RETROGRANIE: Crash Bandicoot
Naughty Dog to studio, które w swojej kuźni wykuwa same hity. W dorobku nie mają chyba żadnego słabego tytułu. Seria "Jax and Daxter", "Uncharted" i mające niedawno premierę The Last of Us to killery, skutecznie napędzające sprzedaż konsol Sony. Warto więc przypomnieć jedno z pierwszych dokonań firmy, czyli cykl platformówek z pociesznym rudzielcem.
Naughty Dog to studio, które w swojej kuźni wykuwa same hity. W dorobku nie mają chyba żadnego słabego tytułu. Seria "Jax and Daxter", "Uncharted" i mające niedawno premierę The Last of Us to killery, skutecznie napędzające sprzedaż konsol Sony. Warto więc przypomnieć jedno z pierwszych dokonań firmy, czyli cykl platformówek z pociesznym rudzielcem.
Crash Bandicoot, bo o nim mowa, to na dobrą sprawę maskotka pierwszego PlayStation. SEGA miała jeża Sonica, Nintendo łażącego po rurach Mariana, a Sony nie grzeszącego inteligencją jamraja pasiastego (wbrew obiegowej opinii bohater nie był lisem), który zmagać się musiał z szalonym dr. Neo Cortexem, standardowo próbującego podbić świat, tyle że przy pomocy zmutowanych zwierzaków.
Pierwsza gra z serii, nosząca po prostu tytuł "Crash Bandicoot", zadebiutowała w roku 1996, z miejsca zdobywając przychylne recenzje krytyków i zaskarbiając sobie serca graczy. W samej Japonii produkcja rozeszła się w ponad 500 tys. egzemplarzy, co jak na tytuł stworzony poza granicami tego kraju było spektakularnym sukcesem. Choć w gatunku platformówek nie była to pozycja szczególnie innowacyjna, to za sprawą świetnej (jak na lata powstania) oprawy audiowizualnej i zróżnicowanego gameplayu, który oferował między innymi ucieczkę przed ogromnym głazem czy jazdę na dziku, gra szybko zyskała popularność. Crash, pomimo wysokiej grywalności, był tytułem dość trudnym, który dodatkowo obfitował w liczne sekrety - odkrycie wszystkich wymagało dłuższego obcowania z grą.
Rozpoznawalność marki zaczęła się jednak wraz z premierą drugiej części, czyli "Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back", która nastąpiła rok później. Gra nie tylko była bardziej zbalansowana pod względem poziomu trudności, ale również znacznie rozwinęła koncept przedstawiony przez poprzednika. Główny bohater dostał kilka nowych ruchów, nieco bardziej zróżnicowano poziomy i przede wszystkim wprowadzono warproomy, które pozwalały w danym świecie przechodzić etapy w dowolnej kolejności, a nie w z góry ustalonym porządku, jak to było w przypadku oryginału. "Cortex Strikes Back" rozchodził się jak świeże bułeczki, do tej pory pozostając jedną z najlepiej sprzedających się produkcji, jakie gościły na konsolach Sony, a o tym, że całkowicie przyćmił sukces pierwszego "Crasha", chyba nawet nie trzeba wspominać. Naughty Dog po raz kolejny całkowicie kupiło graczy.
Rok 1998 przyniósł trzecią, a dla pierwszego PlayStation ostatnią, odsłonę cyklu. "Crash Bandicoot 3: Warped" był tytułem jeszcze atrakcyjniejszym niż poprzednicy. Poprawie uległa nie tylko oprawa, która po dziś dzień prezentuje się przyjemnie dla oka, ale i sama rozgrywka. Gra ponownie korzystała z systemu warproomów, ale same poziomy przeszły dość drastyczną metamorfozę. Oprócz dobrze znanych etapów platformowych, Crashowi przyszło jeździć na motorze czy nurkować. Nie był on zresztą jedyną grywalną postacią, bo "Warped" po raz pierwszy pozwolił graczom przejąć kontrolę nad Coco, młodszą siostrą rudzielca, i popływać na wodnym skuterze oraz polatać samolotem w przestworzach, strzelając do wrogiej floty dr. Cortexa. Na nudę nie można więc było narzekać, co oczywiście przełożyło się na świetne wyniki finansowe. Trzecia część przygód Crasha pobiła wcześniej ustanowiony przez siebie rekord. Tylko w Japonii zeszła z półek w liczbie ponad miliona egzemplarzy, jednocześnie stając się pierwszą grą, która w tym kraju osiągnęła taki wynik nie będąc tytułem rodzimym.
Wbrew pozorom nie jest to ostatni tytuł z jamrajem, jaki ukazał się na PSX-ie. W 1999 roku Naughty Dog wydało "Crash Team Racing", będące wzorowanymi na "Mario Kart" wyścigami gokartów, w których rywalizują ze sobą znane z serii postacie. Choć wydawać by się mogło, iż studio poszło na łatwiznę, tworząc po prostu klon flagowej pozycji Nintendo, to takie stwierdzenie byłoby zaklinaniem rzeczywistości. Pomimo podobieństw, gra wniosła sporo od siebie i na wielu płaszczyznach była całkiem różna od wspomnianego tytułu. "CTR" oferował całkiem sympatyczny tryb fabularny, pojedynki z bossami oraz masę sekretów, dotarcie do których wymagało niezłej gimnastyki palcami. Oczywiście dzieło Naughty Dog nie było zwykłymi wyścigami i podobnie, choć w większym stopniu, korzystało z licznych dopalaczy i przeszkadzajek, które porozrzucane były na torach w celu uprzykrzania życia naszym rywalom. Obecność różnych broni pozwoliła na wprowadzenie trybu battle, w którym zamiast się ścigać, toczyliśmy pojedynki na punkty bądź do utraty wszystkich żyć. Mnogość trybów i licznych rzeczy do odblokowania zapewniały rozrywkę na długie godziny, choć gra nabierała rumieńców dopiero w trybie multiplayer, pozwalając ścigać się nawet czterem graczom jednocześnie na podzielonym ekranie. Pod względem finansowym gra wypadła gorzej od poprzedników, ale nie na tyle, aby można było mówić o jakiejkolwiek porażce.
[image-browser playlist="589567" suggest=""]
©1999 Naughty Dog
Po "Crash Team Racing" Naughty Dog pożegnało się z marką, a rudzielec, na wskutek pewnych perturbacji, przestał być kojarzony wyłącznie PlayStation. Kolejne gry były już tytułami multiplatformowymi - za wyjątkiem opracowanego przez Eurocom "Crash Bash", będącego całkiem przyzwoitym party game - a seria zaczęła rozmieniać się na drobne. Universal, który chciał, aby Crash został maskotką ich, a nie Sony, nieco się przeliczył, gdyż tytuły nie produkowane przez geniuszy z Santa Monica nigdy już nie powtórzyły sukcesu pierwszych odsłon cyklu. "Crash Bandicoot: The Wrath of Cortex", który ukazał się m.in. na PlayStation 2 i Xboxa, był produkcją co najwyżej przeciętną, do której nie miało się ochoty wracać po ukończeniu. Przez kolejne lata Crash przewinął się chyba przez wszystkie możliwe platformy, łącznie z telefonami komórkowymi, ale jakość tych gier była dość wątpliwa. Pomimo licznych innowacji, zmian w gameplayu, a nawet częściowo otwartego świata, pierwsze trzy części pod względem grywalności wciąż pozostawały niedoścignione, co tylko udowodniło, że panowie z Naughty Dog najlepiej wiedzieli, jak zainteresować gracza. Dla wielu seria skończyła się na "Crash Team Racing".
Przygody Crasha, któremu towarzyszył wierny duszek Aku-Aku, przybierający postać drewnianej maski, zawsze kojarzyć będą się z pierwszym PlayStation, na którym doszło do narodzin tej wspaniałej serii. Pomimo ponad piętnastu lat na karku, pierwsze trzy części wciąż jeszcze się nie zestarzały i jak bawiły, tak bawią nadal, stanowiąc esencję trójwymiarowych platformerów.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat