Graliśmy w Unknown 9: Awakening
Mieliśmy okazję zagrać w nowy tytuł od Namco Bandai. Oto nasze wrażenia.
Mieliśmy okazję zagrać w nowy tytuł od Namco Bandai. Oto nasze wrażenia.
W Warszawie odbył się pokaz nowej gry od Namco Bandai, jaką jest przygodowe Unknown 9: Awakening. Projekt o tyle ciekawy, że twórcy widząc w nim potencjał, już na samym początku idą z nim bardzo szeroko. Wraz z grą na rynku pojawią się także książki z historiami osadzonymi w tym magicznym świecie jak i seria komiksów. Pierwszy zeszyt, i to po polsku, będzie można dostać na targach Poznań Game Arena. Widać, że firma widzi w tej grze potencjał na rozbudowane IP. Zobaczymy, co przyszłość przyniesie. Na wstępie uwagę przykuwa zatrudnienie do tego projektu aktorki Anyi Chalotry, którą większość z Was zna na pewno z roli Yennefer w serialowym Wiedźminie. Tutaj użycza ona swojej twarzy głównej bohaterce o imieniu Haroon. Jest ona przedstawicielką ukrywającej się przed światem społeczności będącej strażnikami wiedzy na temat mocy, jaką można czerpać z czegoś, co jest nazwane Fałdą. Jest to coś w postaci innego tajemniczego wymiaru, który koegzystuje z naszym. Można powiedzieć, że się na niego nakłada. I jak to w takich opowieściach zazwyczaj bywa, pojawia się jakiś człowiek, który chciałby tę moc zabrać dla siebie. W tym wypadku jegomość nazywa się Vincent Lichter i jest dość obrzydliwym bydlakiem. Zabije każdego, kto stanie mu na drodze. I tak się właśnie składa, że jedną z jego ofiar jest mentorka naszej bohaterki. Więc do wątku obrony tego co słuszne dochodzi jeszcze motyw zemsty. Scenariusz gotowy. Czas przejść do akcji.
Podczas sesji miałem okazję zagrać w 2-godzinne demo gry. I powiem Wam szczerze, że pierwsze wrażenie ten tytuł zrobił na mnie marne. Miałem okazję zagrać w jedną z misji przygotowanych specjalnie na tegoroczny Gamescom i mnie nie zachwyciła. Przedstawiciele Namco Bandai powiedzieli mi jednak, że fragment, który wtedy ogrywałem nie był częścią gry. Został przygotowany jako taka próbka możliwości tytułu i nie był żadnym poziomem dostępnym w finalnej grze. I powiem Wam, że czuć ogromną różnicę, gdy gracie we fragment wyciągnięty z gry ze scenariuszem i jakimś celem, a takim, w którym trochę bez sensu biegacie po planszy i likwidujecie wrogów.
Przygodę rozpoczynam na ulicach miasteczka Chamiri położonego gdzieś w Indiach. Już na wstępie dostaję informację, że dość pokaźna liczba najemników na mnie poluje. Mają mnie dorwać za wszelką cenę. Jedyna forma ucieczki pod postacią łodzi znajduje się w dokach, do których muszę się dostać. I tak rozpoczyna się moja ucieczka przez dachy i podwórza, gdzie co jakiś czas muszę likwidować czekających na mnie zbirów. By jednak rozgrywka nie była monotonna, to nasza bohaterka ma supermoce. Może na chwilę przejmować ciała przeciwników, co daje mnóstwo możliwości na ich eliminacje. W sumie nie tylko ich, ale także towarzyszących jej mięśniaków. Gracz może robić różnego rodzaju kombosy, wymuszając na przeciwniku, by przewracali lampy naftowe, strzelali lub uderzali w różnego rodzaju butle, które eksplodują. Nie powiem, wymyślanie jak w krótkim czasie zadać bandytom jak najwięcej obrażeń sprawiało mi frajdę. Wprowadzało trochę taktyki do rozgrywki, by nie była ona jedynie ślepą nawalanką. Gdy już udało mi się przedostać do miejsca docelowego i znaleźć łódź, która zabierze mnie z miasta, moim oczom ukazała się dżungla. Wraz ze zmianą scenerii moja bohaterka zyskała także większą moc. Teraz mogła już przejmować kontrolę nad dwoma przeciwnikami na raz. A to otwierało przede mną jeszcze większą gamę możliwości. Do tego doszły zagadki logiczne. Ta, na którą się natknąłem, nie była jakoś wielce skomplikowana. Musiałem ustawić odpowiednio głazy, by otworzyć przejście. Niemniej było to fajne odejście od ciągłego eliminowania przeciwników. I w sumie tutaj zacząłem dostrzegać pewien minus tego tytułu. Po 2 godzinach. Gdzieś mniej więcej na końcu przygotowanego demo, gdy zacząłem się zbliżać do sterowca, zaczęła mnie dopadać pewnego rodzaju monotonia. I nawet nie chodziło o to, że cały czas musiałem skupiać się tylko na eliminowaniu coraz to większej liczny wrogów. Ale na tym, że są oni mało zróżnicowani. Naliczyłem raptem cztery ich rodzaje. Mam nadzieje, że w pełnej grze będzie ich więcej.
Graficznie tytuł prezentuje się nie najgorzej. Poziomy są fajnie zaprojektowane. Różnorodność terenu, ciekawie zaprojektowane miasta i brak monotonności w miejscach walk sprawia, że poruszamy się po nich z przyjemnością i łatwością. Do tego sterowanie i walka są bardzo instynktowne. Gracz szybko się jej uczy i nie ma problemów przy starciach z większą liczbą przeciwników. Jedyne co mnie w sferze graficznej trochę kłuło w oczy, to twarze postaci. Widać, że główną bohaterkę gra Anya Chalotra, ale czasami jej twarzy brakuje naturalności w ruchach. Może to jeszcze zostanie poprawione. Nie wiem. Ale przykuło moją uwagę.
Widać, że twórcy tworząc Unknown 9: Awakening z tyłu głowy mieli serię Uncharted. Przynajmniej ja grając, miałem takie uczucie. I nie było ono negatywne. Wprost przeciwnie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałem fajnej, trochę liniowej gry przygodowej. A przede wszystkim z ciekawą fabułą. I to właśnie dostałem. Chętnie sięgnę po ten tytuł, gdy wyjdzie. Zwłaszcza że twórcy zapewniali mnie, że na jego ukończenie wystarczy 12–15 godzin rozgrywki. Co oznacza, że jest duża szansa, że go nawet ukończę.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat