Przenośne kino na wyjazd, czyli LG MiniBeam
Rok 1986. Ośrodek wczasowy Beton-Stal, gdzieś w mazurskiej głuszy. W ośrodku sala telewizyjna - rzędy krzeseł, z przodu jeden leciwy telewizor. Do wyboru dwa programy - jedynka lub dwójka. I rzesza wczasowiczów głosujących co oglądać. Całość przypominała jako żywo sceny z Rejsu, choć wtedy jeszcze zupełnie go nie znałem. W głowie jedno marzenie - "gdyby tak mieć przy sobie jakiś ekran..."
Rok 1986. Ośrodek wczasowy Beton-Stal, gdzieś w mazurskiej głuszy. W ośrodku sala telewizyjna - rzędy krzeseł, z przodu jeden leciwy telewizor. Do wyboru dwa programy - jedynka lub dwójka. I rzesza wczasowiczów głosujących co oglądać. Całość przypominała jako żywo sceny z Rejsu, choć wtedy jeszcze zupełnie go nie znałem. W głowie jedno marzenie - "gdyby tak mieć przy sobie jakiś ekran..."
Rok 1990. Finały mistrzostw świata w piłce nożnej. Jesteśmy w głuszy, na obozie harcerskim. Kumpel ma mały, radziecki telewizorek. Nie wiem ile miał cali, ale nie więcej niż kilka. Kilkanaście osób stłoczonych przy ekranie. Ekran niby jest, ale komfort oglądania bliski zeru.
A potem minęło wiele lat, a właściwie kilka dekad. Wbrew naszym oczekiwaniom nie pojawiły się hoverboardy, nie pojawiły się latające samochody i prawdę mówiąc... jeśli chodzi o wspólne oglądanie czegokolwiek w warunkach polowych też zbyt dużo się nie zmieniło.
Rok 2017. Jesteśmy na rejsie w Grecji. Właśnie wszedł nowy odcinek Gry o Tron, praktycznie cała załoga nie może się go doczekać. Siadamy w 8 osób w kokpicie i... oglądamy całość na iPadzie. Jest kolor, jest HD, ale komfort oglądania nie zmienił się zbytnio pomimo upływu prawie 30 lat. Nikt przecież nie będzie ze sobą dźwigał telewizora, czasem ktoś weźmie większego laptopa, ale nie oszukujmy się, to nadal nie jest sytuacja bardzo komfortowa. Rozwiązanie jest w sumie jedno - rzutnik.
Rzutnik na wyjazd?
Rzutniki do tej pory kojarzyły mi się z prezentacjami w korpo lub domową salą kinową, którą jakiś czas temu sobie skonstruowałem. Rzutnik to zazwyczaj pewnego rodzaju kompromis - oddajesz nieco jasności, rozdzielczości, czy kontrastu (względem telewizora, czy tabletu), by uzyskać o wiele większe przekątne ekranu i poczuć się jak w kinie. W przypadku rzutników przenośnych idzie to jeszcze dalej - zazwyczaj poświęcasz jeszcze więcej jakości, by zyskać poręczność, która w podróży jest niezmiernie istotna.
Bo zazwyczaj na klasyczny rzutnik nie masz miejsca w bagażu, średnio też chce ci się ryzykować branie go w warunki polowe.
Dlatego, gdy dostałem do przetestowania rzutnik LG MiniBeam PH30JG, który jest niewiele większy od telefonu, podekscytowałem się nim mocno i postanowiłem sprawdzić czy to już ten czas, o którym kiedyś marzyłem.
Co to za sprzęt?
LG MiniBeam to mobilny rzutnik LCD z wbudowaną baterią, która po ładowaniu przez 3 godziny zapewnia 4 godziny oglądania. To wystarczająco długo, by razem ze znajomymi obejrzeć wspólnie kilka odcinków Przyjaciół, albo uśpić dzieciaki bajką. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z niego gdy jest podłączony do prądu - gdy istnieje taka możliwość, wtedy jesteśmy nieograniczeni czasowo.
Dioda LCD oznacza żywotność rzędu 30 tysięcy godzin, czyli właściwie nie musimy się tym zupełnie przejmować. Rozmiary rzutnika to 86 x 147 x 37 mm, co razem z wagą pół kilograma czynią te urządzenie naprawdę kieszonkowym. Urządzenie posiada wysuwaną nóżkę, dzięki której możemy ustawić go pod dowolnym kątem oraz automatyczną korekcję trapezoidalną, czyli krótko mówiąc mniej czasu gmerania w ustawieniach mówiąc gościom "jeszcze chwilka!" Ma nawet gwint ¼” pozwalający go zamontować na statywie aparatu!
Ale jak korzystać?
Istnieje kilka możliwości podłączenia się do rzutnika, te zależeć będą od przyzwyczajeń i możliwości sprzętowych.
1. HDMI
Po pierwsze HDMI. Jeśli masz pod ręką urządzenie wypuszczające sygnał HDMI - choćby laptopa - i odpowiedni przewód, to po prostu podłączasz je do odpowiedniego portu. Jeśli nie, to od razu nasuwa się dość proste combo – Chromecast (czyli urządzenie od Google pozwalające na bezprzewodowe przesyłanie obrazu między innymi z telefonu), którego można obecnie kupić za grosze. Najwyższy model Chromecasta kosztuje nieco ponad 300 zł, tu spokojnie wystarczy wersja starsza kosztująca ok 150 zł, lub nawet leciwa jedynka dostępna za 99 zł. Dzięki takiemu połączeniu bez większych problemów prześlesz obraz z komputera lub telefonu bezprzewodowo.
Rzutnik posiada co prawda możliwość podłączenia się bezpośrednio za pomocą Screenshare (Miracast), ale to trochę problematyczna technologia, szczególnie dlatego, że telefon musi przez cały czas odtwarzania pozostać włączony.
2. Pendrive
Druga równie dobra opcja, w przypadku ściągniętych już materiałów to pendrive. Rzutnik posiada wejście USB-A pozwalające go podłączyć, a także pełen interfejs do obsługi plików oraz odpowiednie funkcje na pilocie. Obsługuje nawet napisy srt, jedynym mankamentem jest oczywiście zgodność kodeków, czyli horror ubiegłej dekady. Co prawda obsługiwane są MKV, MOV, MPG, MP4, TS, M2TS, AVI, ale jak to z kodekami bywa, zawsze coś może nie zadziałać. Dziś coraz rzadziej o tym myślimy (bo coraz częściej streamujemy video online), jednak warto o tym pamiętać wgrywając odpowiednie pliki na pena, aby później uniknąć długiego ryku dzieciaków lub ośmieszenia się na imprezie ;)
3. Podłączenie telefonu po kablu
Trzecia możliwość to podpięcie się do portu USB-C, co jednak wymaga od nas specjalnego kabla posiadającego z dwóch stron takie wejście. Większość z nas go nie posiada i prawdę mówiąc nie przyda nam się do wielu innych zastosowań, jednak istnieje taka możliwość, gdyby komuś nie odpowiadały dwie poprzednie.
Co z dźwiękiem?
Rzutnik posiada interfejs bluetooth, jednak nie służy on do przesyłu wideo, a do podłączenia zewnętrznego głośnika. To dość dobre rozwiązanie, bo wbudowany głośnik - jak można się domyślać - nie powala specjalnie basem, ani innymi właściwościami, ale trudno spodziewać się czegoś ekstra po urządzeniu tej wielkości. Warto dodać, że głośnik (lub słuchawki) można też podłączyć klasycznie po mini-jacku.
Specyfikacje!
Rozpisałem się strasznie o funkcjonalności tego urządzenia (bo to jest najważniejsze!) ale oczywiście muszę dodać nieco faktów o jego specyfikacji. Oczywiście nie może ona się równać z topowymi rzutnikami 4K, ani nawet średniej jakości rzutnikami do kina domowego, ale przypomnę, że mówimy o urządzeniu które możesz włożyć do kieszeni kurtki.
Rozdzielczość to 1280×720 pikseli. 720p to oczywiście niezbyt dużo jak na dzisiejsze standardy, ale obiecuję wam, że gdy puściłem w ogródku film na ścianie naszego domu nikt nie mówił o rozdzielczości, wszyscy szukali wygodnego miejsca na oglądanie i zastanawiali się ile dzieli ich od najbliższej butelki.
Współczynnik projekcji wynosi 1.3, co oznacza, że przy postawieniu rzutnika w odległości 1,3 metra od ekranu, uzyskamy obraz o szerokości 1 metra. Maksymalna przekątna rzucanego obrazu to 100 cali, co jest całkiem zacnym wynikiem. Oczywiście im mniejsza przekątna tym jaśniejszy obraz. Jasność to 250 lumenów, kontrast wynosi 100 000:1. O dziwo obraz wyświetlał się nawet w niezupełnie zaciemnionym pomieszczeniu, choć oczywiście odpowiednią głębię uzyskuje się po ciemku. Ach i dla tych, którzy naprawdę chcą dużo liczb (choć Wy pewnie i tak to sprawdzicie) - odświeżanie. Horizontal Scan Rate wynosi 27 do 67.5Khz. Vertical Scan Rate to od 24 do 60Hz.
Podsumowanie
LG MiniBeam jest naprawdę całkiem fajnym urządzeniem podręcznym do rzucania obrazu. Na pierwszą myśl przychodzą mi wszelkiego rodzaju wyjazdy gdzie najpierw usypiamy dzieci bajkami, a potem urządzamy sobie wspólne oglądanie filmów, czy seriali, ale zastosowań może być znacznie więcej. To także dobry sposób na ekonomiczne urządzenie sobie kina w salonie, jesli nie stać nas na większy rzutnik, lub przede wszystkim jeśli chcemy coś małego i poręcznego. Jedyne dwie rzeczy, której mi w nim brakuje to porządna technologia bezprzewodowa (DLNA lub Chromecast, ale jak pisałem dość tanio można to nadrobić) oraz ładowanie za pomocą USB (które powinno być chyba standardem we wszystkich urządzeniach). Po prostu zbyt często gubię i mylę te wszystkie ładowarki dołączane do różnych urządzeń.
Cena nieco poniżej 2 tysięcy złotych również wydaje się dość przyjazna na urządzenie tego typu.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat