejsca. Czy było dobre? Nope, z tej odległości ledwie widziałem małe figurki ludzi na scenie. No ale są ekrany, jest tłum, jestem tu.
Na scenie właśnie prezentowany jest Ant-man, ale bez żadnych w zasadzie konkretów, bo zdjęcia dopiero się zaczną. Ot, scenka, parę słów, że to film z przekrętem i takie tam. Odkąd w projekcie nie ma Edgara Wrighta, już tak go nie przeżywam, poza tym łapię oddech, bo woda skończyła mi się dawno w tej kolejce, jestem głodny mimo proteinowych batonów, a tu jest duszno jak szlag. Siedzący obok chłopak pyta, czy wszystko ze mną ok, więc zapewniam gorliwie, że tak. Nie chcę, by pomyślał, że potrzebuję pomocy i zawołał obsługę. Nie chcę wylecieć. No i wreszcie się zaczyna. Coś, na co warto było czekać. Zaczyna się panel "Avengersów"!
Zobacz również: "Avengers: Age of Ultron" - obejrzyj panel z Comic-Con. Pokazano teaser
W tym miejscu pewnie, jak znam ekipę Hataka, pojawi się link do transmisji z panelu, więc powiem Wam tylko tak – momenty, gdy pojawiał się Downey Jr. z różami, gdy na scenę wchodzili tańczący aktorzy, gdy stół wypełniał się miejsce po miejscu aż po sam koniec? Takie owacje i wrzaski pamiętam raptem z kilku koncertów w życiu, tych największych. Podobnie, jak gdy w pewnej chwili zjawił się Josh Brolin, który wcieli się w Thanosa. Żarty (o Oskarze Hemswortha za zagranie żeńskiej wersji Thora, o pierwszych uczciwie zarobionych w tej serii pieniądzach Paula Bettany’ego i wiele, wiele innych) wywoływały salwy śmiechu. Fragmenty? Euforię niedającą się opisać. Przez moment myślałem – ja, fan rocka – że wizgi i gwizdy podczas fragmentów Avengers: Age of Ultron to najgłośniejsze, najgłębiej wchodzące w mózg dźwięki na świecie. Reakcja fanów w Hali H na to, co zobaczyli – tak, to jest to. Nie ogłuchłem tylko dlatego, że darłem się razem z nimi, jednocześnie zasłaniając uszy. Raaany, ale byliśmy głośni!
[image-browser playlist="583425" suggest=""]
Czy zapowiada się film, który zmiażdży wszystkie inne? Czy zapowiada się godne domknięcie mrocznej, drugiej fazy? Czy Joss Whedon znowu roz*****olił system? Tak, tak, TAK!
A co do samej ekipy... Bartek Czartoryski, który robi tu kawał dobrej roboty przez cały konwent, podobno minął ich w hotelowym lobby czy gdzieś tam, a choć nie wiem tego na pewno – muszę spytać – musieli się zachowywać jak wyjątkowo zgrany team nawet prywatnie. To już, obstawiam, grupa prawdziwych przyjaciół. Rodzina czy też może, biorąc pod uwagę, kim stają się w oczach fanów, panteon. Jeśli tak, ja jestem prawdziwym wyznawcą, a Bartek, skoro ich widział z bliska? Prorokiem?
Potem panel się skończył i choć miałem jakąś godzinę przerwy, nie wyszedłem nawet do lobby. Skorzystałem tylko z okazji, by znaleźć miejsce niemal na samym przedzie, bo w jakimś ósmym rzędzie. W tym czasie obsługa z DC uwijała się, by każdemu dostarczyć gifty przygotowane na nadchodzące pokazy.
Czytaj również: "Gotham", "Arrow", "The Flash" i "Constantine" - zobacz panel
Gdy nadszedł czas, pojawił się prowadzący cały panel Stephen Amell, po kolei prezentujący zapowiedzi nowych produkcji. Zaczęło się od Flasha, potem było Gotham, Constantine i nowy sezon Arrow. Przed prezentacją każdego pojawiał się aktor grający główną rolę, by go zapowiedzieć, a potem pokazano piloty Flasha i Gotham oraz specjalne fragmenty i długie montaże z Constantine i Arrow. Obejrzałem, przyznam się, tylko Gotham, a także kawałek Constantine'a przy wychodzeniu, bo z głodu i duchoty naprawdę robiło mi się już słabo. Sporo osób zresztą czekało tylko na Gotham i wyszło zaraz po nim.
Warto wspomnieć, że do prezentacji seriali odsłonięto ekrany wzdłuż bocznych ścian hali i dzięki temu specjalnie przygotowane teasery śmigające od lewa do prawa robiły jeszcze większe wrażenie. Tak, to był naprawdę wart uwagi event i trochę ubolewam, że nie udało mi się wytrzymać do końca.
Swoją drogą to zabawne – gdy byłem na SDCC po raz pierwszy, dwa lata temu, Amell był zahukanym, niepewnym gostkiem, który właśnie dostał szansę. Teraz to wygadany ulubieniec tłumu. Bardzo, bardzo mnie to cieszy.
[image-browser playlist="583426" suggest=""]
Z niedzieli nie będę pisał osobnego artykułu, bo po sobocie zrobiłem sobie z tego dnia dzień zakupów na Hali H. Znowu spotkałem tam Joe Hilla, tym razem prywatnie, więc mieliśmy okazję pogadać chwilę dłużej i złapać selfie; potem Manu Bennet poświęcił mi chwilę swojego czasu, dzięki czemu niebawem podeślę Wam krótki z nim wywiad. Wreszcie, dzięki Kevinowi, który mocno przyjaźni się z Tonym Swattonem, mam spektakularną fotkę z tym kowalem Hollywood, od dwudziestu lat twórcą najlepszych propsów filmowych (między innymi szpady Zorro, broni z "Piratów z Karaibów" czy haka i miecza z "Hooka"), z którym powoli umawiamy się na obszerny wywiad. Teraz nie było czasu, bo musiał dostarczyć część swoich "zabawek" Marvelowi do prezentacji. Tak, Tony pracuje także dla nich.
W końcu, obkupiony po uszy, powędrowałem choć na chwilę na teren pobliskiego stadionu baseballowego – PETCO PARK – gdzie siedzibę miało NerdHQ. Wcześniej nie miałem czasu, by się tam zjawić, czego bardzo żałuję, bo podobno Nathan Fillion pojawił się tam również wśród fanów, no i była Molly C. Quinn, z którą rozminąłem się jakiś kwadrans. Udało mi się jednak spotkać Marka C. Lawrance’a, pamiętnego wielkiego Mike’a z Chucka. Świetny facet, tak swoją drogą.
Czytaj również: COMIC-CON 2014: Najważniejsze wydarzenia serialowe
I to już tyle. SDCC się skończyło, zostawiając milion cudownych wspomnień, parę nowych ludzi na liście kontaktów i zdjęcia wykonane jak zwykle fatalnie (te lepsze są autorstwa Kevina), ale słowo daję, z pasją. Mam zresztą w planach na przyszły rok… nie, o tym dowiecie się już wkrótce.
Tymczasem dzięki Wam bardzo za uwagę. Dorzucę wkrótce to, co jeszcze mam, Kevin dopowie swoje i z naszej strony na ten rok to już koniec.
[[571]]
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat