EFEKT BAZINGA: Nie ma się czego bać
Latarka nieśmiało oświetla powierzchnię podłogi na odległość niewiele większą niż jeden krok. Po co widzieć ogół, skoro diabeł tkwi w szczegółach. Prawdopodobnie tkwi również gdzieś w ciemnym pomieszczeniu przemierzanym przez bohaterów, ale na razie się nie ujawnia.
Latarka nieśmiało oświetla powierzchnię podłogi na odległość niewiele większą niż jeden krok. Po co widzieć ogół, skoro diabeł tkwi w szczegółach. Prawdopodobnie tkwi również gdzieś w ciemnym pomieszczeniu przemierzanym przez bohaterów, ale na razie się nie ujawnia.
Nie pozostaje im zatem nic innego (?!...), jak kontynuować skradanie. Tuż za nimi czai się kamera. Przerażenie rośnie z każdą sekundą. Oddech przyspiesza, oczy rozszerzają się co raz bardziej…
- Rozdzielmy się - przerywa ciszę Osoba Trzecia.
- Rozdzielmy się - potwierdza genialność tego planu bohaterka z ekranu i czuję, jak Osoba Trzecia puchnie z dumy, że fachowo udało jej się wychwycić odpowiedni Moment Rozdzielenia. Nie przerywam sobie, z napięciem przeżuwam śniadanie.
O tym, że wspomniana już bohaterka będzie pierwszą ofiarą filmu, wiadomo było już od chwili pojawiania się jej na ekranie. Dostrzeżenie tego nie stanowiło wyzwania, dlatego założyliśmy się z Osobą Trzecią nie o to, kto pierwszy zginie, tylko w której minucie. Bohaterka właśnie udawała się na samotną eskapadę, a czas bliższy był temu, który obstawiła Osoba Trzecia. Niedobrze, niedobrze…
Bohaterka zagląda do opuszczonej łazienki, muzyka cichnie. Ostrożnie stawiając kolejne kroczki podchodzi do zlewu i odkręca wodę. Ta woda przypomina jej normalność, Świat przed Tragedią, który szczęśliwy był i niewinny. Rozluźnia się w obliczu tego pięknego wspomnienia, odkłada latarkę i przemywa sobie umęczoną twarz. Spogląda w lustro, prosto w swoje własne oczy, i pewnie pyta sama siebie o to, kim jest, dokąd zmierza i czy była dobrym człowiekiem. Chwilę później następuje Moment
WTEM!(!!)
Monstrum wyskakuje zza jej ramienia, Osoba Trzecia podskakuje ze strachu i zaskoczenia, bohaterka krzyczy. I ja, widząc, co się dzieje, wypuszczam widelec z ręki i wtóruję jej krzykiem ("Nie, nie, zaczekaj jeszcze dziesięć minut!"). Ale monstrum nie słucha.
- Masakra, ale się przestraszyłam… - stwierdza Osoba Trzecia i dziwi mnie to wyznanie niezmiernie, bo przecież Moment WTEM!(!!) przewidziała pół godziny wcześniej z dokładnością do trzech minut. Ją z kolei dziwi, dlaczego oglądam horrory, skoro nic mnie w nich nie rusza. Na szybko próbuję wyłuskać jakiś tytuł, który ostatnio mnie poruszył (fizycznie) i im bardziej się zagłębiam w odmęty mojej pamięci, tym bardziej upewniam się, że oglądam je tylko w celach hazardowych.
Nawet potwory przestały być straszne. Ot, stado podróbek Golluma w "Zejściu", jakieś nieforemne, acz krwiożercze, mgły i brzydkie demony. To znaczy takie, których brzydota nie jest ładnie podkreślona odpowiednim makijażem. Ostatni kosmita, jaki mnie przeraził (w wieku lat ośmiu), był targany przez pustynię przez Willa Smitha w "Dniu Niepodległości" (zabrakło mi odwagi, aby obejrzeć ten film po raz drugi). Ale kosmici byli moim koszmarem z definicji, dopóki przy okazji "Roswell" nie okazało się, że potrafią być przyczyną całkiem przyjemnych wrażeń estetycznych.
- Generalnie… nie ma się czego bać – mówię z tęsknotą w głosie, bo przypomniała mi się cudowna pod tym względem Sadako z japońskiej wersji "Ringu". Przypomniały mi się końcowe sceny tego filmu i to, jak zaraz potem, koło pierwszej w nocy, moje nogi zawędrowały do salonu w domu rodzinnym. Stał tam telewizor, który od czasu do czasu włączał się sam i zaczynał śnieżyć. Oczywiście nie omieszkał zrobić tego właśnie w tym radosnym, pokręgowym momencie. Ale i wtedy nic we mnie nie podskoczyło, bo było to dość przewidywalne posunięcie, nawet jak na prawdziwe życie.
- No, jak masz taki system wczesnego ostrzegania przed WTEM!(!!), to na pewno…
- …albo jak jesteś poukładaną dziewczynką i/lub klikowym głupkiem, jak to ładnie wytknął horrorom Whedon z Goddardem i ich "Dom w głębi lasu". Oni nigdy nie giną.
…i nie wspominam Osobie Trzeciej o tym, jak przyszło mi się kulić ze strachu podczas seansu "Paranormal Activity" o drugiej nad ranem. Mój system wczesnego ostrzegania działał jak należy (i może to było właśnie najgorsze), a "potwór" był tak mało potworny, że w liceum dla potworów musiał być pośmiewiskiem dla wszystkich swoich potwornych kolegów. Ale kulenie zaszło.
A ciała nigdy nie odnaleziono.
W. Morgulis
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat