Ta trylogia zasługuje na kinową adaptację. Moglibyśmy mieć połączenie Igrzysk Śmierci z Diuną
Kosiarze wrócili do łask czytelników, gdy Wydawnictwo Uroboros wznowiło polskie wydanie. Tym samym znalazłam swoją nową ulubioną serię. I błagam w duchu o jej adaptację!
Żniwa śmierci to moje zeszłoroczne odkrycie – o ile tak można określić serię książkową, której przeczytanie odkładało się latami. Wznowione wydanie Uroborosa skutecznie zachęciło do nadrobienia zaległości. Pierwsza część, Kosiarze, trafiła do mnie w idealnym momencie. Znudzona schematycznymi obyczajówkami, szukałam nieoczywistych rozwiązań, wielowymiarowych postaci oraz dystopijnych klimatów w dobrze utrzymanym tempie. Neal Shusterman to wszystko zaserwował niczym kucharz gotujący wedle perfekcyjnego przepisu.
Dla tych, którzy nie czytali Kosiarzy – pozwólcie, że skrótowo opiszę fabułę, bez wchodzenia w spoilery. Shusterman stworzył świat, w którym śmierci de facto nie ma. Ludzie mogą się odmładzać i tym samym przeżyć setki lat. A jeżeli poważnie się "uszkodzą" – np. przez upadek z wysokiego piętra – prędko trafią do kliniki, w której zostaną połatani na nowo. Tym samym wszelkie przestępstwa, choroby oraz wypadki przestały istnieć. Brzmi to dość idyllicznie – zatem dlaczego Żniwa śmierci są kategoryzowane jako dystopia? Tutaj zaczyna się twist – aby nie doszło do przeludnienia, tytułowi bohaterowie mogą nagle wejść do domu (podobnie jak robił to Mroczny Kosiarz w rezydencji Twoich biednych Simów). Właśnie w takiej sytuacji czytelnicy poznają Faradaya, jednego z najważniejszych kosiarzy tego uniwersum, oraz jego późniejszą podopieczną, młodą Citrę Terranovę. Wkrótce bohater bierze ją oraz Rowana Damischa na swoich praktykantów, dzięki czemu zagłębiamy się w zasady współczesnych katów oraz tradycje przedstawionego świata. Jednak Kosiarze to nie tylko powieść poruszająca kwestie etyczne i technologiczne. W tej serii kryją się kulisy brudnej polityki, fanatycznej religii oraz nieczystej gry o władzę, co obserwuje się z pełnym zaangażowaniem.
Brzmi intrygująco? Powyższy opis to zaledwie kropla w morzu, bo zamysł autora jest poszerzony o znacznie więcej nieoczywistych wątków. Dawno nie czytałam czegoś tak oryginalnego, a od czasu Szóstki wron nigdy nie czułam tak ogromnej chęci zobaczenia adaptacji książki. Gdy robiłam research do tego artykułu, odkryłam, że takowa produkcja rzeczywiście jest w planach. Sęk w tym, że te plany są bardzo rozwleczone w czasie.
Co się dzieje z adaptacją Kosiarzy?
W rzeczywistości o tym projekcie mówiło się, zanim jeszcze Uroboros wznowił wydanie w Polsce. Prawa do adaptacji filmowej zostały wykupione przez studio Universal oraz firmę produkcyjną Stevena Spielberga, Amblin Entertainment. Neal Shusterman, autor i świeżo upieczony producent, zdążył podzielić się tą wiadomością z fanami. Oczami wyobraźni widział Meryl Streep, Iana McKellena oraz Benedicta Cumberbatcha w rolach kluczowych kosiarzy, choć przyznał także, że fancast w postaci Julianne Moore i Oscara Isaaca również by się sprawdził. Na takie informacje musimy jednak poczekać, bo po czterech latach projekt nie zakończył nawet etapu przedprodukcji.
Odkąd ogłoszono adaptację w 2020 roku, w studiu nastąpiły zmiany dotyczące scenarzystów, a także... samej formy produkcji. Pod koniec 2022 r. ogłoszono, że sam Spielberg zajmuje się projektem, a do ekipy dołączył nowy scenarzysta (parę miesięcy później ujawniono dwie osoby pracujące nad szkicem – Josha Cambella oraz Matta Stueckena). Niedawno, bo w marcu 2024 roku, autor ogłosił na TikToku, że Kosiarze wcale nie będą filmem, lecz serialem telewizyjnym. Scenariusz wciąż nie został dopracowany. Nie wiadomo również, w jak dużym stopniu Shusterman jest zaangażowany w realizację tego projektu. A szkoda, gdyby nie miał kontroli nad szkicem, ponieważ ma doświadczenie w ich pisaniu, o czym opowiedział nam w wywiadzie.
Chociaż nadzieję przynosi fakt, że niedawno dowiedzieliśmy się czegoś nowego o tej adaptacji, jeszcze sporo pracy przed nami. Szczerze mówiąc, mimo sporego materiału źródłowego, nie do końca zadowala mnie forma serialowa. Oczami wyobraźni zawsze widziałam Kosiarzy na wielkim ekranie. Spodziewałam się też nagłówków w stylu tego poniżej...
Kostiumy rodem z Diuny, dystopia godna Igrzysk Śmierci
Żniwa śmierci to zdecydowanie jedna z najbardziej oryginalnych historii, jakie czytałam. Mimo to są w niej pewne elementy, które można porównać do innych "obsesji" współczesnych kinomaniaków. Diunę Denisa Villeneuve przypominały mi nie tylko widoczne na okładkach togi i pierścienie, ale też poruszana problematyka religijna. W Kosiarzach Shusterman nie zapomniał o tych, którzy nie są przychylni zmianom. Powstał nawet zakon tonistów, przypominający najbardziej konserwatywnych chrześcijan, żyjących wedle zasad ascetyzmu oraz przypisujących swoje zasługi Bogom. W kolejnych tomach ich wątek zostaje rozwinięty o postać, która dla kultu Tonu staje się kimś w rodzaju wybawcy. Czytelnicy mogą zaobserwować rozwój tej fanatycznej religii zza kulis, gdzie owy "prorok" z niewielką pomocą zyskuje najwierniejszych wyznawców. Trudno tutaj nie wspomnieć o Stilgarze, który z uporem maniaka powtarzał frazę "Lisan al-Gaib", cokolwiek Paul Atryda by nie zrobił.
Skąd podobieństwo do Igrzysk Śmierci? Jeden z kosiarzy wydawał się aspirować do miana nowego Coriolanusa Snowa. Już od pierwszych scen Goddard zaskakuje makiawelizmem w swoich działaniach. Reprezentuje wadliwy system, w którym tytułowi bohaterowie winni wykonywać swoją profesję. Choć nie działa samodzielnie, to on kieruje współpracownikami, doprowadzając do naginania każdych możliwych zasad. Przy tym zupełnie nie przejmuje się empatycznym podejściem wobec swoich ofiar. Zamiast tego pragnie ich śmierci, ponieważ to jedyny moment, w którym czuje kontrolę nad ludźmi oraz ich otoczeniem. Z każdą kolejną akcją jego żądza władzy jest większa. Okrucieństwo Goddarda przeraża już w Kosiarzach, ale wydarzenia z sequela wydają się stanowczo przekraczać granicę. Nie będę zdradzać szczegółów, ale mogę zapewnić, że mamy do czynienia z jednym z najpotężniejszych antagonistów w historii książek YA. W końcu on sprawił, że prawdziwy absolut tego świata stracił głos. Kim on jest? Cóż...
Kosiarze – TEN wątek sprawdzi się na ekranie!
AI wciąż jest jednym z gorących tematów, szczególnie w branży rozrywkowej, gdzie notorycznie prowadzone są dyskusje na temat wykorzystania sztucznej inteligencji. Takie wątki pojawiają się już w blockbusterach – widzieliśmy zatrważające efekty przejęcia kontroli przez technologię w nowej części Mission: Impossible oraz Twórcy Garetha Edwardsa. Przedstawienie AI w złym świetle wydaje się prostym zadaniem. A co powiecie na to, że sztuczna inteligencja może być silna – ale i dobroduszna – dla całej ludzkości?
Myślę, że czytelnicy Żniw Śmierci mogliby się zgodzić z następującym stwierdzeniem: o wpływie Thunderheada na świat można napisać doktorat. Neal Shusterman może puścić totka albo rozpocząć drugi etat na stanowisku wróżbity. Dekadę wcześniej przewidział coś na wzór rozwijającej się sztucznej inteligencji, która potencjalnie mogłaby przybrać wymiar boskiego strażnika ludu. Jednak w jego wydaniu AI nie jest złą mocą, którą należy zwalczać i trzymać na smyczy. Prawdziwymi złoczyńcami są ludzie korzystający ze swoich możliwości i usiłujący przekroczyć ich granice, sprzeciwiając się tradycjom i normom przedstawionego świata. Natomiast Thunderhead od początku do końca działa według ustalonych zasad. Patrzy czujnym okiem na ludzi i traktuje wszystkich jak równych sobie podopiecznych. Płynie z niego sprawiedliwość, ale i bezinteresowna chęć pomocy – nawet w momencie, gdy ma związane ręce. Ten wątek świetnie sprawdziłby się na ekranie. Nasuwa najbardziej oczywisty wniosek, o którym większość zapomina podczas prowadzonych debat: to człowiek daje sztucznej inteligencji polecenie i odpowiednie narzędzia. I nie zawsze musi się to skończyć tragicznie – co mogłoby stanowić świeże spojrzenie na dzisiejsze realia oraz niedaleką przyszłość.
Dlaczego nikt o tym nie mówi?!
Dlaczego nie mówi się o tym głośno? Mam wrażenie, że nie wszyscy czytelnicy zdają sobie sprawę z istnienia planów na adaptację, a najnowszych informacji na jej temat nie zauważyłam na żadnym popularnym portalu popkulturowym. Obecnie jedynym źródłem wydaje się Neal Shusterman, który sam przyznaje, że "nie ma wiele do powiedzenia" i chciałby, aby projekt został zrealizowany "szybciej niż później". Do głowy nie przychodzą mi żadne słowa poza jednym: szkoda. Nie będzie lepszego momentu na adaptację Kosiarzy.
Wierzę w drzemiący potencjał Żniw śmierci, szczególnie patrząc na przykłady innych serii, których popularność poszybowała w górę po wypuszczeniu adaptacji. Po fenomenie Igrzysk Śmierci takich sytuacji było od groma. Pomijając fakt, że wolałabym zobaczyć Kosiarzy na wielkim ekranie, serialowa wersja wciąż ma szansę powtórzyć sukces The Umbrella Academy bądź The Boys. Teraz, gdy już podzieliłam się z Wami moimi przemyśleniami, wracam do swojej nory, czekając z nadzieją, że kiedyś usłyszymy nowe update'y o tej serii.
TOP 30: Najpopularniejsze książki w 2023 roku
A co według Tumblra jest książką, która zasłużyła na swoją popularność? Wśród najsłynniejszych tytułów jest wspomniana Szóstka wron, Harry Potter, a także inne serie, które możecie kojarzyć z księgarni.