THE GLEE FACTOR: 05×01 Love, Love, Love
Oceniamy występy z premierowego odcinka piątego sezonu Glee, w którym oddawano hołd The Beatles.
Oceniamy występy z premierowego odcinka piątego sezonu Glee, w którym oddawano hołd The Beatles.
Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy premierę nowego sezonu zatytułowaną "Love, Love, Love".
"YESTERDAY"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Potrzeba sporo umiejętności, żeby zmierzyć się z oryginałem i nie ponieść spektakularnej klęski. Ostatnio zupełnie poległa na tym utworze Carrie Underwood podczas 65. gali rozdania nagród Emmy, a Lea wydaje mi się mimo wszystko się wybroniła. Jako że miało to jeszcze związek z fabułą, jestem na TAK.
Marta Hołowaty: Przy jednej z moich 50 ulubionych piosenek The Beatles byłam nastawiona bardzo krytycznie. Lea uwiodła nas po raz kolejny; po następnych dziesięciu przesłuchaniach stwierdziłam, że bardzo mi się podoba. TAK.
Kasia Koczułap: Piękne wykonanie. Ta piosenka idealnie wrzuciła mnie w klimat odcinka i pozwoliłam Lei totalnie mnie zaczarować. Jeśli ktoś miał szansę zaśpiewać ten przebój Beatlesów i wyjść z tego obronną ręką, to tylko ona. TAK.
Marcin Rączka: Lea wypadła więcej niż przyzwoicie. Piosenka niełatwa, ale dobrze zaśpiewana. Do tego płaszczyk Rachel idealnie wpasowuje się cały klimat utworu i ciekawą aranżację. TAK.
"DRIVE MY CAR"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Sympatyczne. Niczym nieporywające wykonanie, ale też trudno mu coś szczególnego zarzucić. Umiarkowane TAK.
Marta Hołowaty: Piosenka nie należy z pewnością do beatlesowskich perełek. Głos Artiego też nie porywa. NIE.
Marcin Rączka: Nigdy nie przepadałem za wykonaniami Artiego, a połączenie go z Kitty to jakieś totalnie nieporozumienie. Nie kupuję pomysłu ani wykonania. Zdecydowane NIE.
Kasia Koczułap: Bez polotu. Barwa głosu Artiego zupełnie nie przypada mi do gustu, a w połączeniu z głosem Kitty wypada bardzo przeciętnie. NIE.
"GOT TO GET YOU INTO MY LIFE"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Nie wiem, jak to możliwe, że Kurt non stop przebywa na terenie liceum, mimo że już od dawna jest na studiach… Wykonanie znów przyzwoite, ale można było wybrać coś ciekawszego. W tym momencie odcinek zaczyna nudzić, a nie minął jeszcze kwadrans. NIE.
Marta Hołowaty: Jedyny utwór w historii Glee w tej scenografii, który mi się podobał, to było "Don’t Dream It’s Over". Zresztą wszyscy powiedzieli Kurtowi już sezon temu, że nie jest w szkole średniej i żeby wziął się w garść. Ale "branie się w garść" to coś, o czym w ostatnich sezonach co najwyżej się śpiewa. NIE
Marcin Rączka: Tragedia. Wykony podczas przerw w okolicach budynku liceum może w pierwszych dwóch sezonach sprawiały przyzwoite wrażenie i wprowadzały nieco innowacji. Teraz to zwyczajny odgrzewany kotlet. Bez pomysłu, bez polotu, a powrót Kurta do Limy zupełnie niepotrzebny. NIE.
Kasia Koczułap: Widzę, że moi redakcyjni koledzy w ogóle nie są sentymentalni. Ja troszkę jestem i mnie to wykonanie przeniosło do czasów pierwszego czy drugiego sezonu. Jestem wielką fanką oryginalnego głosu Chrisa, więc dla mnie umiarkowane TAK.
"YOU'VE GOT TO HIDE YOUR LOVE AWAY"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Ależ Artie ma świetny głos! Nienachalny, ciepły, przyjemny… Zgrabny duet z Kitty i znów ładnie wplecione to wszystko w fabułę. Zdecydowane TAK.
Marcin Rączka: Na temat połączenia Artiego i Kitty wypowiedziałem się już wyżej. Najgorszy pairing w 5. sezonie Glee, ale samo wykonanie znośne. Lepsze od "Drive My Car", ale za całość nadal jestem na NIE.
Marta Hołowaty: Znowu Artie. NIE.
Kasia Koczułap: Zupełnie mi nie pasuje głosowe połączenie Artiego i Kitty. Nie czuję tego. NIE.
"HELP!"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Do oryginału się to nie umywa, ale świetny pomysł na ogranie tego utworu sprawia, że jestem jak najbardziej na TAK. Miło było znów zobaczyć Warblersów i szkołę dla niesłyszących z pierwszego sezonu.
Marcin Rączka: Świetny pomysł i jeszcze lepsza reżyseria. Może brakowało jeszcze trochę dłuższych ujęć, ale jako całość daje radę. Fajnie znów zobaczyć Warblersów, szczególnie po kulisach ich historii z czwartego sezonu. TAK.
Marta Hołowaty: No i w końcu zaczęło się dziać coś ciekawego w kwestii wykonań w tym odcinku. Większość hitów The Beatles w wykonaniu Glee była grzeczniejsza i nudniejsza niż fryzury czwórki z Liverpoolu na początku ich kariery. Tutaj coś drgnęło. TAK.
Kasia Koczułap: Zabawnie, energicznie i z pomysłem. Takie wykonania w Glee lubię. TAK.
"A HARD DAY'S NIGHT"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: W końcu coś z werwą! Santana i Rachel są najmocniejszymi punktami serialu - nie tylko pod względem wizualnym, ale również wokalnym. Jeśli akcja Glee ma się przenieść do Nowego Jorku na stałe i mamy mieć więcej takich duetów, to jestem na TAK!
Marcin Rączka: Santana i Rachel - sam seks. Klasa sama w sobie i najlepszy wykon odcinka. Dynamika, radość, zabawa, a do tego uwodzicielskie stroje kelnerek. Zdecydowane TAK.
Marta Hołowaty: Scenarzyści Glee nieśmiało przebąkują, że niedługo przeniosą akcję na stałe do Nowego Jorku. Gdy się patrzy na Rachel i Santanę, ręce same podnoszą się do góry, a gardło skanduje "Więcej Nowego Jorku w Glee!"
Kasia Koczułap: Muszę powtórzyć po moich przedmówcach - więcej Glee w Nowym Jorku! Połączenie wokalu Lei i Nayi to zawsze recepta na sukces. Energia aż biła z ekranu! Bardzo TAK.
"I SAW HER STANDING THERE"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Obowiązkowe nawiązanie do Beatlesów w formie teledysku… Wszystko niby okej, ale jakoś nie porywa. Może trzeba było wybrać jakiś inny utwór? Nie wiem, dlaczego chłopaki z McKinley śpiewali akurat tę piosenkę, ba, nie wiedziała nawet sama Tina, której ją dedykowano… Stąd NIE.
Marcin Rączka: Celowe stylizowanie wykonania na The Beatles jako całość wypada blado i to nie tylko przez zastosowany czarno-biały filtr. Nudno i bez polotu. NIE.
Marta Hołowaty: Dobór utworu całkowicie zbyteczny jak sama postać Tiny, największego niewypału tego serialu. Więcej Santany i Rachel, panie Murphy! NIE.
Kasia Koczułap: Chyba najmniej udane wykonanie w tym odcinku. Ziew. NIE.
"ALL YOU NEED IS LOVE"
THE BEATLES
Dawid Rydzek: Być może to kwestia zbyt wygórowanych oczekiwań, ale średnio mnie to przekonało. Broni się to tylko tym, że powróciła na chwilę Mercedes… Dlatego umiarkowane TAK, ale można było wyciągnąć z tego dużo więcej.
Marcin Rączka: Podobna realizacja jak przy "Help!". Fajne ujęcia, ale gdy dołożymy do tego kontekst fabularny, można odnieść wrażenie, że potencjał piosenki i wydarzenia nie do końca został wykorzystany. NIE.
Kasia Koczułap: W ogólnie mnie to nie kupiło. Moim zdaniem piosenka została strasznie spłycona, a jednocześnie nadmuchana do granic patetyczności. Męczące wykonanie. NIE.
Marta Hołowaty: Podobno The Beatles nagrali ten utwór, bo poproszono ich o zaprezentowanie przekazu, który każdy zrozumie i przyjmie osobiście. Tak proste założenie, a scenarzyści Glee chyba go nie pojęli. Słabiutko. NIE.
NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA
Dawid Rydzek: "A Hard Day’s Night" w wykonaniu Nayi i Lei. Najlepiej pokazuje przepaść między starą a nową obsadą.
Marta Hołowaty: "A Hard Day’s Night", czyli kolejny punkt do koszyczka dla tych, którzy uważają, że Glee powinno w końcu wyrosnąć z liceum. Dla mnie mogłyby w tym serialu śpiewać tylko te dwie panie.
Marcin Rączka: "A Hard Day’s Night", czyli pokaz, jak może wyglądać szósty sezon Glee, gdy ekipa wyniesie się z nudnego, zaściankowego Ohio i przeniesie do Nowego Jorku. Do tego kolejny dowód na to, że Santana i Rachel jako przyjaciółki pasują do siebie idealnie.
Kasia Koczułap: Coś jesteśmy za bardzo zgodni, nie uważacie? "A Hard Day’s Night" oczywiście.
Czytaj więcej: Recenzja odcinka "Love, Love, Love"
A teraz oddajemy głos czytelnikom...
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat