

Niestety bywa, że filmowi twórcy zapominają, iż CGI powinno być jedynie dodatkiem do filmu. Owszem, zdarzają się takie sceny i momenty, gdy ich użycie jest pożądane, gdy ma sens i pasuje do całości, jednak kiedy cały film robiony jest w komputerze, to nigdy nie wychodzi dobrze. Magia kina zastępowana jest magią maszyn i ich technicznych możliwości. Oto przykłady kilku filmów, w których CGI zastąpiło prawie wszystko. Sami oceńcie, jaki był efekt.
Avatar (2009)
W tym temacie o Avatarze powiedziano już chyba wszystko. Jeśli chodzi o jego formę wizualną, jest to dzieło z pewnością przełomowe. Nikt wcześniej nie wykorzystał efektów specjalnych w taki sposób, nie pokazał takich technicznych cudów na ekranie i do tego zrewolucjonizował kino wykorzystaniem technologii 3D. To miało swoje konsekwencje – Avatar jest pierwszy w rankingu filmów, które uzyskały największy przychód finansowy. Każdy chciał zobaczyć eksperyment Camerona. I szczerze trzeba przyznać, że to właśnie to wyróżnia ten film, bo fabuła jest bardzo przeciętna. Ot, kolejna historia o wielkiej miłości ponad podziałami, o tolerancji odmienności i sile natury. Bardzo pięknie, bardzo przewidywalnie. Nie należę do wielkich fanów Avatara, ale doceniam jego wizualny kunszt.
Alice in Wonderland (2010)
Gdy ogłoszono, że Tim Burton zamierza zekranizować opowieść o dziewczynce, która pewnego dnia przypadkiem znalazła się w krainie czarów i magii, oczekiwania były ogromne. Burton był znany już ze swojego charakterystycznego stylu, a książki Carrolla Lewisa to fantastyczny materiał, by zrobić na jego podstawie film przejmujący, pełen fantazji, uroku i magii. Czy to się udało? Nie do końca – owszem, Alicja... wygląda pięknie, ale także często razi sztucznością. Jest niczym błyskotka, która z wierzchu ładnie świeci, a w środku okazuje się pustawa. Aby film na podstawie prozy Lewisa był magiczny, wystarczy pozwolić dojść do głosu alegoryczności tej historii. Niekoniecznie trzeba zamieniać go w grę komputerową.
Oz: The Great and Powerful (2013)
Wydaje się, że niektórzy twórcy po prostu nie powinni brać się za filmowe adaptacje magicznych opowieści, w ogóle bowiem ich nie czują, nie rozumieją i ten specyficzny klimat przekuwają w kolejne efekty specjalne. Tak stało się w tym przypadku. Kraina Oz ma wiele do zaoferowania, a w tym filmie wygląda na wyjątkowo płaską i nudną, gładką, zrobioną od linijki. Kolejne minuty filmu upływają, a widz czuje coraz większe zmęczenie. Nie tak to miało wyglądać. Ostatecznie Oz jest reklamą najnowszych technik filmowych i tego, co można z nimi zrobić. Każdy na ten temat ma swoje zdanie – ja do ich fanów zdecydowanie nie należę.
300 (2006)
Ten film dzieli widzów – jedni podziwiają efekty specjalne, ich piękno i naturalność; doceniają film jako wizualny majstersztyk. Inni natomiast nie są w stanie wybaczyć mu mankamentów fabularnych i nawet śliczna powierzchowność nie potrafi tej słabości usprawiedliwić. Szczerze przyznaję, że ja znajduję się w tej drugiej grupie. Owszem, film wygląda naprawdę przepięknie i zwyczajnie dobrze nim nacieszyć oczy, ale fabularna miałkość, wtórność i wszechobecna nuda to coś, co trudno znieść. W każdym razie – raz warto zobaczyć.

Film Alicja po drugiej stronie lustra już w kinach.
- 1 (current)
- 2
Źródło: fot. Miramax Films

