„Star Trek: Następne pokolenie” – pierwsza reanimacja kosmicznego uniwersum
Gdy w 1969 roku podjęto decyzję o przerwaniu produkcji serialu Star Trek: The Original Series, wszyscy w wytwórni Paramount Pictures byli przekonani, że widzowie zapomną o nim przed upływem roku. Tak się nie stało.
Gdy w 1969 roku podjęto decyzję o przerwaniu produkcji serialu Star Trek: The Original Series, wszyscy w wytwórni Paramount Pictures byli przekonani, że widzowie zapomną o nim przed upływem roku. Tak się nie stało.
Pod wpływem emitowanych przez różne kanały powtórek grono fanów nie tylko się nie zmniejszało, ale nawet rosło. Zaczęto organizować pierwsze konwenty, na których tysiące uczestników przebierało się w kostiumy z ukochanej serii i zamęczało zaproszonych aktorów pytaniami. Po jakimś czasie stało się jasne, że widzowie jednak nie zapomną. Mimo to wytwórnia stanowczo odrzucała wszelkie projekty wznowienia produkcji. Jedyne, na co się zgodziła, to stworzenie serii animowanej, która jednak nie znalazła uznania ani u krytyki, ani u widzów. Mijał czas, aktorzy się starzeli, a nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek wrócono do kręcenia serialu.
Tymczasem w roku 1977 George Lucas (zainspirowany zresztą dziełem Roddenberry'ego) dał światu pierwszą część "Gwiezdnych Wojen". Oszałamiający sukces tego filmu spowodował, że wytwórnia Paramount dała zielone światło pełnometrażówce osadzonej w realiach "Star Treka". Tak powstał film "Star Trek: The Motion Picture", porównywany czasem do "Odysei kosmicznej" Kubricka i przez wielu uważany za najlepszy pełnometrażowy film spod znaku "Star Treka". Roddenberry próbował przy tej okazji doprowadzić do wznowienia serialu, jednak nic z tego nie wyszło - wytwórnia wycofała się na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć, nie podając powodów takiej decyzji. Jednak pierwszy krok został już uczyniony i kilka lat później zaakceptowano projekt zupełnie nowego serialu, z nową załogą. Jedynie nazwa statku pozostała ta sama. I tak narodziła się seria Star Trek: Następne pokolenie.
Gene Roddenberry nie był już właścicielem praw do stworzonego przez siebie uniwersum, jednak szefostwo Paramount zaprosiło go do współpracy, słusznie uważając, że jeśli chcą zachować coś z ducha oryginalnego serialu, to jego "ojciec" będzie niezbędny. Dzięki temu sam twórca mógł nadzorować montowanie ekipy i ogólny zarys fabuły. Dopilnował, by odpowiednio dobrano aktorów, odpowiednio zróżnicowano postacie i zachowano to, co najważniejsze: ducha eksploracji, a nie podboju kosmosu. Mógł też stworzyć, dzięki znacznie większemu budżetowi, o wiele bardziej realistyczną i widowiskową warstwę wizualną. Jednak najważniejsza była załoga, którą należało skompletować szczególnie starannie.
Nowym kapitanem został Francuz Jean-Luc Picard, grany przez angielskiego aktora szekspirowskiego Patricka Stewarta. Twórcom nie zależało na tym, żeby był on klonem romantycznego i awanturniczego Kirka. Nowy dowódca USS Enterprise miał być statecznym, godnym i surowym mężczyzną, bezwzględnie respektującym regulamin Gwiezdnej Floty, czasem nawet zbyt sztywnym i skostniałym. Krótko mówiąc: prawdziwym ojcem załogi. Z tego też powodu wybrano na odtwórcę aktora, którego wiek trudno było określić na pierwszy rzut oka, ale widziało się, że jest to "ktoś starszy". Dla równowagi jego zastępcą uczyniono William T. Rikera (w tej roli Jonathan Frakes), młodego i lubiącego przelotne flirty przystojniaka. Pod nadzorem Roddenberry'ego załogę szkieletową skomponowano bardzo troskliwie. Oprócz wyżej wymienionych, weszła do niej seksowna Deanna Troi, Doradca i psycholog pokładowy (Marina Sirtis) - w pewnym sensie spadkobierczyni Spocka, gdyż podobnie jak on, jest w połowie Ziemianką, a w połowie kosmitką. Drugą postacią, mającą zastąpić Spocka, był android Data (Brent Spiner), którego precyzja, logika i brak emocji rzeczywiście przywodziły na myśl legendarnego Wolkanina. Szefem ochrony została mianowana szczupła i delikatna z wyglądu Tasha Yar (Denise Crosby). W załodze znalazł się też czarnoskóry Geordi La Forge, główny inżynier (Levar Burton), którego znakiem rozpoznawczym stał się wizor zastępujący mu zmysł wzroku. Nie zabrakło oczywiście lekarza okrętowego, którym została energiczna Beverely Crusher (Gates MacFadden), a pewnym novum była obecność w załodze rodowitego Klingona. Worf (Michael Dorn) został wychowany przez ludzi, targa więc nim sprzeczność między naturą i zasadami Klingonów a poglądami na życie, wpojonymi mu przez rodziców zastępczych. Ukłonem w stronę bardzo młodego widza stał się natomiast Wesley Crusher (Wil Wheaton), syn pokładowej lekarki. Postać młodocianego geniusza miała przyciągnąć przed telewizory tych, którzy nie czuli żadnego związku z oryginalną serią.
Początkowo nikt nie miał pełnego przekonania co do tego, że nowy serial "chwyci". Nie przekonywały nawet dobre wyniki odcinka pilotażowego "Encounter to Farpoint", w którym wziął udział weteran z pierwszej serii, DeForrest Kelley (doktor "Bones" McCoy). Patrick Stewart przez pierwsze pół roku pobytu w Hollywood nawet nie rozpakował walizek, przekonany, że lada chwila producenci każą mu wracać do domu. Denise Crosby po kilkunastu odcinkach zrezygnowała z "jednostajnej i nierozwojowej", jak sama określiła, roli Tashy Yar (czego później gorzko żałowała). Sami szefowie Paramountu podchodzili do nowego projektu tak ostrożnie, że początkowo nawet nie zamówili nowych scenariuszy, wykorzystując te, które powstały na potrzeby czwartego, nigdy nie nakręconego sezonu oryginalnej serii. Może jedynymi, którzy naprawdę wierzyli w potencjał Następnego pokolenia, byli Gene Roddenberry i jego żona, Majel Barret, która podłożyła głos pokładowego komputera i wcieliła się w co prawda epizodyczną, ale pamiętną rolę Lwaxanny Troi z planety Betazed, matki pokładowej Doradczyni. Czas pokazał, że oboje mieli rację. Część "starej gwardii" trekkerów postanowiła wprawdzie zbojkotować nowy serial, ale wielu go zaakceptowało mimo braku w obsadzie tych, których kochali. W szybkim tempie rosła też liczba nowych fanów, "trekkies". Serial został przedłużony o drugi sezon, oparty już na całkowicie oryginalnych scenariuszach, a potem o następne. Razem było ich siedem, co może nie jest wynikiem rekordowym przy obecnych standardach, ale wtedy jednak stanowiło niemały sukces. Przyczyniły się do tego ciekawe postacie, dopracowane scenariusze oraz udział znanych i lubianych aktorów - przykładem może być choćby Whoopi Goldberg (kosmitka Guinan) czy znany z Drużyny A Dwight Schultz (porucznik Reginald Barclay). Nie sposób nie wspomnieć też o tym, że w podwójnym odcinku "Unification" wziął udział sam Leonard Nimoy - oczywiście jako Spock. Twórcy zadbali też o to, by "Star Trek" znowu pokazywał nowinki i projekty technologiczne. Należał do nich nowy typ komunikatora czy wspomniany "wizor" - urządzenie pozwalające niewidomemu od urodzenia normalnie egzystować, a nawet pilotować statek! Nie należy też zapominać o przesłaniach społecznych. W TNG, podobnie jak w oryginalnej serii, poruszanych jest wiele tematów z dziedziny etyki ogólnej oraz moralności naukowej - etyczność klonowania i selekcji genetycznej, problem dopuszczalności eutanazji, tolerancja wobec odmiennych obyczajów czy wierzeń religijnych (i granice tej tolerancji), zakres wolnej woli i wolnego wyboru. Nieprzypadkowo w jednym z odcinków wystąpił sam Stephen Hawking, zresztą prywatnie fan Treka. Dzieło Roddenberry'ego od początku świetnie korespondowało ze światopoglądem naukowym tego wielkiego człowieka.
W połowie prac nad czwartym sezonem fandom "Star Treka" poniósł dotkliwą stratę. Zmarł Gene Roddenberry, do końca śledzący uważnie to, co robiono z jego dziełem. Wraz z jego odejściem zakończyła się pewna epoka. Różowy optymizm, który do tej pory był jedną z cech rozpoznawczych Treka, zaczął ustępować miejsca zabarwieniom bardziej realistycznym, a zatem ciemniejszym. Ich apogeum stał się następny serial, zwany spin-offem TNG – "Deep Space Nine". Znalazły w nim odzwierciedlenie wszystkie ludzkie lęki i zahamowania. "Star Trek" Roddenberry'ego przekształcił się tam w swoje przeciwieństwo - zamiast optymistycznej wizji współpracy, widzowie otrzymali wojnę, małostkowość "wielkich przywódców", kołtunerię i zakłamanie całych społeczeństw, prywatne rozgrywki i politykę w najgorszym wydaniu. TNG jeszcze było dalekie od tego ponurego obrazu, choć w wielu odcinkach ostatnich sezonów dało się już ujrzeć początki zmian wizerunku uniwersum. Korespondowało to z zapotrzebowaniem widza późnych lat 80. ubiegłego stulecia. Spadał też poziom serialu, za co winę ponosili Brannon Braga i Rick Berman, odpowiedzialni też za dwa późniejsze trekowe seriale - "Voyager" i "Enterprise". Szczęśliwie TNG miało w sobie taki potencjał, a oni tak niewiele czasu przy jego produkcji, że nie zdołali zepsuć go do końca i w pamięci widzów pozostał jako zdecydowanie najlepsza seria "Star Treka".
Po oficjalnym zakończeniu serialu dwuczęściowym odcinkiem "All Good Things..." postanowiono iść za ciosem i dopełnić go filmami kinowymi. Nie okazały się one szczególnie udane, choć fani i tak przyjęli je z wdzięcznym sercem. Podczas gdy oryginalna seria była źródłem, z którego narodziło się uniwersum "Star Treka", siedem sezonów Następnego pokolenia okazało się kotwicą na stałe zahaczającą go w popkulturze. To dzięki niemu powstały jeszcze trzy seriale - "DS9", "Voyager" i "Enterprise", żaden z nich jednak nie był już tak popularny. Ostatni miał tak marne wyniki oglądalności, że doczekał się nawet przedterminowej kasacji. Należy mieć nadzieję, że jeśli nowy kinowy cykl filmów J.J. Abramsa, rozpoczęty w 2009 roku, spełni swoje założenia, to powstanie po nim serial telewizyjny i będzie utrzymany w całkowicie świeżym duchu. Byłoby rzeczą wysoce niepożądaną, gdyby okazał się jedynie bladym echem dawnego sukcesu.
Artykuł dzięki uprzejmości serwisu Trek.pl.
"Star Trek: Następne pokolenie" | |
gatunek: sci-fi/animacja |
w rolach głównych: Patrick Stewart, Jonathan Frakes, LeVar Burton, Denise Crosby, Michael Dorn, Gates McFadden, Marina Sirtis, Brent Spiner, Wil Wheaton |
twórca: Gene Roddenberry | |
liczba sezonów/odcinków: 7/178 (+4 filmy) | |
lata emisji: 1987-1994 |
odcinki polecane: "Chain of Command", "The Measure of a Man", "The Best of Both Worlds", "The Inner Light", "Yesterday’s Enterprise" |
dostępność: DVD (bez polskich napisów) | |
czytaj więcej na temat serialu w naszej bazie |
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat