Hans Zimmer i jego „autoplagiaty”
Kto nigdy w swoim życiu nie słyszał nazwiska Hansa Zimmera, ten nie może nazywać się pełnoprawnym kinomanem. Niemiecki kompozytor od lat związany jest z produkcjami hollywoodzkimi i podpisuje się pod hitami, które raz po raz podbijają kasy kinowe.
Kto nigdy w swoim życiu nie słyszał nazwiska Hansa Zimmera, ten nie może nazywać się pełnoprawnym kinomanem. Niemiecki kompozytor od lat związany jest z produkcjami hollywoodzkimi i podpisuje się pod hitami, które raz po raz podbijają kasy kinowe.
Nie sposób nie kojarzyć tej postaci – Zimmer obrósł w swoją własną legendę, stając się obiektem pożądania w oczach (i przede wszystkim uszach) coraz większej liczby reżyserów. Ci, z którymi współpracował, nie omieszkali pochwalić się tym faktem, dlatego w czołówce i napisach końcowych nazwisko kompozytora jest zwykle wyróżnione na tyle, by nie można go było przegapić. Zdobywca Oscara, mimo całej rzeszy fanów w każdej grupie wiekowej, ma jednak liczne grono antyfanów, zarzucających mu pompatyczność, przesadę i – co w dyskusjach pojawia się niejednokrotnie – skłonność do autoplagiatu. Czy rzeczywiście w niektórych kompozycjach autorstwa Hansa Zimmera mamy do czynienia z tak zwanym odgrzewaniem kotleta?
Jak można zauważyć, największe podobieństwa w ścieżkach dźwiękowych rzucają nam się w uszy podczas oglądania i porównywania do siebie najbardziej popularnych produkcji. Soundtrack do takich filmów jest zwykle rozreklamowany do granic możliwości i towarzyszy nam już od etapu obejrzenia zwiastunów, dlatego szybko i łatwo zapada w pamięć. Nietrudno zatem skojarzyć motywy, które bombardują nas z taką częstotliwością jak te z najbardziej popularnych filmów. Nie trzeba być też wielkim znawcą muzyki filmowej, by zorientować się, że daną melodię gdzieś już się słyszało... Przyjrzyjmy się zatem kilku przykładom największych hitów kinowych oraz fragmentom ich soundtracków, trzymając się chronologii.
Na początek skupmy się na ścieżkach dźwiękowych do dwóch filmów wojennych, do których komponował Hans Zimmer – The Thin Red Line (1998) i Pearl Harbor (2001). Dzielą je trzy lata, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że podstawowy motyw soundtracków pozostaje niemalże taki sam.
Utwór Journey to the Line ma charakter narastający i rozwija się w miarę trwania, opierając się głównie na jednym i tym samym motywie (zabieg znany między innymi z dużo późniejszej Inception). Zwróćmy uwagę na fragment rozpoczynający się od momentu 2:52 i kończący się około piątej minuty...
...a teraz przyjrzyjmy się utworowi pod tytułem Tennessee, który pochodzi z filmu Pearl Harbor, skupiając się przede wszystkim na rozpoczynającej go frazie muzycznej.
Różnice, które dostrzegamy między tymi dwoma utworami, dotyczą przede wszystkim tempa oraz tonacji – Tennessee, poza tym, że jest szybsze, bez wątpienia wydaje się „weselsze” (no, przynajmniej bardziej romantyczne, co pasuje do drugiego dna tego wojennego filmu – jest on najzwyklejszym w świecie melodramatem). Pierwsza część Tennessee i motyw z Cienkiej czerwonej linii brzmią niemal dokładnie tak samo. Drugi tytuł obraca się po prostu w bardziej ponurych i przygnębiających dźwiękach, pozostawiając film tym „nieco bardziej wojennym” w niniejszym zestawieniu. Mimo całej swojej wzniosłości podobieństwo tych dwóch motywów wręcz się nam narzuca.
A teraz zwróćmy uwagę na jedne ze sławniejszych (o ile nie te najsławniejsze) filmów, do których komponował Hans Zimmer – Gladiator z roku 2000 i The Pirates of the Caribbean: The Curse of the Black Pearl (o nich możemy mówić jako o całej sadze, jednak skupmy się na pierwszej części filmu - z roku 2003). Podobieństwa, jakich możemy się dopatrzeć w ich ścieżkach dźwiękowych, są jednymi z najbardziej jawnych w całym temacie autoplagiatów Zimmera.
Utwór The Battle z Gladiatora uznawany jest za najbardziej epicki fragment jego ścieżki dźwiękowej. Przewińmy jego oś czasu do momentu 5:53, kiedy to muzyka zaczyna przybierać wzniosły i rytmiczny charakter bitewny. Czy po samym pierwszym przesłuchaniu nie odczuwacie, że gdzieś już się z tym zetknęliście?
Otóż to - w Piratach z Karaibów. W tym porównaniu oba tytuły są równie popularne, jednak warto mieć na uwadze, że to Gladiator jest filmem, który ukazał się jako pierwszy. Ciekawostką pozostaje również fakt, iż początkowo muzykę do Piratów... tworzył Klaus Badelt i to on jest autorem przywołanego wyżej motywu He’s a Pirate. Jak wyglądał proces komponowania do filmów, które dzielą trzy lata, oraz kto się tak naprawdę kim inspirował? Hans Zimmer zajął się soundtrackiem do wszystkich pozostałych części Piratów..., gdzie również pokusił się o własne interpretacje utworu He’s a Pirate. Chcąc lub nie, sprawił tym samym, że o jego poprzedniku możemy łatwo zapomnieć, zagrzebawszy go pod przytłaczającą popularnością samego nazwiska Zimmera. Problem z soundtrackiem do Piratów... to chyba najbardziej bolesna kwestia dla wszystkich antyfanów kompozytora. Wytykają mu zbieranie pochwał za cudzą pracę i naświetlają fakt, że gdyby nie Klaus Badelt, ta muzyka nie byłaby tak dobra. Cóż, jedno jest pewne: sam Hans Zimmer miał bardzo podobny pomysł na motywy przewodnie całe trzy lata przed wejściem Piratów... na ekrany kin, o czym świadczy właśnie Gladiator.
Pozostając w pirackich klimatach, przyjrzyjmy się jednemu z filmów, do których komponował już tylko i wyłącznie Hans Zimmer – ostatniej części sagi, Na nieznanych wodach. Mimo iż film wydaje się piątym kołem u wozu dla trzymającej pion trylogii, ścieżka dźwiękowa robi naprawdę pozytywne wrażenie. Słyszymy w niej wyraźne nawiązania do poprzednich części, głównie trzeciej, co jest absolutnie uzasadnione – jako swego rodzaju kontynuacja opowieści film ma pełne prawo cytowania dokładnych fragmentów muzycznych, które występowały w niej wcześniej. Jednakże utwór pod tytułem Mermaids kojarzy nam się z filmem, który nijak się ma do Piratów z Karaibów. Mowa o Man of Steel, czyli opowieści o Supermanie z roku 2013.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: movies.com
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat