fot. Simplicity Games
Chociaż data premiery Sejm the Game nie została jeszcze ogłoszona, już teraz można mówić o sporym sukcesie tej niewielkiej produkcji. Debiutancki zwiastun gry tworzonej przez rzeszowskie studio Simplicity Games, opublikowany 10 miesięcy temu na platformie YouTube, został obejrzany ponad 218 tysięcy razy. Z kolei wypuszczone kilka dni temu demo na Steamie spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem użytkowników — w momencie pisania tego tekstu wersję próbną pozytywnie ocenia 99% z 373 użytkowników, którzy zdecydowali się wystawić opinię.
Twórcom nie sposób odmówić jednego — mieli prosty, ale bardzo ciekawy pomysł. Trudno w Polsce o temat budzący większe emocje niż polityka. Zespół Simplicity Games postanowił to wykorzystać i dał nam grę, w której kierujemy losami ambitnego posła, dążącego do zwycięstwa swojej partii — za wszelką cenę. Nie mamy tu jednak do czynienia z realistycznym symulatorem czy rozbudowaną strategią w stylu serii Democracy, a z pełnym humoru RPG-iem.
Przygodę w Sejm the Game, jak w każdym RPG, zaczynamy od stworzenia postaci. Kreator bohatera jest bardzo prosty, ale i w nim nie zabrakło żartów. Poza wyglądem, imieniem i nazwiskiem musimy też określić poglądy polityczne — a na skali od „lewej” do „prawej” znalazły się pozycje, takie jak „fajnopolak” czy „prawilnista”. Równie kreatywnie rozwiązano kwestię poziomu trudności — i mam wrażenie, że twórcy inspirowali się tu Kijkiem Prawdy. Zamiast klasycznego „easy” czy „normal”, wybieramy jeden z poziomów uczciwości. Gra jako oszust będzie najłatwiejsza, a jako uczciwy — najtrudniejsza.
Na platformie Valve nie brakuje produkcji tworzonych dla żartu. Na tle wielu z nich Sejm the Game pozytywnie się wyróżnia — stoi za nim konkretny pomysł na rozgrywkę, co da się wyczuć nawet w wersji demo. Nie ograniczono się jedynie do wrzucenia masy memów i popkulturowych odniesień. Znajdziemy tu m.in. elementy klasycznych przygodówek, niezbyt skomplikowane minigry oraz turowy system walki — kolejny aspekt przypominający growego South Parka. Całość jest bardzo prosta i przywodzi na myśl gry mobilne lub popularne niegdyś „flashówki”, ale da się w to grać bez zgrzytania zębami z frustracji.
A jak z humorem? Cóż, nie da się ukryć, że nie jest najwyższych lotów — ale to kwestia mocno subiektywna. Jednych tego typu żarty rozbawią, innych mogą jedynie zażenować. Cieszy jednak, że (przynajmniej w wersji demo) twórcy nie opowiadają się po żadnej stronie politycznej — obie strony „konfliktu” dostają po równo. Nie do końca przekonuje mnie natomiast wykorzystanie głosów polityków generowanych przez AI (w grze i zwiastunie), ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że zaangażowanie do udziału w produkcji profesjonalnych aktorów wiązałoby się ze sporymi kosztami.
Czy Sejm the Game okaże się dobrą grą? Nie jestem co do tego przekonany. Wydaje mi się jednak, że to kwestia drugorzędna i nie przesądzi o sukcesie lub porażce tej produkcji. Tematyka sama w sobie sprawi, że będzie o niej głośno — ba, już jest!