Paweł Wszołek o serialu Legia. Do końca: Początki były dla nas bardzo ciężkie [WYWIAD]
Na platformie Prime Video można już oglądać pierwsze trzy odcinki serialu dokumentalnego Legia. Do końca. Z tej okazji rozmawiamy z Pawłem Wszołkiem, pomocnikiem warszawskiego klubu, o tym, czy obecność kamer nie była uciążliwa dla drużyny starającej się odbudować po fatalnym sezonie.
Na platformie Prime Video można już oglądać pierwsze trzy odcinki serialu dokumentalnego Legia. Do końca. Z tej okazji rozmawiamy z Pawłem Wszołkiem, pomocnikiem warszawskiego klubu, o tym, czy obecność kamer nie była uciążliwa dla drużyny starającej się odbudować po fatalnym sezonie.
DAWID MUSZYŃSKI: Po seansie dokumentu Legia. Do końca odniosłem wrażenie, że dużo cię kosztowało, by się tak otworzyć przed kamerą, a nie tylko pokazywać oblicze zawodnika, który w szatni jest duszą towarzystwa.
PAWEŁ WSZOŁEK: Początki tworzenia dokumentu były dla nas wszystkich bardzo trudne. Mimo że w Legii cały czas towarzyszy nam kamera naszej ekipy medialnej, to jednak mamy jakąś kontrolę nad tym, co później trafia do kibiców. Tu wchodziliśmy na zupełnie nieznany teren. Nie mieliśmy bladego pojęcia, co może wypłynąć, dlatego na początku musieliśmy się wzajemnie poznać. Z biegiem czasu zaczęliśmy się naturalnie otwierać. Zapominaliśmy, że ta nowa ekipa filmowa nam towarzyszy w szatni, na zgrupowaniach czy podczas meczów.
Musisz pamiętać o tym, że szatnia piłkarska jest bardzo specyficznym miejscem, w którym często wyładowujemy swoją złość i frustrację w połowie meczu lub po nim. Język, jakim się tam posługujemy, jest inny niż ten, którym zwracamy się do siebie normalnie. Tu w grę wchodzą wielkie emocje. Padają różne słowa, które normalnie pewnie by nie padły.
Moja żona też na początku dość ostrożnie podchodziła do pomysłu wpuszczenia ekipy filmowej do domu, naszej prywatnej przestrzeni. To zrozumiałe. Jak widać w dokumencie, poradziła sobie świetnie. Jestem bardzo dumny z tego, jak wyszły fragmenty z naszym rodzinnym udziałem.
Ile trwało to przyzwyczajanie się do obecności ekipy?
Trochę. Każdy odczuwał to inaczej. Wiadomo, że początki były trudne, bo nie chcieliśmy niczego palnąć przed kamerą. Wiemy, że nasze słowa czy zachowania mogą być później inaczej interpretowane. Był więc pewien dystans, ale to normalne. Ja na przykład mam bardzo specyficzne poczucie humoru i ci, którzy mnie dobrze znają, już to zaakceptowali. Wiedzą, czego mogą się spodziewać. Jednak nie wszyscy to rozumieją. Spójrz na mój, już słynny, występ w programie Familiada, który odbił się szerokim echem. I to nie w pozytywny sposób.
Każdy z nas musiał podejść do tematu powstawania tego dokumentu w sposób indywidualny i zastanowić się, w jakim stopniu chce brać w tym udział. Ja nie miałem żadnych obiekcji. Chciałem, by ten serial wyszedł jak najbardziej autentycznie. By widzowie zobaczyli, jak wygląda życie piłkarza Legii zarówno na boisku, jak i poza nim. Namawiałem też kolegów z zespołu, by się tego nie obawiali, bo przecież nikt nas nie chce skrzywdzić.
I chyba to poskutkowało, ponieważ wielu twoich kolegów wykazało się niezwykłą szczerością przed kamerami. Widać to np. w momencie, gdy krytykują Josué za egoistyczne zachowanie na boisku. Nikt nie gryzł się w język.
Na tym nam właśnie zależało. Na tej autentyczności. Bo drużyna piłkarska to jest przecież grupa ludzi, w której cały czas są jakieś tarcia. Jednak w trakcie trwania sezonu one znikają, co widać chociażby w nastawieniu do Josué, ale także w zmianie jego podejścia do całej drużyny. Zwłaszcza gdy stał się kapitanem.
Nigdy nie miałeś takiego momentu, że chciałeś, by kamery zniknęły? By dana sytuacja była przepracowana bez nich?
Gdy w szatni pojawiały się emocje, kulturalnie prosiliśmy ekipę, by na chwilę skierowała kamery w inną stronę. Oni to z szacunku dla nas robili. Nie nadużywaliśmy jednak tej możliwości. To się zdarzyło raz, może dwa. Nie baliśmy się emocji, więc staraliśmy się ich nie ukrywać.
Była jakaś scena, która niestety nie załapała się do serialu? Żałujesz, że tak się stało?
Jest ich mnóstwo. A na jednej mi w szczególności zależało. Byliśmy w zeszłym roku na zgrupowaniu w Turcji. Miałem ze sobą cały czas kamerkę GoPro, bo chciałem nagrać wszystkie nasze żarty. Jeden z nich polegał na tym, że z pokoju Kacpra Tobiasza wynieśliśmy łóżko. Stworzyliśmy jego podobiznę z czapką i ze wszystkim. To świetnie wyglądało. Szkoda, że tego nie ma. Z drugiej strony trzeba było zostawić to, co najważniejsze. Z materiału, który został nagrany, można byłoby zmontować z dwa, a może nawet trzy sezony.
Dokument miał na początku opowiadać o sezonie, gdy znaleźliście się w grupie spadkowej. Jednak w trakcie kręcenia zmienił się plan na taki, by ukazać odradzanie się zespołu. Co oznacza, że tak naprawdę ekipa towarzyszyła wam przez dwa lata, a finałowo całą historię było trzeba zamknąć w sześciu odcinkach. Czyli sporo materiału poszło do kosza…
To prawda. Ja powróciłem do Legii właśnie w tym okresie, kiedy było ciężko. Trzeba było nie tylko walczyć o powrót do góry tabeli, ale także o zaufanie kibiców, którzy czuli się zawiedzeni drużyną. Włożyliśmy w to bardzo dużo pracy i właśnie dlatego moim zdaniem ten miniserial powinno zobaczyć jak najwięcej widzów. Chciałbym, by przekonali się, jaką tytaniczną pracę w to wszystko włożyliśmy. Jak bardzo nam zależało. Kibice cały czas oczywiście wierzyli, a może nawet oczekiwali, że po tym fatalnym sezonie będzie odbicie. Jednak ci, którzy zawsze patrzyli wilkiem na Legię, spodziewali się raczej jeszcze gorszego sezonu, a może nawet spadku naszego klubu z ligi. Postanowiliśmy wszystkim udowodnić, że stać nas na więcej. Oczywiście zabrakło tytułu Mistrza Polski, by ta historia wyglądała jak z bajki. By miała 100% happy end.
Gdy patrzycie na obecny sezon i na to, jak dobrze wam idzie w Lidze Konferencji Europy, nie macie takiej myśli: „Kurczę. Szkoda, że teraz tego dokumentu nie kręcimy!”?.
Na szczęście te wszystkie nasze dokonania i tak są nagrywane (śmiech). Oczywiście, że trochę żałujemy. Już się nawet przyzwyczaiłem do tej ekipy, do tych ludzi i po prostu mi ich brakuje. Dużo się w tym sezonie wydarzyło i pewnie widzowie jeszcze bardziej by to wszystko przeżywali. Odbyliśmy wiele podróży, podczas których działo się naprawdę dużo, o czym dobrze wiesz. Ale nie zapominajmy o lidze, w której obecnie zajmujemy 5. miejsce, a musimy wywalczyć mistrza, bo tego kibice oczekują od Legii każdego roku.
Na koniec chciałem zapytać, co oglądasz w swoim wolnym czasie, tak dla relaksu? Czy w ogóle sięgasz po taką rozrywkę jak seriale?
To zależy. Ostatnio, jak mieliśmy mecze praktycznie co trzy dni, to nie było czasu na takie rzeczy jak seriale, a bardzo je lubię. Jestem fanem kina gangsterskiego. Choć ostatnio wciągnąłem się w serial W garniturach. Świetna produkcja.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat