Kiel – to był wielki gość
Potrafił pobić Bonda i niemal został Hulkiem. Odszedł Richard Kiel.
Potrafił pobić Bonda i niemal został Hulkiem. Odszedł Richard Kiel.
Naprawdę był wielki. Miał 2,17 metra wzrostu, a do tego charakterystyczną twarz i nieskomplikowane, acz przekonujące warunki aktorskie. Z dzisiejszej perspektywy widać, że jego bondowska kreacja bezsprzecznie przeszła do historii. Zagrał w dwóch "Bondach" z Rogerem Moore'em (Szpieg, który mnie kochał z 1977 i Moonraker z 1979 roku), a gdy dziś spytać o postacie, które najbardziej zapadły w pamięć, to jego Szczęki prawie zawsze znajdą się w pierwszej dziesiątce.
Zauważyliście, że nawet jego nazwisko brzmi z naszej polskiej perspektywy tak, jakby miało coś wspólnego ze szczękami? To pewnie zbieg okoliczności, ale fajny. Tak naprawdę ta postać (w niektórych tłumaczeniach Jaws było przekładane jako Buźka) to polski koszykarz. Zostało to wyjaśnione w beletryzacji "Szpiega, który mnie kochał" autorstwa Christophera Wooda. Jego stalowa szczęka to efekt 14 operacji, za które zapłacił Stromberg (główny czarny charakter z tej opowieści), po tym jak Zbigniew Krycsiwiki (tak dokładnie brzmi to nazwisko, tu nie ma literówki) został niemal śmiertelnie pobity przez polską tajną policję w 1972 roku w Krakowie.
Czytaj również: Nie żyje Richard Kiel, legendarny Szczęki
Ale wróćmy do Kiela. Zanim stał się popularny, to młody, wielki i nawet przystojny gościu pojawiał się w epizodach w wielu telewizyjnych produkcjach: od westernu "Klondike" przez "Lassie" po klasyczny sitcom "I Dream of Jeannie". Zagrał też w kilku filmach, ale nie były to obrazy, które dziś wszyscy kojarzą. Oto klip z fragmentami jego wczesnych ról:
Zanim Kiel stał się Szczękami, można go było zauważyć w pierwszej klasycznej wersji "Najdłuższego jardu" (z 1974 roku). O, tak wyglądało jego spotkanie z Burtem Reynoldsem:
A potem był już Bond i twardy, milczący gość o stalowej szczęce. Za pierwszym bondowym razem Kiel grał samo zło, mroczną siłę natury. Bond nie miał z nim żadnych szans, choć oczywiście sobie poradził - streszczenie ich walki trafiło nawet do trailera:
W tym samym roku Kiel niemal został Niesamowitym Hulkiem. Ostatecznie jednak uznano, że jest nie dość muskularny, więc rolę dostał Lou Ferrigno. Kiel zaś trafił do przygodowego filmu wojennego, i to w bondowskim towarzystwie. Na planie ekranizacji powieści Alistaira MacLeana "Komandosi z Navarony", którą reżyserował Guy Hamilton (wcześniej czterokrotnie reżyser "Bondów"), spotkał Barbarę Bach – tę samą, która znalazła go w szafie w powyżej zamieszczonym zwiastunie do Szpiega, który mnie kochał. Kto jeszcze zagrał w "Komandosach"? Ot, młody aktor, który po raz pierwszy dał się zauważyć rok wcześniej w pewnym filmie SF, gdzie wcielił się w kosmicznego przemytnika - Hana Solo. Z niczego poza pierwszymi "Gwiezdnymi wojnami" nikt wtedy jeszcze Harrisona Forda nie kojarzył...
Jak mogliście zauważyć powyżej, nawet w zwiastunach do innych filmów Kiela przedstawiano już jako Richarda "Jaws" Kiela. Nic dziwnego, że wrócił w następnym Bondzie - i tym razem doczekał się nawet swojego małego happy endu. Choć jeszcze nie w tej scenie:
Dzięki tej kreacji i charakterystycznej stalowej szczęce Kiel przeszedł do historii popkultury. Ale to nie znaczy, że osiadł na laurach. Zobaczcie na przykład, jak musiał się z nim zmierzyć sam Clint "Niesamowity Jeździec" Eastwood:
Najbardziej znanym filmem, w jakim Kiel wystąpił już po pięćdziesiątce (czyli w latach dziewięćdziesiątych), jest z pewnością komedia z Adamem Sandlerem pt. Farciarz Gilmore. Lata mijały, a on wciąż robił wrażenie:
W XXI wieku okazało się, że Kiel równie dobrze jak przed kamerą sprawdza się przed mikrofonem. Najpierw wrócił do roli Szczęk w grze "James Bond 007: Everything or Nothing", a potem zagrał jedną z postaci w disneyowskich "Zaplątanych". Wiecie, który to Władymir (w polskiej wersji Kiela zastąpił Jakub Szydłowski)? To ten największy i najsilniejszy z ekipy, z wielkimi rogami na głowie. Zresztą tu go dobrze widać, jak szarżuje na strażników, a potem robi za przeciwwagę:
I to już koniec szybkich wspominek o Szczękach. Będziemy go pamiętać. Był wielki, popularny, ale przecież wcale łatwego życia nie miał. Widać to chociażby na tym blisko trzydziestoletnim nagraniu z jego wizyty u Davida Lettermana. Ależ małe były dla niego te krzesełka...
Więcej o postaciach i fabułach Bonda w książce "Bond. Leksykon" autorstwa Kamila Śmiałkowskiego.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat