„Star Wars: Battlefront” – graliśmy w wersję beta
Dwa dni przed oficjalnym startem, dzięki uprzejmości EA Polska, mieliśmy okazję zagrać w wersję beta jednej z najbardziej oczekiwanych gier tego roku - "Star Wars: Battlefront".
Dwa dni przed oficjalnym startem, dzięki uprzejmości EA Polska, mieliśmy okazję zagrać w wersję beta jednej z najbardziej oczekiwanych gier tego roku - "Star Wars: Battlefront".
Bez względu na to, czy jesteś fanem uniwersum „Gwiezdnych wojen”, czy też nie, o grze „Star Wars: Battlefront” słyszałeś na pewno. Najnowsza produkcja studia DICE (czyli ludzi odpowiedzialnych za serię „Battlefield”) od dłuższego czasu robi wszystko, by listopad i kolejne miesiące upłynęły nam pod znakiem wielkich bitew na takich planetach jak Hoth, Endor, Tatooine czy Sullust. Już jutro na PlayStation 4, Xbox One i PC rozpoczną się testy „Star Wars: Battlefront”. My mieliśmy okazję ograć betę kilka dni wcześniej i nie ma co ukrywać – jesteśmy zachwyceni! Zapowiada się jedna z najlepszych gier 2015 roku, która spodoba się zarówno fanom „Battlefielda”, jak i maniakom „Gwiezdnych wojen”.
Wersja beta „Star Wars: Battlefront” oferuje łącznie trzy sposoby zabawy. Dwa z nich to tryby multiplayer, a trzecim jest Survival (horda), przeznaczony dla pojedynczego gracza lub kooperacji ze znajomym. Zdecydowanie najwięcej emocji budzi tryb Walker Assault, który świetnie znamy m.in. z prezentacji na E3 i GamesComie, gdzie mógł zagrać w niego każdy obecny na imprezie. Nie ukrywajmy – DICE ma wiele pomysłów na „Battlefronta”, ale jednocześnie czerpie wiele ze swojego ogromnego doświadczenia, dlatego też w najnowszej grze z uniwersum „Star Wars” znajdują się najlepsze elementy „Battlefielda” i innych produkcji tworzonych przez Szwedów.
[video-browser playlist="752537" suggest=""]
Walker Assault od pierwszych chwil przypominał mi tryb Rush z „Battlefielda”. Oczywiście jest on tutaj nieco zmodyfikowany i podpięty pod starwarsowe realia, mechanika pozostaje jednak ta sama. Jedna drużyna (Rebelianci) broni dwóch punktów na mapie, a druga (Imperium) atakuje. W ten sposób atakujący prą do przodu, a linia frontu przesuwa się w kierunku określonego celu, gdy Rebelianci zmuszeni są wycofywać się. Całość jest mocno osadzona w klimacie „Gwiezdnych wojen”, sztuczka polega bowiem na tym, że gdy Rebelianci przejmują dwa punkty na mapie, mogą wtedy zadawać obrażenia potężnym maszynom AT-AT. Gdy jednak są one kontrolowane przez Imperium, zawodnicy grający po tej stronie mogą zasiąść za ich sterami i siać spustoszenie. Maszyny AT-AT kroczą w kierunku zniszczenia określonego celu, a celem Rebeliantów jest ich zniszczenie.
Tryb Walker Assault rozgrywa się oczywiście na planecie Hoth i bardzo wiernie odzwierciedla bitwę znaną z filmu „Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back”. Charakterystyczna muzyka, odgłosy blasterów, latające nad głowami TIE Fightery i X-Wingi (którymi również możemy sterować) oraz łącznie 40 graczy na wielkiej mapie robi fantastyczne wrażenie. Właśnie na niej możemy również na moment przeistoczyć się w Luke’a Skywalkera lub Dartha Vadera i siać spustoszenie w szeregach wroga.
Jedynym problemem w trybie Walker Assault wydawał mi się balans. Na 10 potyczek w szeregach Rebelii nie udało mi się wygrać żadnego starcia (a trudno przypuszczać, bym za każdym razem trafiał na słabą ekipę). Z kolei gdy grałem jako atakujące Impierum, wygrana nigdy nie stanowiła większego problemu. Mało tego – maszyny AT-AT są bardzo trudne do zniszczenia i wydaje się, że Rebelianci w trybie tym mają trudniejsze zadanie od Imperium.
Zupełną nowością w becie, której nie widzieliśmy wcześniej w materiałach wideo, jest rozgrywany na planecie Sullust tryb Drop Zone. Pozwala on na rywalizację w dwóch 8-osobowych zespołach i jest znacznie bardziej dynamiczny od Walker Assault, m.in. dlatego, że rozgrywka toczy się na nieco mniejszym terenie, a gracze walczą ze sobą w określonych miejscach. W 10-minutowych meczach naszym celem jest przejęcie i obronienie sondy, która – dosłownie – spada z nieba i ląduje w różnych miejscach na mapie. Kto pierwszy przejmie 5 sond, ten wygrywa. Mechanika jest dość prosta, a rozgrywkę dodatkowo urozmaicono perkami w postaci np. ostrzału z orbity. W trybie tym urzeka też planeta Sullust, która wygląda spektakularnie. Wulkaniczna struktura i statki kosmiczne widziane na niebie robią wrażenie i sprawiają, że klimat „Gwiezdnych wojen” wylewa się z ekranu. Drop Zone to też tryb, w którym z powodzeniem można rywalizować, mając ogarniętą ekipę. Obrona sondy nie należy do łatwych zadań i często wymaga współpracy między graczami.
[video-browser playlist="752538" suggest=""]
W tym miejscu wypada na moment pochylić się nad wszystkimi trybami multiplayer, które pojawią się w „Star Wars: Battlefront”. W becie udostępnione są dwa z nich, wspomniany Walker Assault i Drop Zone. Zablokowane, ale pokazane w menu są również pozostałe tryby rywalizacji. Trzy z nich doskonale znamy - to Supremacy (wariacja Podboju z "Battlefielda"), Fighter Squadron (bitwy powietrzne) oraz Blast (klasyczny Team Deathmatch). Ostatnie dwa - Cargo i Droid Run - to na dzień dzisiejszy zagadka. O co chodzi? O tym pewnie przekonamy się w najbliższych tygodniach, gdy Electronic Arts oficjalnie ujawni szczegóły. Warto dodać też, że konstrukcja menu wyraźnie sugeruje dodawanie kolejnych trybów rozgrywki i planet/map do gry w późniejszym czasie. Pytanie, ile z nich udostępnionych zostanie w płatnych DLC, a ile pojawi się w bazowej wersji gry.
Ostatnim trybem rozgrywki w becie „Star Wars: Battlefront” jest wspomniany Survivor, czyli starwarsowa odmiana trybu hordy. Udostępniono tylko jeden poziom trudności (normalny), a przeciwników na mapie cały czas jest tyle samo bez względu na to, czy na Tatooine pojawiamy się samemu, czy też z kumplem. Fal wrogów jest łącznie sześć i nie stanowią one zbyt dużego wyzwania. Tryb ten znajduje się w menu pod opcją Missions, a poza Survival znajdują się tam również zablokowane Training oraz Battles. Wydaje się, że należy traktować je jako przystawkę do prawdziwej zabawy w wielu trybach multiplayer.
Tyle teorii. Jak w „Star Wars: Battlefront” gra się w praktyce? Fantastycznie, ale jak w przypadku każdej tego typu produkcji poświęcicie trochę czasu na naukę i dostosowanie się do tego stylu rozgrywki. Strzelanie z blasterów sprawia, że w grze nie funkcjonuje coś takiego jak przeładowanie. Wielokrotnie łapałem się na tym, że po zabiciu wroga szukałem przeładowania na kwadracie. Przycisk ten przydaje się jednak do chłodzenia broni i wciśnięcia go w odpowiednim momencie, gdy nasz karabin/pistolet się przegrzeje. Motyw ten przypomina sposób przeładowywania broni w serii „Gears of War”.
[video-browser playlist="752540" suggest=""]
W becie „Star Wars: Battlefront” możemy nabić maksymalnie piąty poziom doświadczenia. Graczom udostępniono cztery bronie, które i tak trzeba kupić za zdobywaną w grze walutę. Podobnie sytuacja ma się z perkami i dodatkowym uzbrojeniem (takim jak np. granaty lub snajperka). Ciekawym dodatkiem jest też plecak odrzutowy pozwalający odskakiwać na duże odległości i zwiększający mobilność.
„Star Wars: Battlefront” zachwyca i urzeka oprawą audiowizualną. Grafika jest prześliczna, więc ogromna szkoda, że w becie nie możemy gościć na zalesionych terenach planety Endor. Muzyka i odgłosy podbijają klimat i uzmysławiają, że znajdujemy się w samym środku uniwersum „Gwiezdnych wojen”. Uwierzcie mi – latanie X-Wingiem po planecie Hoth w akompaniamencie najlepszych dźwięków stworzonych przez Johna Williamsa to spełnienie marzeń każdego fana Sagi.
„Star Wars: Battlefront” w sklepach pojawi się 19 listopada, a beta startuje jutro i trwać będzie do najbliższej niedzieli. Przy okazji przypominamy o naszym konkursie, w którym rozdajemy X-Wingi!
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat