Replay: Zaskoczenia i rozczarowania jesieni 2011
Ta krótsza, jesienna część sezonu 2011/2012 powoli zbliża się do końca. Niektóre produkcje już pożegnały się z widzami, inne zrobią to w najbliższych dwóch tygodniach. Co w ostatnich trzech miesiącach mnie najbardziej zaskoczyło, a co rozczarowało?
Ta krótsza, jesienna część sezonu 2011/2012 powoli zbliża się do końca. Niektóre produkcje już pożegnały się z widzami, inne zrobią to w najbliższych dwóch tygodniach. Co w ostatnich trzech miesiącach mnie najbardziej zaskoczyło, a co rozczarowało?
Oczywiście bezcelowe byłoby pisanie wyłącznie o premierach, dlatego zwracam też uwagę na seriale, które powróciły z nowymi odcinkami. Kilka z nich pokazuje, że wciąż warto poświęcać im swój czas, ale są też takie, które proszą się o zakończenie produkcji. Zaznaczam, że kolejność zaskoczeń i rozczarowań jest przypadkowa.
+ Nadal wciągające „Pamiętniki wampirów”
Aż miło popatrzeć, jak The Vampire Diaries rozwijają się z sezonu na sezon. Ten serial to najlepsze, co mogło się przytrafić The CW w ostatnich latach. Pamiętam jak w trakcie emisji pierwszego sezonu wiele osób narzekało, że to serialowy „Zmierzch”, na który nie warto tracić czasu. Po prawie dwóch i pół roku emisji The Vampire Diaries przeszły sporą metamorfozę. Z łagodnej, cukierkowej historyjki o miłości dwóch wampirów do jednej kobiety, produkcja The CW stała się znacznie bardziej mroczna i dojrzała. Serial jest dosyć luźno oparty na książce, dlatego czuć swobodę w pisaniu przez scenarzystów nowych wątków. I co najważniejsze – widać, że mają oni dużo pomysłów. Nie przeciągają fabuły, nie tworzą zapychaczy odstających poziomem od innych epizodów. Akcja gna do przodu, a widz z trudnością łapie oddech pomiędzy kolejnymi scenami. Oby tak dalej! „Pamiętniki wampirów” to jeden z niewielu seriali The CW naprawdę godnych polecenia.
[image-browser playlist="606540" suggest=""]
+ Ashton Kutcher daje radę w „Dwóch i pół”
Charlie Harper był dla mnie bohaterem wyjątkowym, a {{Two and half men}} jednym z najlepszych poprawiaczy humoru, ze wszystkich emitowanych sitcomów. Dlatego też szczerze obawiałem się, czy Kutcher będzie w stanie pociągnąć dalej komedię CBS. Początek był świetny, ale poziom niepokojąco zaczął spadać w kolejnych odcinkach. Ale może to też moja wina. Do Kutchera musiałem przywyknąć, a scenarzyści słusznie odstawili Waldena na nieco dalszy plan, skupiając się na Alanie. Trochę szkoda, że średnio wykorzystywana jest postać Jake’a, który wprost wymiatał w poprzednich sezonach (na początku sezonu wydawało się, że scenarzyści o nim kompletnie zapomnieli). {{Two and half men}} to teraz zupełnie inny serial. Na Sheena muszę czekać do serialowej wersji „Anger Managment”. Na szczęście sitcom CBS nadal ma się dobrze i wciąż potrafi bawić. 15 milionów widzów przed telewizorami jest chyba podobnego zdania.
+ Pamiętaj! Ben/Mr Finch podgląda Cię w „Person of Interest”
Nie lubię dramatów proceduralnych. Są nudne, nie wciągają i nie intrygują tak jak seriale z ciągłą fabułą. Ale mimo wszystko CBS co roku wypuszcza jeden warty uwagi procedural, którym się zachwycam. Dwa lata temu było to „NCIS: Los Angeles” (mimo tego, że „NCIS” kompletnie do mnie nie przemawiało), rok temu zachwycałem się napakowanym akcją Hawaii 5.0, a w tym sezonie przyszedł czas na „Person of Interest”. Kiedy wydawało się, że już nic nowego nie da się wymyśleć, z pomocą przyszedł duet Nolan & Abrams. Wykreowali coś intrygującego, nie powielając przy tym sprawdzonych schematów (tak jak przy Unforgettable). W głównych rolach obsadzili dwóch charakterystycznych aktorów, którzy do swoich postaci pasują idealnie. Wciąż czekam na głębsze zarysowanie głównego wątku, wciąż mam nadzieję poznać więcej szczegółów z życia Fincha i Reese’a. Scenarzyści są póki co bardzo oszczędni w tych informacjach i nigdzie się nie spieszą. „Person of Interest” to pewniak na kilka sezonów. Mam nadzieję, że na dłuższą metę nie zacznie nudzić, bo potencjał ma ogromny.
+ Castle & Beckett i ich szalone przygody
I pomyśleć, że w trakcie emisji pierwszego sezonu, ABC poważnie rozważała anulowanie produkcji Castle. Dobrze, że stało się inaczej. Władze stacji wytrzymały ciśnienie, podarowały drugą szansę i Castle szybko stał się jednym z najchętniej oglądanych dramatów ABC. Ten serial kupuje mnie swoją pomysłowością na każdy odcinek. Cóż z tego, że procedural? Każda sprawa, którą rozwiązują bohaterowie jest inna i szalenie wciągająca. Cieszy też wysoki poziom głównego wątku, który przewija się w większości odcinków. Oby tak dalej! Fajnie, że tak sympatyczny aktor jak Nathan Fillion w końcu znalazł serial, w którym może zagościć na dłużej, należy mu się!
[image-browser playlist="606541" suggest=""]
+ Duch „24” wciąż unosi się w powietrzu dzięki „Homeland”
Tęskniłem rok. Sezon 2010/2011 był nijaki, bo bez dwóch moich ulubionych seriali (24 i Lost). Za przygodami Jacka Bauera stęsknili się też ich twórcy i postanowili stworzyć nową produkcję o szeroko pojętej wojnie z terroryzmem. Howard Gordon i Alex Gansa są fachowcami w tej dziedzinie. Osiem lat spędzonych przy pracy nad „24” do czegoś zobowiązuje. Co prawda wspomniany duet nie tworzył od podstaw nowego projektu, ale zaadaptował izraelski serial „Prisoners of War”.
Bez względu na to, jak zakończony zostanie pierwszy sezon Homeland, dla mnie jest to ścisła czołówka sezonu 2011/12 w amerykańskiej telewizji. Nie chcę już teraz pisać, że to premiera sezonu, bo przed nami cała zima i wiosna. Dlaczego więc zaskoczenie? Bo nie przypuszczałem, że „Homeland” będzie potrafił wzbudzać we mnie takie emocje. Fabularnie rozkręcał się wolno, ale z każdym kolejnym odcinkiem jest coraz lepiej. Ostatnie dwa epizody to prawdziwa „jazda bez trzymanki”. Po cichu liczę na nominację do Emmy, ale póki co cieszę się, że Homeland już jesienią 2012 roku powróci z drugim sezonem.
+ Zemsta jest słodka
Gdyby ktoś przed sezonem spytał mnie, który serial zostanie przez ABC anulowany jako pierwszy, odpowiedziałbym bez wahania, że Revenge. Cieszę się, że wtedy byłbym w błędzie. Skazywany na pożarcie przez wszystkie, amerykańskie serwisy branżowe, do tego w trudnym miejscu, w ramówce. W końcu, w środy o 22:00 umierało już wiele seriali ABC. Revenge jednak dało radę. Na łamach Hatak.pl zachwycaliśmy się tym serialem tydzień po tygodniu. W recenzjach najbardziej wybrednych członków redakcji ocena nie schodziła poniżej 8/10. A to o Revenge świadczy bardzo dobrze. Scenarzyści mają duże pole do popisu nad kontynuacją wciągającej historii, bo przecież ABC bez wahania zamówiło pełny sezon.
[image-browser playlist="606542" suggest=""]
- Wysyłam Dr House’a na zasłużoną emeryturę
Wydaje mi się, że jedynym powodem dla którego FOX zdecydował się kontynuować produkcję Dr House’a był ukłon w stronę Hugh Lauriego, któremu kontrakt kończy się w czerwcu 2012 roku. Kiedyś pisaliśmy na Hatak.pl o „przeskoczeniu rekina” i dramat FOXa zrobił to dwa, może trzy sezony temu. W ósmej serii nie ma nic (no może poza Odette Annable), co mogłoby mnie zaciekawić. Mam nadzieję, że FOX w maju zakończy produkcję Dr House’a i zrobi miejsce w ramówce dla nowych seriali. Czas najwyższy!
[image-browser playlist="606543" suggest=""]
- Stare, dobre „Fringe” wróć!
Z powracających seriali, zdecydowanie największym rozczarowaniem jest dla mnie Fringe. Coś złego stało się z tą produkcją w czwartym sezonie. Z utęsknieniem przypominam sobie pierwszą część trzeciej serii, która pisząc wprost – była fantastyczna! W dotychczas wyemitowanych, siedmiu odcinkach czwartego sezonu podobał mi się jeden, może dwa epizody. Reszta była niestety słaba. Pozostaje mieć nadzieję, że w dalszej części sezonu (przed nami aż 15 odcinków) poziom serialu wróci do normy i Fringe jeszcze raz zaciekawi i zaskoczy mnie tak, jak w poprzednich latach.
- Dinozaury dla małych dzieci
Wobec Terra Nova miałem chyba największe oczekiwania ze wszystkich nowych seriali startujących jesienią. O ile jeszcze pilotowy odcinek w jakimś tam stopniu potrafił zaintrygować, tak z tygodnia na tydzień było już coraz gorzej. Rozumiem, że Terra Nova ma być produkcją familijną dla widza dużego i małego. Ostatnio jednak coraz bardziej interesują mnie ambitniejsze seriale kablówek. Nowy, bardzo drogi w produkcji serial FOXa jest niestety płytki zarówno fabularnie, jak i aktorsko. Dlatego nie wróżę mu dobrej przyszłości w czasie majowych upfrontów.
- „Glee” tłem dla poprzednich serii
Złe rzeczy dzieją się w McKinley High. Glee było jednym z moich ulubionych seriali. Przyjemny w odbiorze, trochę głupkowaty, ale ze świetnymi coverami brzmiącymi nieraz lepiej niż oryginał. Dość powiedzieć, że mam na półce wszystkie płyty CD z piosenkami wykonywanymi przez bohaterów „Glee”. Następnej zamiaru kupować nie mam, bo kompletnie nie trafił do mnie kierunek, w którym podążają twórcy. Musicalowe numery, zmniejszona liczba piosenek w odcinku, wręcz idiotyczne problemy bohaterów przełożyły się na bardzo niski poziom każdego epizodu. I chyba nie tylko ja mam takie odczucia. W porównaniu z zeszłym rokiem oglądalność Glee spadła o 40 procent. Widać też, że twórcy chcą ratować sytuację i zatrudnić w dalszej części sezonu kilka gwiazd, by przyciągnąć widzów (Ricky Martin, Gloria Estefan). Odnoszę jednak wrażenie, że „Glee” jako serial zaczyna się wypalać. Wszystkim aktorom kończą się po trzecim sezonie kontrakty i jeśli serial dostanie czwarty sezon, to liczę na spore zmiany obsadowe przy jednoczesnym powrocie do sprawdzonej formuły.
[image-browser playlist="606544" suggest=""]
- W NBC bez zmian
Nie jest to co prawda wielkie rozczarowanie, a bardziej potwierdzenie kiepskiego losu NBC w ostatnich latach. Anulowanie The Playboy Club i Prime Suspect nie było zaskoczeniem. NBC chce zachowywać się jak kablówka, robi ambitne seriale dla ambitnego widza, a takich próżno szukać w wieczornych ramówkach amerykańskiej, wielkiej czwórki. Co gorsza, NBC nie potrafi utrzymać swoich projektów na midseason. To co dzieje się z Awake jest dla mnie wielkim nieporozumieniem! Produkcja notująca bardzo dobre recenzje po pilocie stoi w miejscu przez kłótnie pomiędzy producentami wykonawczymi. W efekcie serial nie ma nawet daty premiery. Po cichu liczę, że poniedziałkowa ramówka NBC na midseason z „The Voice” i Smash pokrzyżuje szyki konkurencji. Nowy dramat musicalowy z Katharine McPhee zapowiada się fantastycznie. Oby!
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat