W grudniu miałem okazję wziąć udział w pokazie One Piece Odyssey zorganizowanym przez wydawcę tej produkcji, firmę Bandai Namco. Do mojej dyspozycji oddano naprawdę obszerny, bo trwający około pięciu godzin fragment, który pozwalał zapoznać się z wieloma elementami tej produkcji. Po zagraniu jestem przekonany, że tytuł ten powinien przypaść do gustu zarówno miłośnikom marki, jak i osobom ceniącym sobie klasyczne jRPG, takie jak seria Dragon Quest czy wcześniejsze odsłony serii Final Fantasy, jeszcze przed przejściem na walkę w czasie rzeczywistym. Odyssey nie powiela wydarzeń znanych z mangi i anime, zamiast tego stawia na nową historię. W moim odczuciu to bardzo dobry pomysł – zarówno dla fanów marki, którzy nie będą oglądać kolejny raz tych samych historii, jak i osób niemających z nią wcześniej styczności, bo można potraktować to jako zupełnie odrębne dzieło. Grupę bohaterów zastajemy w niezbyt sprzyjających okolicznościach, bo ich statek rozbija się u brzegu obcej, nieznanej im wyspy. Miejsce to zdaje się skrywać wiele tajemnic.  Pierwszym zadaniem stawianym przed graczami jest odnalezienie zagubionych członków załogi. Tym, co zdziwiło mnie na samym początku, był niski poziom trudności i mnogość dostępnych zdolności. Stosunkowo szybko okazało się natomiast, że to tylko chwilowe. Deweloperzy postawili bowiem na znany motyw i po pierwszych kilkudziesięciu minutach zdecydowanie osłabili całą drużynę, pozbawiając ich wszystkich umiejętności. Tym samym całość zaczęła przypominać typowe japońskie RPG-i, w których stopniowo rozwijamy naszych podopiecznych i zdobywamy nowe ataki i czary po awansowaniu na kolejne poziomy doświadczenia.  Walka wygląda... bardzo znajomo. Po natknięciu się na przeciwnika jesteśmy przenoszeni na osobną arenę, gdzie nasza drużyna wykonuje ruchy w turach na zmianę z przeciwnikami, a kluczem do sukcesu jest odpowiednie wykorzystywanie podatności na konkretne typy ataków (na zasadzie systemu przypominającego kamień-papier-nożyce). Jest jednak pewien drobny szczegół, który wyróżnia One Piece Odyssey na tle licznej konkurencji. Wirtualne pola bitwy podzielono na kilka pomniejszych regionów, w których możemy ulokować naszych bohaterów, by następnie móc wykorzystywać zdolności działające w zwarciu lub na dystans, czy też zaatakować samotnych oponentów. Teoretycznie nie jest to coś, co całkowicie odmieniałoby starcia, ale wprowadza dodatkowy element taktyczny i działa zaskakująco dobrze. 
fot. Bandai Namco
+4 więcej
Grywalni bohaterowie mają do dyspozycji zdolności dobrze znane z anime. I choć jednocześnie w drużynie możemy mieć tylko cztery osoby, to w walce możemy się swobodnie przełączać pomiędzy głównym składem a "rezerwowymi". To zaś jeszcze bardziej sprzyja eksperymentowaniu i kombinowaniu, bo jeśli jakaś postać nie sprawdza się w starciu z bossem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wymienić ją na kogoś innego.  Co ciekawe, zdolności herosów przyjdzie nam wykorzystać nie tylko podczas starć. Eksplorowane przez graczy lokacje nie są może zbyt rozległe, ale nie brak w nich pewnych sekretów, ukrytych skarbów czy nieco mniej oczywistych dróg. Czasami, by odnaleźć sekret, konieczne będzie przełączenie się na inną postać i wykorzystanie jej atutów. Luffy potrafi bowiem przyciągać się do specjalnie oznaczonych miejsc przy pomocy rozciągliwych kończyn, Zoro może przecinać niektóre przeszkody, a Chopper, dzięki swoim rozmiarom, jest w stanie przeciskać się przez niewielkie szczeliny. To prosta rzecz, ale dodatkowo zachęca do zaglądania w każdy kąt.  One Piece Odyssey zapowiada się na solidne jRPG, które może zainteresować zarówno miłośników gatunku, jak i fanów tego uniwersum. Tych pierwszych może zachęcić klasyczny system turowej walki i całkiem przyjemna eksploracja, drugich zaś z pewnością przyciągnie sama chęć przeżycia kolejnej przygody z Luffym i resztą załogi, a także okazja do poznania nowych bohaterów, Adio i Lin, za których stworzenie odpowiada sam autor mangi, Eichiro Oda. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj