Do redakcji niedawno zawitał nowy członek sprzętowej rodziny. Predator 17, bo o nim mowa, trafił w moje ręce. Przekornie ochrzczony przeze mnie Kruszynką, rozpoczyna właśnie swoje pierwsze dni służby.

Spis treści

  1. Pierwsze wrażenia

  2. Dane techniczne

  3. Cena i co za to dostajemy

  4. Komfort użytkowania i funkcjonalność

  5. Wydajność i podsumowanie

Pierwsze wrażenia

Już samo opakowanie jest miłe dla oka. Design jest minimalistyczny, ale producent od pierwszych chwil stara się nam pokazać, że mamy do czynienia z maszyną, w której drzemie siła. Po wyjęciu jej z pudełka, moim oczom ukazał się istny potwór. Przekątna 17.3 cala, przy grubości 4 cm, szerokości ponad 42 cm, głębokości 32 cm i wadze 4 kg może przytłoczyć. Wrażenia dopełnia ogromy zasilacz, który będzie nam potrzebny, by doprowadzić prąd do niesamowitego wnętrza tej maszyny. Na szczęście kabel jest na tyle długi, że spokojnie możemy położyć tę cegłę na podłodze pod biurkiem. Zestaw zawiera także książeczki, instrukcje i dodatkowy moduł chłodzący Frostcore, o którym szerzej opowiem w dalszej części testu. Design Predatora (zarówno w wersji 15 jak i 17 cali) przywodzi na myśl bolid wyścigowy czy też kosmiczny myśliwiec. Ostro zarysowane kształty i czerń mieszająca się z czerwienią wypadają naprawdę przyjemnie i świetnie się komponują. Jak dla mnie laptop dla graczy powinien mieć charakter i odróżniać się od bardziej "cywilnych" konfiguracji, pod tym względem Drapieżnik sprawdza się świetnie. Materiałom, z których całość jest wykonana, też niczego nie brak. Solidne tworzywo sztuczne jest pokryte warstwą gumy, bardzo przyjemną w dotyku. Muszę uczciwie stwierdzić, ze jest tu jeden drobny mankament. Materiał ten łatwo łapie odciski palców, więc po każdej dłuższej sesji przyda się ściereczka z mikrofibry.
fot. ACER
Pierwsze uruchomienie przebiegło bardziej niż gładko. System odpalił się w około 5 sekund, wliczając w to wpisanie hasła! 17-calowa, matowa matryca LED IPS, w którą wyposażony jest laptop, to kolejny jego atut. Reaguje bardzo szybko, dobrze oddaje kolory i nie męczy oczu, co w przypadku zawodowego gracza czy dziennikarza, który spędza przed monitorem nawet do kilkunastu godzin dziennie, jest ogromnym atutem. Złego słowa nie mogę też powiedzieć na temat klawiatury. Niski skok membranowych przycisków wypada bardzo dobrze. Z racji wielkości komputera, jest ona osadzona nieco dalej względem krawędzi, ale już po godzinie zarówno moje palce jak i nadgarstki przywykły do nowego położenia. Klawisze podświetlane są strefami, których kolor można dowolnie ustawić za pomocą predefiniowanych ustawień, jak i ręcznie dobierać kolory, bądź też całkowicie (lub niektóre strefy) wyłączyć. To tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenia. W dalszej części tekstu zapoznamy się bliżej z funkcjonalnością Drapieżnika i lepiej poznamy wszelkie jego aspekty
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj